Tak mnie naszło w dzisiejszą "miesięcznicę" .....
Że, w zasadzie, nie upierałabym się przy wersji, że zamachu nie było. Dajmy już spokój szukaniu odpowiedzi na pytanie: był zamach - nie było zamachu? Załóżmy, że zamach był.
Teraz - skoro już przyjęliśmy, że zamach był - trzeba szukać i znaleźć zamachowców.
Czyli - kogoś, komu zależało..... Taka chyba jest główna zasada w kryminologii? Że pierwszym podejrzanym jest ten, kto miał powód? Oczywiście - cele zamachowców mogły być różne, różne też mogły być tym celem osoby. Ja zacznę "po hierarchii" - czyli najpierw od celu, którym mógł być Prezydent RP.
Któż mógł mieć powód (i jaki?), żeby pozbyć się w tak skomplikowany i okrutny sposób człowieka, którego - z uwagi na zbliżające się wybory - dni władzy, dni u prezydenckiego steru były policzone? Który i tak wkrótce musiałby odejść w cień politycznego zapomnienia, przynajmniej na najbliższe lata? Jeśli ktoś miał powód, to musiał to być powód o znaczeniu strategicznym. Dla zamachowców.
W tamtym czasie było pewne (no, dajmy na to, że na 80%), że zmiana na prezydenckim "tronie" jest tuż tuż. I to chyba raczej z kompromitujacym wynikiem wyborów..... Gdyby taki scenariusz doczekał się wówczas realizacji, to odchodzaca ekipa raczej długo po takiej porażce otrzepywałaby piórka i lizała rany, nie mogąc wyjść z szoku, zdziwienia i rozpaczy za rajem utraconym..... Kto mógł mieć interes w tym, żeby ze sceny politycznej długo jeszcze nie schodzić? A jeśli już, to w chwale i glorii męczeństwa? W smoleńskim lesie był zamach. Trzeba szukać zamachowców. Wszędzie. W Europie bliższej i dalszej. Ale także w Polsce. Także wśród tych, którzy w ostatniej chwili zrezygnowali z feralnego lotu. I od ponad dwóch lat czerpią z tego zamachu korzyści. Są dwie główne ekipy - jedna na tej katastrofie wyłącznie straciła i traci..... Druga - zyskała i zyskuje..... Której z nich opłacał się zamach?
Ja jednak chyba wolę pozostać przy wersji, że zamachu nie było i, że naprawdę była to zwykła (choć niezwykle bolesna dla wszystkich Polaków - z każdej strony sceny politycznej) katastrofa lotnicza. Szukanie zamachowców może doprowadzić do zupełnie obłąkanych (choć przecież równie prawdopodobnych jak ów "zamach") wniosków - jak powyższe.