Od godzin wieczornych na żółtym pasku informacyjnym Polsat News zamieszczano hasłowo główne opinie BOR-owca w sprawie zabezpieczenia lotu TU-154. O godz. 23:20 puszczono krótki - chyba tylko fragment - wywiad z ubranym w kominiarkę i ciemne okulary funkcjonariuszem BOR. Nie trwał dłużej niż kwadrans; całość pewnie jest w archiwum telewizji. Rozmowę przeprowadził nieznany mi wcześniej w tej stacji red. Łukasz Kurtz (jeśli dobrze zrozumiałam brzmienie nazwiska).
Główne refleksje funkcjonariusza BOR były następujące:
1. Lot Prezydenta nie został odpowiednio zabezpieczony. W porównaniu z obsługą prezydenta Kwaśniewskiego, zabezpieczenie lotu L. Kaczyńskiego było kilkunastokrotnie słabsze.
2. Nie ma pewności, czy lotnisko było bezpieczne 10 kwietnia, bo go właściwie nie sprawdzono; nie przeprowadzono kontroli pirotechnicznej.
3. Na miejsce katastrofy BOR-owcy (było ich trzech lub czterech) udali się w towarzystwie FSB w czasie od pół godziny do godziny po samej katastrofie.
4. W kierownictwie BOR nie prowadzi się po 10 kwietnia żadnego dochodzenia wewnętrznego, mającego wyjaśnić wszystkie kwestie związane z brakiem odpowiedniego zabezpieczenia lotu prezydenckiego do Smoleńska.
5. Generał Janicki zrezygnował z jakiegokolwiek dochodzenia służbowego, nakazał funkcjonariuszom milczenie w tej sprawie. Generał - w ocenie anonimowego BOR-owca - "nie ma pojęcia, co się stało", " nic nie wie", "zrezygnował z wyjaśniania wątpliwości na rzecz służb rosyjskich".
Cóż na to wszystko powie min. Miller, któremu BOR i gen Janicki podlegają, po powrocie z Moskwy?
Jak wyjaśni fakt, że w podległym mu resorcie nie prowadzi się żadnego dochodzenia?
Czy i w tym zakresie czekać będzie na instrukcje z Moskwy?
Inne tematy w dziale Polityka