Krispin Krispin
144
BLOG

Powoli, ale konsekwentnie, czyli come back Trumpa

Krispin Krispin Polityka Obserwuj notkę 1

Wiele osób zastanawiało się, jakie będą dalsze losy byłego (niektórzy uważają, że zgodnie z prawem nadal sprawującego swój urząd) prezydenta Donalda Trumpa. Dywagowano, czy przejdzie na emeryturę, czy jednak będzie walczył dalej. Jego słowa na ostatnich publicznych wystąpieniach teoretycznie nie pozostawiały złudzeń, że walka się nie skończyła. Ale słowa często pozostają tylko słowami, liczą się czyny. Ja też się zastanawiałem, jaka przyszłość czeka Donalda Trumpa. Pytałem – bardziej sam siebie, niż kogokolwiek innego - czy jego drogi i drogi Republikanów rozejdą się? Czy Partia Republikańska skręci w kierunku Trumpa czy on w kierunku „centrum”? Czy Trump powoła do życia nowe ugrupowanie?... Czas pokazał.


Donald Trump nie spieszył się i nie afiszował zbytnio ze swoimi planami na przyszłość. I to było rozsądne. Bo nie ma co działać na oślep, chaotycznie, emocjonalnie. Tym bardziej, kiedy wróg jest silny, przebiegły i nie cofnie się przed niczym – nawet jawnym oszustwem, mataczeniem, insynuacjami, o demagogii nie wspominając, bo to stały punkt programu. Być może były jakieś rozmowy zakulisowe, w których Trump sprawdzał nastroje w swojej partii, a niektórzy Republikanie sondowali zamiary byłego prezydenta. Jednak nie założył nowej partii, co na pewno zraziłoby do niego wielu Republikanów. Dziś już wiemy, że duża ich część nie wyobraża sobie – co wydaje się słuszne – wyrzucenia Trumpa na „śmietnik historii” (jak chcieliby tego tak zwani Demokraci), ale widzą w nim naturalnego lidera swojej partii. To rozsądek podpowiada, że takiego kapitału zaufania społecznego, jaki zgromadził Trump, nie można, a nawet nie wolno zmarnować. A zatem wszystko wskazuje na to, że Partia Republikańska skręci w kierunku Trumpa. Jest jeszcze nadzieja.


Donald Trump nie czekał na miłosierdzie Marka KupaCukru i powołanej przez niego „niezależnej” komisji, która miała ocenić, czy uzasadnione było zawieszenie jego konta na fb po wydarzeniach 6 stycznia (nie używam określeń „szturm”, „atak” na Kapitol, „insurekcja”, „zamieszki”, bo ten, kto ma oczy, widział dokładnie, jak to było), i uruchomił swoją stronę internetową: „From the Desk of Donald J. Trump” (czyli: „Z biurka Donalda Trumpa”). Sam nie może pisać na Fejsboogu czy Twitterze, ale jego wpisy można swobodnie udostępniać w tych portalach (dopóki spece od „wolności słowa” wśród postępowców nie wymyślą czegoś, żeby go zablokować). Uruchomienie własnej platformy informacyjnej (data pierwszego wpisu: 24 marca 2021) to bardzo słuszny ruch, bo decyzja o blokadzie jego konta na fb (tak samo na Twitterze) została utrzymana w mocy. Kto spodziewał się innego obrotu sprawy, jest wielkim naiwniakiem (co najmniej). Teoria jakoby wpisy urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych „mogły prowokować do przemocy” jest nadal podtrzymywana, mimo że znamy całą treść jego przemówienia (nie tylko wycięte przez CNN fragmenty) i widzieliśmy filmy z Kapitolu, na których ludzie wchodzą do budynku drzwiami otwieranymi przez ochroniarzy – bardziej wygląda to na wizytę w muzeum, niż „atak”, o „insurekcji” nie wspominając.


To, co zrobił Facebook, Twitter i Google, jest hańbą i powodem do wstydu dla naszego kraju. Prezydentowi Stanów Zjednoczonych odebrano wolność słowa, ponieważ radykalni lewicowi szaleńcy boją się prawdy... (Donald J. Trump, 5 maja 2021)


Skoro Republikanie i Donald Trump idą razem na wojnę, to trzeba przyjrzeć się własnej armii. Czas odpowiedzieć sobie na pytanie, kto w niej jest użyteczny, wypróbowany i pewny, a kto nie. Ten, kto nie jest, zyskuje (jeśli tak to można ująć) miano RINO. Słowo to kojarzy się z nosorożcem (otyłym, acz groźnym), ale w praktyce oznacza: „Republican In Name Only”, czyli „Republikanin jedynie z nazwy”. Pomysł „nagradzania” plakietką RINO uważam za świetny. Identyfikowanie słabych ogniw w łańcuchu, którego jest się częścią, to rozsądna strategia. Komuś może się to wydać kontrowersyjne, bo przecież do niedawna w Ameryce bycie Demokratą nie oznaczało (na szczęście), że jest się totalnym lewakiem, a bycie Republikaninem nie zawsze oznaczało, że jest się człowiekiem prawym (niestety). Ale już tak nie jest. Wygląda na to Demokraci i Republikanie definitywnie stracili do siebie zaufanie, nie wierząc, że druga strona dotrzyma danego słowa – podobnie jak to jest u nas między klanami PiS i PO. Jeśli były prezydent Trump nie rozumiał, w jakim kotle przyszło żyć Polakom od kilkunastu lat (od powstania totalnej, a właściwie totalitarnej już opozycji), to powoli zaczyna to chyba rozumieć.


