Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki
379
BLOG

Zaolzie: kto tu jest gospodarzem?

Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki Polityka Obserwuj notkę 0

Od kilku tygodni toczy się ożywiona dyskusja na temat miejsca społeczności polskiej na Zaolziu. I o ile w homogenicznej pod względem narodowym Rzplitej tego typu rozważania są niezrozumiałe, o tyle tutaj, gdzie jeszcze nie tak dawno autochtoniczną ludność określano mianem "popolszonych Morawców" kwestia ta stanowi swoiste "be or not to be". A wszystko zaczęło się od wypowiedzi Mariusza Wałacha, zaolziańskiego przedsiębiorcy i wiceprezesa prosperującej na całą Europę firmy Walmark.

Co spowodowało, że poważany biznesmen "uderzył w narodowy dzwon"? Otóż w zaolziańskich miastach urządzane są latem cykliczne imprezy folklorystyczne, mające zaprezentować mieszkające na tym terenie grupy narodowościowe. Chóry śpiewają, zespoły tańczą, orkiestra gra, a na stoiskach oferowane są "narodowe" specyały - słowem festyn jak ta lala. Jednym z nich jest festiwal w Trzyńcu organizowany w połowie czerwca, podczas którego mieszkańcy tego hutniczego miasta mogą zapoznać się ze swoimi sąsiadami, należącymi do tej, czy innej mniejszości narodowej w cepeliowskiej odsłonie.

Ale "chociaż przedstawiciele jednej z mniejszości wahali się, czy wziąć udział w tym ubawie, bo ponoć pani burmistrz nie bardzo ich lubi” - napisał na forum internetowym Kongresu Polaków, a potem w "Głosie Ludu" Wałach - "ale w końcu, kto by nie chciał sprzedać wszystkich kołaczy, kanapek na domowym chlebie i być dumny, że braciom Czechom, którzy przyszli pooglądać egzotyczne mniejszości narodowe, tak bardzo smakuje polski bigos”. Smakował zapewne i pani burmistrz Trzyńca, Věrze Palkovskéj, która wspólnie z radą miasta wstrzymuje wprowadzenie dwujęzycznych napisów ulic mimo, że podług spisu ludności polskość deklaruje tam 17,7 proc. mieszkańców, a dwujęzyczność zaś stosowana winna być w gminach gdzie udział mniejszości przekracza 10 proc. (dwujęzyczne tablice są np. w Cz. Cieszynie, gdzie Polaków mieszka ciut mniej niż w Trzyńcu, bo 16,1 proc.).

Mariusz Wałach uważa, że jedyne co trzyniecki magistrat potrafi uczynić dla nieczeskich obywateli miasta to "raz w roku cały ten wygłup, a my pędzimy hurmem na tę imprezę, prezentujemy nasz, dla Czechów egzotyczny, folklor, śpiewamy egzotyczne polskie pieśni, prężymy muskuły w piramidach i roztkliwiamy się nad powodzeniem naszych kołaczy i zyskiem z nich. Czysta schizofrenia!" Jego zdaniem udział w takich imprezach miejscowych Polaków stanowi potwierdzenie, że "nie mamy wcale większego prawa do tej ziemi i do napisów w naszym języku niż Słowacy, Romowie, Grecy i inne nacje”. Stawianie na równi imigrantów z będącą (od pewnego raptem czasu w mniejszości) autochtoniczną ludnością jest według Wałacha niestosowne.

„Broń Boże, nie mam nic przeciwko tzw. mniejszościom narodowym (Romom, Grekom, Słowakom, itd.). Witamy ich z otwartymi rękami i cieszymy się, że los życiowy rzucił ich w nasze strony, by mogli wzbogacić kulturalnie nasz region. Ale nam, polskim autochtonom, żyjącym na tej ziemi z dziada pradziada, należy się inny status! Czy nikt z naszych tzw. 'przedstawicieli' nie zauważył, że nasi czescy współobywatele tak nas właśnie widzą?! Jako mniejszość, która przyszła tu nie wiadomo skąd a oni (Czesi) nas tu przyjęli? Czy my, Polacy, nie powinniśmy być dla Czechów przynajmniej współgospodarzami, o ile nie gospodarzami, tej ziemi?!”

