Młody zapragnął frytek z sosem czosnkowym. Przepis pobrał od Mamusi wprawdzie ustnie, ale całkiem świeżo, więc jeszcze nie zapomniał. Zaczął od wizyty w moim pokoju, by sprawdzić listę obecności. Oświadczyłem, że jest sól, cukier i cytryna. Młody zażądał kasy na jogurt stanowczo odrzucając moją sugestię, że chuda śmietana będzie równie dobra.
Remamentu czosnkowego w głowie nie miałem, więc Młody zgodnie z moimi wskazówkami udał się do kuchni, by przeszukać dolne partie lodówki. Wrócił po dwóch minutach, budząc lekkie zgorszenie kotów, które nie lubią nadmiernego ruchu w ich sypialni.
- Tata, to jest czosnek?

Potwierdziłem. Parę minut później Młody pojawił się znowu.
- Tata, to na pewno jest czosnek?
"To" nijak nie chciało być niczym innym. Były to dwie główki czosnku. Może nie pierwszej świeżości, ale zdecydowanie zdatne do użytku kulinarnego. Młody najwyraźniej toczył wewnętrzną walkę ze swoimi wyobrażeniami o czosnku. W końcu wypalił:
- A dlaczego tak dziwnie opakowany?
Inne tematy w dziale Rozmaitości