Lubieżna Zachłanność czyli Kula i Filozofia Posiadania

Nowy Rok nastał,   a wraz z nim nowe wyzwania wszelakie musi człowiek podejmować,  ku utrapieniu własnemu i bliźniego swego. Jak raz bowiem,  taka Kula do urzędów wszelakich musiała się udać,  co do rozmyślań w temacie pewnego niemieckiego filozofa i drastycznych wyborów doprowadzić musiało.

Tak  się bowiem złożyło,  że zdolności do robienia tak zwanych Słitfoci Z Rąsi ja nie wykazuję,  że o innych Onlajn Badziewiastościach Instalacyjnych ja nawet nie wspomnę.  Miast Klik-Klik robić w sprawie urzędowej,  swym uśmiechniętym głupawo obliczem, tak zwanych Beamtrów dręczyć mam we zwyczaju. Gdy się zaś do takowego Amtu zakulam,  tak mnie zaraz uśmiech się powiększa,  gdy te tłumy petentów ja tam mogę widzieć,  albowiem niezbitym jest to dowodem w sprawie,  że w swym Onlajn Analfabetyzmie osamotniona nie jestem.

Nie lubię ja się wywyższać,  gdyż jak wiadomo,  skromność jest moją główną zaletą,  ale w obliczu Elektronicznych Badziewiastości,  co nimi się z lubością lubią zabawiać w urzędach petenci,  wyróżniać ja się muszę intelektualistycznie,  względem chociażby,  że telefon mam na guziki,  że o głupocie bawienia się telefonem jak dziecko,  gdy się jest dorosłym Onlajn Analfabetą,   to ja nawet nie wspomnę. W ten deseń,  taka Kula,  wywyższając się mimo woli,  do urzędów z książką chodzi i przyjemnej lekturze się oddając,  zapomina często i o tym,  co też ostatecznie do urzędu owego ją w końcu przywiodło.

Nie wiadomo jednakże,  czy w związku z początkiem nowego roku,  czy w związku z entuzjastycznym tego roku witaniem,  zgłupieniem masowym w temacie Onlajn skutkującym,  takie się tłumy w Amcie pojawiły,  że lekturę swą czytać  zakończywszy,  wciąż jeszcze na swoją kolej do audiencji u Beamtra ja oczekiwać musiałam. W ten deseń,  jak mam to w paskudnym zwyczaju,  ludzisków mnie otaczających obserwować zaczęłam,  zastanawiając się filozoficznie nad naturą człowieczą i jej wpływem na losy Wszechświata.

Jak bowiem wiadomo,  nawet motyl może katastrofę spowodować,  na ten przykład w samolocie,  pakując się pilotowi niespodziewanie do nosa,  że o pchle za koszulą to ja nawet nie wspomnę. W ten deseń mnie petenci w Amcie w niepokój wielki raczyli wpakować. Tak się bowiem złożyło,  ze ten i ów na zabawie telefonem niby skoncentrowany,  ruszał uporczywie nogami. Jeden pukał w podłogę końcem obcasa,  inny ruszał stopą,  jak nadpobudliwym wahadłem, w prawo-lewo,  inny zaś w kierunku,  góra-dół,  a jeszcze inny obiema stopami równocześnie ruszając, cały się trząsł jak galareta. Tak ja sobie natenczas,  o trzęsieniach ziemi pomyślałam,  co się rzekomo bez powodu zdarzają na innych kontynentach i aby nerwy w temacie uspokoić,  po korytarzu na paluszkach się na spacer przeszłam,  w oddali spostrzegając jakowychś fotografii galerię.

Skłonność zaś do kultury i sztuki,  także samo może się okazać zgubną dla człowieka. Tak się bowiem złożyło,  ze na owej galerii,  zdjęcia takowego rodzaju Beamtrzy umieścili,  że nawet filozofowi,  co jest całkiem łysy,  ukryta opcja jakowegoś włosa stanęłaby dęba. Jak raz bowiem,  taka Kula Ducha Filozoficznego,  niejakiego Ericha F. poczuła na swych plecach,  aż dreszcz ją po krzyżu przeszedł,  względem takowego sadystycznego przez Beamtrów makabrycznych zdjęć umieszczania,  aby straszyć Analfabetycznych Petentów. Na zdjęciach owych bowiem,  wygłodzone się znajdowały domowe zwierzęta,  wegetujące w smutku na stertach dóbr wszelakich,  gromadzonych pieczołowicie w mieszkaniach przez owych zwierząt właścicieli. Tu i ówdzie,  z wanny wystawały trzy komputery, niezliczone ilości odzienia, lub po odzieniu wspomnienie, na blatach kuchennych zaś nagromadzone opakowania po uczt wszelakich wspomnieniu,  a na materacach ślady po skutkach owej orgiastycznej konsumpcji. Pomiędzy tym wszystkim uwijali się faceci w białych kombinezonach i w maskach na twarzy,  rękawicami gumowymi kładąc kres Lubieżnej Zachłanności Posiadania.

Kula zaś, stała przez chwilę w osłabiającym paraliżu,  następnie czerwonym flamastrem, drżącą dłonią napisała na ścianie "Haben oder Sein?" i w podskokach się do domu udała,  wywalać z szafy za duże ciuchy,   co jej pozostały po spektakularnym schudnięciu.