Dla czytelnika w Polsce (szczególnie tego wychowanego na "Gazecie Wyborczej" ;-) ) brzmi to może "rewanżystowsko". Ale tu nie chodzi o ponowne "włączenie Zaolzia do Macierzy". Zaolziańscy Polacy są lojalnymi obywatelami Republiki Czeskiej, zakładają firmy, płacą podatki, biorą udział w życiu publicznym, a chcą tylko respektowania praw, którymi obdarzył ich ustawodawca w Pradze, Rada Europy i Unia Europejska. Ale tu pojawia się druga strona medalu, czyli praktykowana od 1920 r. w niektórych środowiskach polskich rozcieńczona wersja "realpolitik", na co zwrócił uwagę na łamach "Głosu Ludu" etnograf, prof. Daniel Kadłubiec: "na ogół mamy giętki kręgosłup narodowy albo go nie mamy wcale; jesteśmy ugodowi tam, gdzie powinniśmy powiedzieć zdecydowanie: 'po tyle i dalej ani rusz'".
- To nie sprawa kręgosłupa – ripostuje w polskojęzycznej audycji ostrawskiego radia działacz Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Orłowej - my bierzemy udział w imprezie dla mniejszości narodowych, bo w ten sposób mamy szansę się pokazać. A bez nas też by się odbyła.

Ale, że nie chodzi tu jedynie o "pokazanie się", świadczy wypowiedź w "Głosie" byłego członka PZKO z Karwiny Melchiora Sikory, który nawiązując do sukcesów estradowych Ewy Farnej stwierdził, że "ta dziewczyna zrobiła dla naszej polskości tutaj więcej, niż cały nasz Polski Związek Kulturalno-Oświatowy w ciągu 60 lat swojego istnienia". Bo Farna, gimnazjalistka z Cz. Cieszyna, która robi karierę i w Republice, i w Rzplitej, śpiewa po polsku i po czesku, nie ukrywa swych polskich korzeni i na plakatach zawsze każe podawać swoje imię w wersji polskiej - Ewa przez "w". Mariusz Wałach kontrastuje ją z Haliną Młynek (Mlynková), pochodzącą z Nawsia byłą wokalistką "Brathanków", która udzieliła ostatnio wywiadu dla "Zwierciadła".

"Pani Halina" - pisze dzisiaj na zaolziańskim forum Wałach - "ewidentnie ma problem z tożsamością. W odróżnieniu od pani redaktor, która użyła terminu Zaolzie, nasza kochana rodaczka ciągle mówi o Czechach, z których pochodzi. Czechy fascynują ją tak bardzo, że czuje się tylko z połowy Polką, a drugą połowę serca zostawiła gdzieś w Czechach. Pani Halina przekonuje czytelników, że w jej domu rodzinnym mówiło się 'zabawnym językiem', mieszanką polskiego, czeskiego i niemieckiego, jak nasza gwiazda określa śląską gwarę. Ciekawe co by na to powiedział jej ojciec, między innymi polski nauczyciel. A może ojciec szanownej pani był tak wielkim działaczem na rzecz polskości Zaolzia, że nie miał czasu wyjaśnić córce niektórych spraw?" A  rzeczony ojciec, Władysław Młynek (1930-1997) był w pierwszej połowie lat 90-tych przezesem Zarządu Głównego PZKO.

"Kaj my som? i gdo my som?" - dyskusja na Zaolziu trwa.
_______________

Linki:

Forum internetowe Kongresu Polaków

Głos Ludu

Polski Związek Kulturalno-Oświatowy

Wtrynia swe trzy grosze od 26 maja 2009 r. "Hospicjum Zaolzie" - rzecz o umieraniu polskości na zachodnim brzegu Olzy Wydawnictwo Beskidy, Wędrynia 2014 Teksty rozproszone (w sieci) Kogo mierzi Księstwo Cieszyńskie. W poszukiwaniu istoty bycia "stela" (Dziennik Zachodni) Mocne uderzenie (obrazki z Wileńszczyzny) (zw.lt) Wraca sprawa Zaolzia (Rzeczpospolita) Cień Czarnej Julki (gazetacodzienna.pl)   Lubczasopismo   Sympatie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka