Akcja protestacyjna w Puszczy Białowieskiej. Fot. Fundacja Dzika Polska
Akcja protestacyjna w Puszczy Białowieskiej. Fot. Fundacja Dzika Polska
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
640
BLOG

Ze Standing Rock do Puszczy Białowieskiej

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

No i mamy Standing Rock w Polsce. Niedawno dość intensywnie raczyłem czytelników „Terytorium Komanczów” i gości na Facebooku tekstami, obrazkami i filmami z protestów Indian z rezerwatu Standing Rock Sioux Tribe, którzy - wraz z przedstawicielami 300 innych plemion i organizacji ze wszystkich zakątków Ameryki - protestowali przeciwko Dakota Access Pipeline zagrażającemu zasobom wody pitnej w rezerwacie.


 


Pamiętamy z nich widoki bestialsko bitych protestujących, snajperów mierzących z wieżyczek pojazdów opancerzonych do dzieci, ataków agresywnymi psami, przerywanych świętych ceremonii... Wrażenie robił obóz Oceti Sakowin i inne obozy Indian liczące w sumie około piętnastu tysięcy ludzi nie zgadzających się na łamanie ich praw traktatowych.


 


Obóz obrońców Puszczy Białowieskiej nie jest tak liczny, ale wspólnota protestów niezwykle mocna. Tam chodziło o ochronę zasobów wodnych, tu o ochronę zasobów przyrodniczych. W sumie chodzi o to samo - o ochronę środowiska naszego życia.


 


Staram się w tym całym szaleństwie polityki odnajdywać jakieś przejawy racjonalizmu, ale w sprawie Puszczy Białowieskiej nie znajduję żadnych. Tak jak gorąco popieram PiS-owskie decyzje w sprawie standaryzacji selektywnej zbiórki odpadów w całym kraju, tak jak za słuszne uznaję powrót zasady obligatoryjnego uwzględnienia planów zagrożeń powodziowych w planach rozwoju gmin, tak decyzji ministra Szyszki w sprawie Puszczy nie rozumiem.


 


Gdy obejmował urząd miałem wrażenie, że skoro był już ministrem w latach 2005-2007 i wcześniej, i dzięki jego ówczesnym decyzjom udało się ochroną objąć drzewa przeszło stuletnie, to z ochroną przyrody nie będzie źle. Strasznie się zawiodłem. Jest autorem całkowicie niezrozumiałych i szkodliwych decyzji wymierzonych i w zasoby Puszczy, i poprzez słynną „lex Szyszko” w zasoby przyrodnicze kraju. Inna rzecz, przy ogromnej akceptacji tych, którzy ochoczo chwycili za topory, siekiery i piły i wyrżnęli miliony złotych, obrazowo opisując skalę zniszczeń.


 


Puszcza Białowieska jest pewnym symbolem. Symbolem na równi z Wawelem, Łazienkami, Długim Targiem, poznańskim Ratuszem i innymi. Jest jedynym tego rodzaju symbolem w Polsce. Jest pewnym dowodem ciągłości polskiej tradycji ochrony przyrody, naturalnym pomnikiem jej wspaniałych uczestników i wspaniałych polskich tradycji, do których zresztą Prawo i Sprawiedliwość przy innych okazjach się odwołuje.


 


Skoro Puszcza jest symbolem Polski, powinna być traktowana jak symbol, z rozwagą i wielkim szacunkiem. A nie jest. Dlatego uważam, że rację mają ci, którzy dziś stają w jej obronie; ci, którzy mówią, że wycinka nie jest metodą na walkę w kornikiem. Bo nie jest. W całym tym zgiełku opinii rację przyznaję tym, którzy rozpaczliwie wołają na cały świat: pomóżcie nam! Krzyczą tak samo rozpaczliwie, jak Indianie od roku ze Standing Rock.


 


Pisząc to wszystko boję się. Boję się, że polskie postrzeganie spraw ochrony przyrody będzie coraz bardziej skażone ideologicznym zacietrzewieniem – z obu stron zresztą. Że zapomina się w polskiej debacie o ochronie środowiska, że chodzi o ochronę domu człowieka na ziemi. Boję się, by ekologia nie stała się obiektem stałego ataku ze strony katolików, których część uznaje ekologię jako „zielony nazizm” i propagowanie pogaństwa, a którzy zapominają o przesłaniu nie tylko papieża Franciszka, ale i Benedykta XVI i Jana Pawła II, nawołujących do opamiętania. Warto przypomnieć w tym miejscu myśl św. Bonawentury, który mówił, że niszcząc środowisko, zamykamy możliwość dotarcia do Boga po śladach, jakie zostawił w dziele stworzenia.


 


Nie chcę, by ekologia została przypisana na stałe „lewactwu”, czy „prawactwu”, bo ekologia nie jest ani prawicowa, ani lewicowa. Jest wyzwaniem ogólnoludzkim. Pokazują to najdobitniej i alterglobalistka Naomi Klein, i konserwatywny Roger Scruton, reprezentanci skrajnych względem siebie idei, którzy w tej sprawie mówią podobnie.


 


Boję się, że sprawa Puszczy zostanie wykorzystana politycznie: to znaczy politycy wezmą Białowieżę na sztandary walki z rządem i gdy tylko uznają, że sprawa „przebrzmiała” przestaną się nią interesować. I pozostawią protestujących samym sobie. Tak jak w przypadku „lex Szyszko” – opozycja głośno krzyczała przez chwilę. Potem sprawa odeszła w zapomnienie. Kuriozalne było, jak były rzecznik rządu Ewy Kopacz, Cezary Tomczyk mylnie odwoływał się do zmian w „ustawie o ochronie środowiska”, której nie ma i nigdy nie było. Gdy po Warszawie szedł Marsz Wolności, to sprawy ochrony przyrody i symbolicznej Puszczy Białowiejskiej nie zostały przez żadnego polityka opozycji wymienione jako poważny problem.


 


To wszystko znaczy, że polska polityczna świadomość odnosząca się do spraw ekologii nie istnieje. Indianie i amerykańscy obrońcy środowiska mają choćby niedoszłego demokratycznego kandydata do prezydentury USA, ale znaczącego w tamtejszej polityce Berniego Sandersa, który konsekwentnie bronił i nadal broni ich spraw. W Polsce nikogo takiego nie ma, bo przecież symbolem obrońcy przyrody nie może być Bronisław Komorowski, który po zakończeniu swej prezydentury ochoczo powrócił do polowania, chociaż kłamliwie zapewniał w kampanii wyborczej, że dubeltówkę definitywnie odwiesił na kołku.


 


Z jednej strony boję się zawziętości jednych względem Puszczy Białowiejskiej, z drugiej zaś – obojętności innych, dla których Puszcza „leży daleko”. Ale nie jest nie jest za późno na ochłonięcie, jeszcze nie jest za późno, by wstrzymać to antyprzyrodnicze, a więc i antyludzkie szaleństwo. Jest jeszcze szansa na to, by ochronić Puszczę Białowieską – nie dla nas i naszych dzieci, ale dla kolejnych pokoleń.


 


Indiańskie zawołanie „Mni Wiconi – Woda jest życiem” jednoczy obrońców wody na całym świecie i niesie nadzieję, że nie wszystko stracone. Chciałbym, by polskie zawołanie „Puszcza Białowieska-Wawel – wspólna sprawa” niosło taką samą nadzieję na docenienie polskiego dziedzictwa przyrodniczego. Chcę powiedzieć wyraźnie: jestem Polakiem i mam obowiązki polskie – także wobec przyrody i Puszczy Białowieskiej.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo