Muzeum w Poznaniu-C.K.NORWID
Muzeum w Poznaniu-C.K.NORWID
LechGalicki LechGalicki
216
BLOG

Świat według Zyty

LechGalicki LechGalicki Kultura Obserwuj notkę 1

Lech Galicki
 

  Zyta była siódmą z kolei córką Katarzyny. Ojca nie znała, nawet go nie widziała nigdy. Tak już jej pisane widać było. Dzieciństwo miała ciężkie, że lepiej nie mówić. Gdy mama została wdową, opieka społeczna sprzedała ich gospodarstwo, gdyż dzieci były bardzo małe. Na każdą głowinę powinno skapnąć nieco grosza. A tu nic. Wszystko przepadło za ,, żelazną bramą”. Gdzie? Ano, to było za Rosji i tak mówiono:,,Pieniądze włożyli za żelazną bramę”. Chyba do banku jakowegoś. Zyta tego nie wiedziała i do dzisiaj nie rozumie. Miała tylko cztery lata, gdy mama wzięła swój ,,wniosek” i poszła służyć, zamiast kupić coś za to. Tak było i już. A 450 rubli sumkę stanowiło okrągłą jak bochen chleba. Dala je na procent i trzymając Zytę za rękę poszła ludziskom usługiwać.
  Mamusia wpoiła córce prawdę podstawową, że z cudzego domu, obcego mieszkania nic wziąć nie można. Nawet skorek od chleba, co go dzieci gospodyni nie zjadły i na podłogę rzuciły. Pracowała Katarzyna z przejęciem, tyle ile sił miała, a nawet więcej wykrzesała z siebie, i modliła się, i mówiła do córki: ,,rób podobnie w przyszłości”.
  Tak było do czasu, gdy Zyta skończyła czternaście lat. Wówczas bieda nastała okropna. Pięć jej sióstr zmarło. Każdego ranka na matkę, Zytę i jej siostrę czekał saganek z trzema ugotowanymi na cało ziemniakami. I nic więcej. Zyta szybko się usamodzielniła. Też chciała pracować. I modlić się z serca całego. I śpiewać. Sama poszła zgodzić mieszkanie i do dziedzica trafiła za robotą. Tam na równi z mężczyznami od świtu samiuśkiego do nocy nie dawała odpocząć nogom, rękom i karkowi.
  Tak było do zamążpójścia Zyty. Krótki czas odpoczynku i ponownie, jak w kieracie, ciężka praca. Drewno na plecach nosiła, a mąż spał, kilka lat nie pracował. Zyta spieszyła do jednej pracy, zaś do drugiej, trzeciej… W tym czasie urodziła chłopca i dziewczynkę. Dobiegała do domu, aby dzieci razem z matka nakarmić. Siedem miesięcy to trwało.
  Nagle ludzie zaczęli mówić o wybuchu wojny. Mama Zyty tak się tym przejęła, że dotknął ją zniewalający paraliż i po trzech dniach zeszła z tego świata. Wtedy wojna zatrzęsła ziemią. Po tygodniu mama śni się Zycie, ona swoja rodzicielkę na rekach niesie, niemieckie samoloty bomby zrzucają, a mamusia tak mówi do Zyty: ,, Zostaw mnie i wynoś z domu meble, bo się wszystko spali”. I dodaje jeszcze jak w sennej mgle:,, A o modlitwie i pracy nie zapominaj”. Rankiem meble wyniesiono, po południu na pusty dom spadła bomba.
  O modlitwie i pracy Zyta nie zapomniała. To jej sposób i treść recepty nażycie.  Wymiar jej wiary. Po Niemcach przyszli do Polski Rosjanie, potem Polacy, co to komunistyczne rządy sprawowali. I Zawsze Zyta kark zginała od świtu do zmroku. A i teraz żwawo drepcze Zyta przed siebie. Tak jak lata lecą. Czasem zatrzyma się i sprawdzi czy pieniądze są na miejscu ukrytym. Trzeba pomagać wnukom i prawnukom. Znowu nadeszły ciężkie czasy. Kapitalizm żarłoczny jak bestyja. Zyta wierzy, że będzie lepiej, bo takie jest życie ludzkie: raz dobrze, raz gorzej. Nie oddziela więc modlitwy od rak spracowanych. Ot, świat stworzony, tak jak trzeba było, trwa, trwa, dzień po dniu, jak maszyna wielce skomplikowana w czasie.

-------------   KONIEC --------

*notka do obrazu

C.K. Norwid (1821-1883), Solo (Melancholia), 1861, litografia piórkiem na papierze, MNP G 10112

W 1861 w paryskim Zakładzie Litograficznym St. Aubin Cyprian Kamil Norwid opublikował trzy litografie piórkiem: Solo (znaną także pod tytułem: Melancholia), Echo ruin oraz Scherzo. Są to w dorobku graficznym "czwartego wieszcza" prace wyjątkowe. Wzorem współczesnych Norwid traktował litografię, jako doskonałą technikę reprodukcyjną, dzięki której można było otrzymać niezliczoną liczbę równej jakości odbitek. Sam autor określał te trzy kompozycje mianem "publikowanych rysunków". Nie zachowały się żadne szkice przygotowawcze, co świadczyć może o tym, że narysował je bezpośrednio na kamieniu. Celem zaś nie było wydobycie specyficznych cech obranej techniki, ale właśnie zmultiplikowanie rysunkowej kompozycji. Późną jesienią 1861 artysta wysłał do brata Ksawerego do Warszawy przesyłkę zawierającą m.in. 150 egzemplarzy Solo (nakład jak na graficzne kompozycje Norwida, zawrotny), z poleceniem rozprowadzenia jej wśród mieszkańców stolicy. Tutaj jednak zdarzyło się coś zdumiewającego - carska cenzura zatrzymała przesyłkę i wydała kategoryczny zakaz rozpowszechniania jej zawartości - nie tylko w formie sprzedaży, ale nawet prywatnej dystrybucji. Co mogło wywołać tak ostrą reakcję carskich urzędników?
Kompozycja z pozoru wydaje się niewinna. Jej centrum zajmuje samotna, zadumana, a nawet zatroskana, hermafrodyczna, niemal anielska postać w powłóczystej szacie. W jej bezpośrednim sąsiedztwie artysta przedstawił porzucone przez orkiestrę instrumenty muzyczne, oplecione pajęczynami kurzu. Wszystko to umieścił na tle nieco upiornego, ale typowego dla okolic nadbajkalskich, syberyjskiego pejzażu. Oświetlonego - tutaj brak jednomyślności wśród interpretatorów litografii - albo księżycową poświatą, albo też promieniami zachodzącego słońca. Całość opracowana została szkicową, niemal nerwową, kreską oddającą temperament rysownika - co jest charakterystyczne dla dojrzałych rysunków Norwida. Brak w niej niuansów tonalnych, jedynie kontrast jasnego tła kartki i czerni umieszczonej na niej jednolitej kreski. Co ciekawe, przygnębiające wrażenie całości potęguje zimny, zielonkawy odcień papieru, na którym odbito grafikę.
Wśród wielu tropów interpretacyjnych związanych z Solo, istnieje jeden wiążący ją tematycznie z wyjątkowo antycarskim poematem Juliusza Słowackiego, jakim był "Anhelli", opublikowany w Paryżu w 1838. Możliwe, że właśnie to było przyczyną zakazu kolportacji wydanego przez cenzurę warszawską, która dopatrzyła się w litografii cech wywrotowych i antyrosyjskich.

Agnieszka Salamon-Radecka, Gabinet Rycin MNP

 

LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura