Lamenty były przewczesne. Z wakacji udało się ściągnąć nie tylko 230 posłów (quorum), ale nawet 330. Ba, 332. Ale... jak się okazuje, nie wszyscy przyjechali do Warszawy po to, by głosować za ustawą o wspraciu powodzian z doliny Nysy Łużyckiej!
Sejm obradował niespełna dwie godziny, po czym głosował - sześciokrotnie. Raz - nad wspomnianą ustawą, pięć razy - nad poprawkami Senatu do ustawy o wsparciu przedsiębiorców poszkodowanych w wiosennej powodzi. W tych ostatnich głosowaniach udział wzięło od 330 do 332 posłów, ale w tym pierwszym - tylko 312. Wszystko to trwało parę minut, zatem najprawdopodobniej chodzi o świadomy bojkot ustawy dotyczącej sierpniowej powodzi, i to w wykonaniu sporej grupy - 20 posłów.
O co może chodzić? Chciałbym wiedzieć. W skądinąd baaardzo długiej relacji PAP nie ma o tym wzmianki. Kto się wyłamał? Diabli wiedzą, bo wszak sala obrad w remoncie, Sejm debatował w Kolumnowej, bez maszyny do liczenia głosów. Dostępne wyniki głosowań wyglądają zatem tak...
Powiecie - duperela. Być może, ale jak dla mnie ciekawsza niż kolejne odsłony groteski pod pałacem. Gdybym był dziś w Sejmie, wypytałbym. Dziennikarze jednak jakoś tracą instynkt.
Inne tematy w dziale Polityka