Umysł nasz nie zazna spokoju, jeśli jasno nie zanalizuje tego, co przedtem stworzył nieświadomie. Marcel Proust
Zdolność nazywania emocji uznawana jest za jeden z głównych wymiarów inteligencji emocjonalnej.
Wyrażając emocje, dostarczamy innym informacji o tym, co czujemy i jak oceniamy sytuację oraz jakie są nasze intencje i zamiary. Dzięki wiedzy czerpanej z ekspresji emocjonalnej partnerów interakcji możemy interpretować i przewidywać ich zachowania.
Nazywając swoje stany emocjonalne, stajemy się również zdolni do zrozumienia tego, co czujemy i zwiększamy swoje szanse na zyskanie kontroli emocjonalnej.
O tym, jak ważny jest wgląd we własne stany emocjonalne przekonują wyniki badań przeprowadzonych przez twórców pojęcia inteligencji emocjonalnej – Petera Saloveya z Uniwersytetu Yale i Johna D. Mayera z Uniwersytetu w New Hampshire.
Badacze ci skonstruowali skalę mierzącą skłonność ludzi do zajmowania się własnymi nastrojami (Trait Meta-Mood Scale). Mierzy ona między innymi uwagę poświęcaną emocjom („Często myślę o swoich uczuciach”) oraz rozumienie swoich stanów emocjonalnych i adekwatne ich nazywanie („Zawsze umiem powiedzieć, co czuję”).
Analiza wyników badań pokazała, że właśnie nazywanie emocji i ich rozumienie chroni nas przed doświadczaniem emocji negatywnych i stresu. Im większy mamy dostęp do swoich emocji i lepiej radzimy sobie z ich nazywaniem, tym efektywniejsze są nasze wysiłki zmierzające do podtrzymania pozytywnego nastroju.
Do podobnych wniosków prowadzą wyniki badań Alana Swinkelsa i Traci Giuliano. Wykazali oni, że to zdolność do identyfikowania i kategoryzowania stanów emocjonalnych – a nie samo ich analizowanie – wiąże się z doświadczaniem emocji pozytywnych oraz większą satysfakcją z kontaktów społecznych.
Można zatem przyjąć, że im większa swoboda, z jaką nazywamy swoje emocje, tym większe są nasze możliwości przystosowania i skuteczniejsza regulacja zachowania.Dorota Szczygieł
Nie można zdobyć wiedzy o emocjonalności innych, nie rozpoznając własnych - ich źródeł, przyczyn, owoców reakcji.
Gdyby istniała matura z wiedzy o sobie, z inteligencji emocjonalnej - całe pokolenia nie miałyby świadectwa dojrzałości do końca dni swoich.
Dotarcie do wiedzy o sobie mnoży bonusy.
Bo nie jesteśmy ślepcami wobec swej duszy, ale dodatkowo łatwiej nam obierać drogę do innych.
Kiedy gubimy szlak w lesie, na trasie górskiej - dopada dezorientacja, lęk, galopada myśli - co dalej i jak dalej...
Dezorientacja w intencjach bliskich nam ludzi - ma jeszcze gorsze objawy.
Emocjonalne poczucie bezpieczeństwa wyparowuje - a to rzuca cień na wiele dziedzin życia.
Związek, bliskość to wyspa, azyl - na oceanie chaosu.
Zostawiając szum świata, jego nieprzewidywalność przed drzwiami świata intymnego - nie możemy wchodzić do swego scarum, w którym jeszcze bardziej jesteśmy bombardowani niewiadomą i nieprzywidywalnością mniejszych czy większych kataklizmów.
Co więcej - już sam taki klimat nosi znamiona kataklizmu.
Bo dach - nie jest dachem i każdy grad porani spokój myśli.
Bo podłoga nie daje stabilizacji i tańczy wg swego kapryśnego pa.
Umęczeni dniem wracamy do azylu...piekła.
Najlepszy sznyt architektoniczny, bukiet plazm na ścianach, złote klamki, barek bogatszy niż półki z procentami w sklepach - nie uczynią z piekła nieba.
Jeśli nazywanie emocji i ich rozumienie chroni nas przed doświadczaniem emocji negatywnych i stresu i owocuje dobrym nastrojem - dlaczego nie korzystamy z tego?
Bo szkoda czasu, bo to fanaberie, bo istota życia jest to co można dotknąć, czym można zaszpanować, co można skonsumować.
Rośnie liczba par, które niby tworzą związek - ale żyją osobno.
W obecnych czasach zanika umiejętność budowania konstruktywnej bliskości.
Seksu nikt nie musi uczyć.
Wspólne wakacje - za ciężką kasę - to najczęściej pakiet fotografii z dwojgiem w męczarniach.
Wielu wybiera świadomie samotność, bo tandem bez bliskości - to piekło wobec raju braku łez, rozczarowań, traumy samotności we dwoje.
Z powodów kulturowych, innych - wielu wybiera bylejakość we dwoje.
Lęk przed samotnością dopada jedynie tych, którzy nie widzą siebie jako pełnej jakości.
Których nie tylko połowa, ale często większa część - wartości osadzona jest w innych.
Nie ma nic cudowniejszego niż mądre współbycie 2 wartości.
Tak jak nie ma nic piękniejszego niż jedna wartość - bez piekła ograbiania jej ze spokoju życiowego. To nie przypowieść o rezygnacji. To wiedza jak nie zgubić raju.
Inne tematy w dziale Technologie