Bezhołowie niezauważalnie wkrada się na polską scenę polityczną. Pani premier biega do swojego szefa na Nowogrodzkiej z pytaniem czy może zdymisjonować wiceministra swojego rządu, pan Prezydent w Otwocku parafrazuje słowa religijnej pieśni porównując Ojczyznę do dojnej krowy a Polki i Polaków za dojarki, a za niewymienione opony w jego pancernym samochodzie obciąża się opozycję. Rząd uchwala ustawy i dziwi się, że są prawnie oceniane przez powołany do tego Trybunał a ponieważ jego wyrok nie zgadza się z oczekiwaniami rządzącej partii to Po Prostu go nie publikuje sądząc, że chowanie głowy w piasek jest najlepszym rozwiązaniem. Nawet WŁASNA prośba do prawników z Wenecji o ocenę swoich ustaw jest a priori odrzucana, ponieważ poniewczasie zorientowano się, jaki pasztet sobie przyrządzono.
Niezapomniani „Sami swoi” stają się coraz bardziej osnową nie tylko rozumowania, ale i działań obecnej tzw. prawicowej koalicji. Kiedyś wyrażano to staropolskim powiedzeniem „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”, dzisiaj się mówi skrótowo i bardziej obrazowo TKM. Czasy się zmieniły, ale myślenie pozostało takie samo co w filmie też skrótowo sformułowano „za demokracji wszystko niczyje”, a więc brać co się da i w nogi, a na myślenie przyjdzie kiedyś czas.
Nie wiadomo czy werdykt Komisji Weneckiej będzie odpowiednim momentem na refleksję, ale jedno jest wiadomo: lepiej późno niż wcale. Konsekwencje odwlekania nieuniknionej publikacji wyroku Trybunału będą coraz bardziej bolesne. I dla jasności sprawy: nie tylko dla rządzącej partii, ale przede wszystkim dla Polski i jej międzynarodowych interesów. Oznaki tego są coraz bardziej widoczne a długo nie szukając wystarczy wymienić wypowiedzi amerykańskich polityków czy politycznych komentatorów oddających nastroje amerykańskiej administracji. Przykładem bardziej przemawiającym do wyobraźni jest ciągle niepodjęta decyzja o przyjęciu prezydenta Dudy przez jego amerykańskiego odpowiednika za 3 tygodnie w Waszyngtonie na szczycie Bezpieczeństwa Jądrowego. Amerykanie są coraz bardziej zniecierpliwieni a to przecież najważniejsi gwaranci polskiego bezpieczeństwa i najbardziej pożądany sojusznik PiSowskiego rządu.
POLTYCZNY PAT, do jakiego świadomie doprowadzono jest działaniem wymyślonym przez Jarosława Kaczyńskiego. Nikt nie jest w stanie odgadnąć, jakimi drogami chodzi myślenie tego polityka i do czego właściwie dąży. Do totalnej konfrontacji? Kogo właściwie z kim? Czy można jeszcze bardziej zaostrzyć konflikt, w którym wypowiedzieli się już wszyscy do tego upoważnieni? Czy można ciągle ignorować coraz bardziej jaskrawe opinie o ślepej uliczce, w jakiej znalazła się polityka nieliczenia się z większością głosów bezpardonowo oceniających skutek wprowadzanych bezmyślnie zmian? Nie tylko na arenie krajowej, ale coraz bardziej wyraźnych międzynarodowych opinii prawniczych ekspertów?
Współpraca Polski z Europą i na świecie zaczyna coraz bardziej stawać pod znakiem zapytania. Już w tej chwili tracimy niezauważalnie dla większości „publiki” głos w sprawach naszego bezpieczeństwa. Musimy je sobie sami zapewniać, ale nie da się tego zrobić bez rozumnego współdziałania z europejskimi partnerami i amerykańskim mocarstwem. Polityczne osamotnienie będące od wieków polskim przekleństwem a szczególnie w czasach przed i po ostatniej wojnie powinno nas nauczyć jak izolowanie się na międzynarodowej arenie prezentuje rachunki okupione polskimi, żywotnymi interesami. Polska jest członkiem Unii Europejskiej a ta jest ważnym amerykańskim partnerem. Jeżeli nie liczymy się z głosami stamtąd napływającymi to zaklinamy rzeczywistość i sami stawiamy siebie na aucie. I jako Polska będziemy ponosić konsekwencje takiej polityki.
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka