Propozycja podpisania przez Lecha Kaczyńskiego ewentualnej ustawy, gwarantującej kobietom określoną ilość miejsc na listach wyborczych. brzmi jak kiepski dowcip. No tegom to się po Panu Prezydencie nie spodziewał!
Parytet uwłacza kobietom, gdyż sugeruje a priori, że mają one zdecydowanie mniejsze szanse w życiu zawodowym niż mężczyźni, a nawet, że są obciążone swego rodzaju społeczną dysfunkcją. A to bynajmniej prawdą nie jest, gdyż bez żadnych dodatkowych kluczy od lat osiągają sukcesy w życiu kulturalnym, społecznym, czy zawodowym. Ot moja ukochana pisarka Olga Tokarczuk, czy pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, albo twórczyni i szefowa wydawnictwa "Czarne", pani Monika Sznajderman, czy też pani dyrektor Śląskiego Zamku Sztuki i Przedsiębiorczości Ewa Gołębiewska (a to tylko drobne przykłady). Czy te panie były aby z płciowego parytetu?
Prawdą jest, że chore prawodawstwo w "tym kraju" doprowadza do tego, że szereg Polek czuje się obywatel(k)ami drugiej kategorii. To kwestia choćby długości urlopu macierzyńskiego, pełnopłatności za urlop wychowawczy, wynagrodzenia dla kobiet prowadzących dom etc. Ale od tego jest Sejm, by te przepisy zmienić! Wprowadzanie natomiast sugerowanych przez Kongres Kobiet i Pana Prezydenta kluczy płciowych może stanowić poważne niebezpieczeństwo dla wolności jednostki. Może stać się bowiem furtką do najróżniejszych postorwellowskich nadużyć, by w przyszłości liczba dziewcząt i chłopców w przedszkolu, szkole, na politechnice czy w policji również była zawarowana w stosownej ustawie. A nie wykluczone wreszcie, że znajdą się za czas jakiś i tacy genialni inżynierowie życia społecznego, którzy będą sugerowali ile maksymalnie można mieć córek, a ile synów. Obowiązkowe badania prenatalne i usuwanie zbędnych - poczętych wbrew prawu parytetu - osobników danej płci.
Może mi Czytelnik zarzucić przesadę, ale mądrzejsi o doświadczenia poprzedniego stulecia wiemy dobrze jak przykładowo wspaniałe idee eugeniczne, tak modne w latach 30-tych w całej Europie, zarówno wśród Niemców, jak i Francuzów, Polaków, Szwedów czy Żydów znalazły zastosowanie w praktyce. Lepiej zatem na zimne dmuchać - jak mawia prosty ludek.
Inne tematy w dziale Polityka