Na liście „do odstrzału” znaleźli się w pierwszym rzędzie ci politycy Republikańscy, a właściwie RINO, którzy poparli pomysł drugiego im-pucz-mentu, czyli usunięcia z urzędu nieurzędującego już prezydenta Trumpa. Wśród nich jest „podżegacz wojenny” (jak nazywa ją Trump) – Liz Cheney z Wyoming, córka Dicka Cheney’a, byłego sekretarza obrony USA (za czasów George’a Busha seniora) i 46. wiceprezydenta USA (za czasów George’a Busha juniora). Liz, piastująca dotąd funkcję Przewodniczącej Konferencji Republikanów (ciała zrzeszającego wszystkich republikańskich członków Izby Reprezentantów), znalazła się wśród 10 republikańskich członków izby niższej Kongresu, którzy poparli wniosek w sprawie im-pucz-mentu. Nie zamierza poprzeć Trumpa, gdyby ten zdecydował się kandydować ponownie, bo... sama chyba po cichu marzy o kandydowaniu w wyborach prezydenckich. Marzenia te mogłaby pokrzyżować planowana już oficjalnie zmiana w fotelu Przewodniczącej Konferencji Republikanów – w tym miesiącu Liz może zostać zastąpiona przez wychwalaną przez Trumpa Elise Stefanik. Pomysł ten poparł ostatnio nawet Kevin McCarthy – przewodniczący mniejszości republikańskiej w Izbie Reprezentantów.


Liz Cheney nadal bezrozumnie powtarza, że nie było oszustwa wyborczego w wyborach prezydenckich w 2020 r., podczas gdy dowody, w tym brak zatwierdzeń ustawodawczych, wymaganych przez Konstytucję, pokazują dokładnie co innego. Gdyby Mike Pence odesłał raporty z sześciu stanów (wystarczyłyby tylko dwa) z powrotem do stanowych organów ustawodawczych, a przywódca republikańskiej mniejszości – tchórzliwy i bezradny Mitch McConnell (przez niego porażkę poniosła dwójka republikańskich kandydatów do Senatu z Georgii – te dwa głosy nigdy nie powinny zostać utracone) – walczyłby o ukazanie wszystkich nieprawidłowości, które zostały w tamtym czasie ujawnione, dziś wiemy, że było ich więcej, wynik wyborów prezydenckich byłby kompletnie inny, a nasz kraj nie przeżywałby socjalistycznego koszmaru! Nigdy się nie poddawaj! (Donald J. Trump, 5 maja 2021)


Są na tej liście także inne znane nazwiska senatorów: Susan Collins z Maine (wyniki głosowań i jej poglądy dowodzą, że termin RINO świetnie do niej pasuje), Bill Cassidy z Luizjany (do 2001 r. w tzw. Partii Demokratycznej, a 20 lat później chciał pogrążyć swojego prezydenta, głosując za im-pucz-mentem), Pat Toomey z Pensylwanii (na szczeście nie zamierza ubiegać się w 2022 r. o trzecią kadencję w Senacie), czy Mitt Romney z Utah (były gubernator Massachusetts i kandydat Republikanów w wyborach prezydenckich 2012 roku, który mimo przegranej – wielu uważa, że to jemu Amerykanie zawdzięczają drugą kadencję Obamy – nie wyleczył się jeszcze z marzenia o prezydenturze)


Miło widzieć, jak RINO Mitt Romney zostaje wybuczany podczas Konwencji Republikanów w Utah. Oni jako jedni z pierwszych rozszyfrowali tego gościa, stuprocentowego przegranego! (Donald J. Trump, 3 maja 2021)


