Wielu młodych i niemłodych japiszonów z Trójmiasta byczy się w weekendy i latem na kaszubskich działkach. Na działkach swoich lub nie swoich, zaliczając występy gościnne.
Ostatnie 3 dni spędziłam rodzinnie właśnie w jednym z takich miejsc. I z tych kaszubskich piachów przywiozłam refleksje całkiem polityczne. Cóż, taki czas rozgrzany.
Właściciele działki, to Gdynia, a mieszane towarzystwo grillowe – to reszta Trójmiasta. Okoliczni chłopi, to Kaszubi z dziada pradziada, sprzedający od lat części swoich ziem takim jak my, miastowym. Nowy posiadacz kaszubskiej "checzy" sąsiaduje więc na ogół z tubylcem i wzajemna obserwacja, a niekiedy nawet przyjazna integracja, postępują bez większych zakłóceń.
Grupa niekaszubska, która zjechała świętować pewien jubileusz, reprezentowana była prawie w 75% przez czytelników "Polityki" i "GW", przez - jeśli nie fanatyków - to niewątpliwych zwolenników PO i różnej maści lewicy. Toczące się rozmowy okazały się dla pozostałych 25% uczestników spotkania prawdziwą szkołą psychicznego i oratorskiego przetrwania. Łatwo nie było.
Szczególnie trudno dyskutować było z przekonaniem, że w kaszubskim mateczniku Tuska nie będzie rzekomo żadnych niespodzianek; że sprawa jest oczywistą oczywistością, a więc że ludzie głosować będą na Buca-Komora. Nie znam szczegółowych wyników głosowania w I turze w poszczególnych powiatach-gminach-sołectwach, więc trudno było polemizować bez rzeczowej wiedzy z poglądami "jedynie słusznymi".
Ale owa wiedza, czy też może raczej jej konkretny ułamek, w pewnym momencie pojawiła się sama. Przydreptała na posesję w odświętny niedzielny poranek, kiedy część gości spała jeszcze po ciężkim wieczorze, część zaś wyjechała na mszę do pobliskiego kościoła. 84-letnia staruszka, zaprzyjaźniona od 15 lat z właścicielami, przyniosła świeże jajka, zasiadła przy ziołowej herbatce na ławie przed domem i wdała się w rozmowę z naszą gospodynią.
Zasiadło nas do tej herbatki 5 osób, reprezentujących ciężko doświadczaną w ostatnich godzinach grupę 25%-owej mniejszości. Chcieliśmy się dowiedzieć, jakie nastroje panują we wsi, na kogo ludzie najchętniej głosowali lub będą teraz głosować. "A broń Panie Boże, tylko nie na Komorowskiego! Na nikogo od Tuska! My tu będziemy głosować tylko na Kaczyńskiego, na Jarka! Tak, jak na śp. Lecha prezydenta." Mniej więcej tak. To były prawdziwe krople miodu na nasze serca, obolałe po morderczych dyskusjach z peło.
Pytaliśmy też o to, co we wsi ludzie mówią o katastrofie pod Smoleńskiem. Odpowiedź była dość krótka i ściszonym głosem: "To nie był przypadek. Nikt tu w to nie wierzy."
Inne tematy w dziale Polityka