Jest na tej liście również polski akcent, czyli Lisa Murkowski z Alaski (jej pradziadek pochodził z Polski). Nie przysporzyła nam chwały, popierając pomysł im-pucz-mentu republikańskiego prezydenta. W jej karierze politycznej było kilka osobliwych momentów. Pierwszy w 2002 r., kiedy trafiła do Senatu wyznaczona na to stanowisko... przez swojego ojca, Franka Murkowskiego (senator USA ze stanu Alaska w latach 1981–2002). Gdy objął on stanowisko Gubernatora stanu Alaska, musiał opuścić Senat, ale jako gubernator miał prawo wyznaczyć osobę, która zastąpi w Senacie ustępującego senatora (czyli jego samego) do końca kadencji. Wyznaczył swoją córkę. Mimo kontrowersji z tym związanych, Lisa pełni ten urząd już czwartą kadencję (licząc razem z tą niepełną). Do innej dziwnej historii doszło w wyborach senackich w 2010 r., gdy Murkowski nie uzyskała poparcia w prawyborach, ale i tak wystartowała jako tzw. kandydat dopisany do listy. Po apelu o dopisywanie jej nazwiska na kartach wyborczych, zdobyła ok. 41% głosów. Sąd uznał, że wszystkie karty z dopisanym nazwiskiem mają być sprawdzone i policzone. W ten sposób dostała się do Senatu, mimo braku poparcia własnej partii w prawyborach. Skopiowała wyczyn senatora Stroma Thurmonda z 1954 r.[1]. Czy Lisa zdecyduje się kandydować ponownie w listopadzie 2022 r., wiedząc, że jej partia ponownie nie poprze jej kandydatury, a nawet postara się uniemożliwić jej kandydowanie z ramienia Partii Republikańskiej „w zakresie, w jakim jest to prawnie dopuszczalne”?


Świetna wiadomość dla Partii Republikańskiej! Senator Lisa Murkowski stwierdziła, że „wciąż rozważa, czy znowu wystartuje” w wyborach do Senatu ze stanu Alaska. Innymi słowy, jest szansa, że nie wystartuje! Czyż nie byłoby wspaniale? (Donald J. Trump, 14 kwietnia 2021)


Mimo biadoleń dziennikarzy z Wirtualnej Polski (obecnie pod rządami Piotra Mieśnika – wcześniej związanego z dziennikiem „Fakt” Ringier Axel Springer Polska, a potem Gazeta.pl i miesięcznikiem „Logo” ze stajni Agora) , że „Trump pociągnie partię na dno” lub „Republikanie mają problem. Nazywa się Donald Trump”, badania wskazują, że ponad 60% Republikanów chce, aby Donald Trump wystartował w wyborach prezydenckich w 2024 r. Z takim poparciem nie można się nie liczyć. Nie wiem, czy to jest powód kolejnej zmiany frontu przez Lindsey’a Grahama, który ponownie popiera Trumpa i twierdzi, że jest to „naturalny lider Republikanów”, ale trochę głowa zaczyna boleć od tych zwrotów Grahama w stosunku do byłego prezydenta. Początkowo (przed ogłoszeniem przez Trumpa decyzji o starcie w wyborach w 2016 r.) twierdził, że to zły pomysł, potem przystał do „wszystkich ludzi prezydenta”, żeby po wydarzeniach 6 stycznia ogłosić wszem i wobec zerwanie z nim wszelkich więzów. Jak na poważnego polityka to zbyt wiele – chyba że Gracham chce konkurować z Kukizem...


O tym, jaką siłą wciąż dysponuje prezydent Trump można się było przekonać ostatnio w Teksasie. Po śmierci niezaprzysiężonego jeszcze na drugą kadencję Senatora z tego stanu – Rona Wrighta (zmarł w lutym br. po zdiagnozowaniu u niego COVID-19) do wyborów stanęła jego żona, która zyskała poparcie prezydenta Trumpa. W dniu wyborów zachęcał on na swojej stronie internetowej:


Dziś w Teksasie dzień wyborów, idźcie i głosujcie na Susan Wright. Ona będzie nieugięta w kwestii granicy państwowej, przestępczości, obrony życia niepoczętego, naszych dzielnych żołnierzy i weteranów, i ZAWSZE będzie bronić waszej drugiej poprawki do Konstytucji. Ona was nigdy nie zawiedzie. GŁOSUJCIE DZIŚ! (Donald J. Trump, 1 maja 2021)


I okazało się, że w pierwszej turze w 6 okręgu wyborczym w Teksasie Susan Wright zdobyła ponad 19% głosów i przeszła do drugiej tury wraz... z drugim kandydatem GOP – Jake’iem Ellzey’em (13,8%). Oby więcej takich informacji. Ci, którzy sądzili, że wyborcy odwrócą się od byłego prezydenta i poprą ludzi, którzy go opuścili, a w pewnym sensie nawet zdradzili, musieli się srogo zawieść. Przecież nie tak dawno ten człowiek otrzymał 75 milionów głosów – czegoś takiego nie osiągnął nigdy żaden republikański kandydat na prezydenta.


Niechęć do Trumpa trwa nie tylko w waszyngtońskim demokratyczno-postępowym „bagnie”, ale przede wszystkim w mediach. To, co wygadują tam sprzyjający Bidenowi dziennikarze to prawdziwa masakra (nawet Lis razem z Michnikiem i Urbanem się do tego nie umywają). Mówiąc o Polsce, Rymkiewicz prorokował, że „tego nie da się już skleić”. Powoli w Ameryce pęknięcie zaczyna wyglądać podobnie i pytanie, „czy da się to jeszcze skleić?” jest jak najbardziej zasadne.


[1] Lisa Ann Murkowski (ur. 1957 w Ketchikan, Alaska) 

Krispin
O mnie Krispin

Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka