Autor ( archiwum własne)
Autor ( archiwum własne)
LechGalicki LechGalicki
736
BLOG

Ja, dziennikarz tajnie przesłuchany

LechGalicki LechGalicki Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

  Dziennikarstwo to zawód, ale także powołanie. Tak właśnie myślał Krzysztof, gdy rozpoczynał pracę w szczecińskim, regionalnym tygodniku MiZ. Była połowa lat osiemdziesiątych. Od dziecka z zapałem czytał książki, namiętnie pisał wiersze i opowiadania. Teraz został zauważony. Zaproponowano mu etat w redakcji i kariera żurnalisty stała przed nim otworem. Najpierw rok aplikacji. Na wizytówki z napisem „dziennikarz" długo musiał czekać, bo przecież w rzeczywistości nim nie był. Do pracy zabrał się z wigorem: reportaż, wywiad, felieton, znów reportaż.
Zachłysnął się radością pisania. Sam szukał tematów, nie czekał, aż ktoś je mu narzuci. Pewnego dnia usłyszał o lekarzu, wybitnym specjaliście medycyny morskiej i tropikalnej, a na dodatek znakomitym lotniku. Nikt o nim do tej pory nie pisał. Gdy telefonicznie umawiał się na rozmowę, usłyszał w głosie doktora W. zdumienie: „Pan rzeczywiście chce przeprowadzić ze mną wywiad?". Gdy już przekroczył próg jego mieszkania, wiele minut upłynęło, nim stopniały lody nieufności i dziwnej podejrzliwości gospodarza.

  Krzysztof był zakłopotany, lecz nagle jak rwący potok popłynęła barwna opowieść doktora W. o zdobywaniu kolejnych stopni wtajemniczenia pilota, o wyprawach do Afryki na akcje agrotechniczne, a nawet o czasach, gdy pełnił funkcję lekarza w Trypolisie i obsługiwał między innymi pielgrzymki do Mekki. Dziwne, że tak doskonały specjalista był tylko jednym z wielu lekarzy na nabrzeżu szczecińskiego portu.
Dziennikarz wszystko zanotował, wypożyczył zdjęcia przedstawiające doktora W. w niezwykłych sytuacjach i serdecznie żegnany poszedł do domu. Był wieczór. 1987 rok. Nad ranem brutalnie wyciągnięto go z łóżka, a potem wystraszony i ogłupiały oczekiwał na przesłuchanie w lustrzanej poczekalni budynku przy ul. Małopolskiej. Oficer SB („Zajmuję się dziennikarzami i wszystko o was, a szczególnie o panu, wiem,,) zapytał na początku, dlaczego Krzysztof, żurnalista ze świetlaną przyszłością, przeprowadza wywiady i chce tym samym popularyzować na łamach prasy tak szkodliwe społecznie jednostki, jak doktor W. Potem wiele godzin: przesłuchanie, przerwy, nakłanianie do współpracy, przerwa, wypytywanie o nastroje w redakcji. „No przecież X i Y donoszą nam o wszystkim, o pańskim naczelnym, pańskich kolegach, panu... i portierze też". W hotelu Neptun w Szczecinie ( uwaga- patrz Aneks), w specjalnym pokoju, zapewne naszpikowanym mikrofonami funkcjonariusz pocił się nad nakłanianiem Krzysztofa do donoszenia na kolegów. „Oni nie są warci lojalności" – mówił.  Na próżno. Choć sparaliżowany strachem, nie wyraził jednak zgody. Tylko, bo inaczej nie będziemy się patyczkować ( sic!)  -  zobowiązanie, że nikogo nie poinformuje o przesłuchaniu i nakłanianiu do współpracy przez oficera Służby Bezpieczeństwa.


Po powrocie do redakcji roztrzęsiony młody dziennikarz opowiedział (mimo zakazu) o całym zdarzeniu koledze, a ten z kolei powiadomił naczelnego. Szef docenił lojalność swego pracownika i uścisnął  mu dłoń. Tekst o doktorze W., – jak się później okazało – działaczu opozycji, z powodu sprzeciwu Służby Bezpieczeństwa wydrukowano po kilkunastu miesiącach.
Nadszedł rok 1989. „Okrągły Stół". Wolność. Krzysztof wyjechał do innego miasta. Doktor W., były opozycjonista, został podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia. Krzysztof nie miał pracy. Gdy wrócił do Szczecina, w redakcji jednej z gazet usłyszał, że może bez obawy źle pisać o Kościele i nie musi autoryzować wywiadów. W drugiej brakowało etatów, w jeszcze innej pisano przede wszystkim o skandalach, a to nie było to, o co Krzysztofowi chodziło. Wizytówkę z napisem „dziennikarz" można zamówić w drukarni, chociażby dla kaprysu.
  Doktor W. z wysokości swojego urzędu nigdy nie dowiedział się o perypetiach człowieka, z którym kiedyś w dramatycznych okolicznościach splątały się jego losy. Koledzy, którzy przed laty ściskali dłoń Krzysztofa, dziękując mu za lojalność – teraz ważni dziennikarze, naczelni, sekretarze: nie mają dla niego zbyt wiele czasu. Ot, tyle, aby coś obiecać. Oficer SB kusił: „Tam zazdroszczą, to nie koledzy, warto o nich nam opowiadać".
  Jęknął dziennikarz na to wspomnienie i dziękował Bogu, że w paskudnych czasach nie został Judaszem ( ilu ich spotkał w dziennikarskim światku?). „Wczoraj to dzisiaj, tyle że wczoraj" – pisał Sławomir Mrożek, więc nie wiadomo. Być może to, co paskudne, jeszcze się nie skończyło.
Tekst - rozdział zawiera  nieco zawoalowane, autobiograficzne fakty z książki: autor: Lech Galicki, tytuł: Sennik lunatyka, PoNaD,  Szczecin 2000

Aneks.

Fragment artykułu: Ilu Tajnych „Gamesów” pracuje jeszcze w mediach? Czy Kurier Szczeciński jest wyjątkiem?
Napisane przez Głos Gminny 28 grudnia 2016
r.

   Jak donosi „Gazeta Polska Codziennie” szczeciński dziennikarz  K. był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa – jako T.W „Games”, co wynika z akt IPN.
  Po 1989 roku atakował działaczy opozycji antykomunistycznej w swoich tekstach. K. dzisiaj jest publicystą „Kuriera Szczecińskiego”. Został pozyskany w 1987r. przez Służbę Bezpieczeństwa i zarejestrowany pod kryptonimem T.W. „Games”
Jak wynika z materiałów jego ambicją było i jest pozostanie dziennikarzem w pełnym wymiarze (…).
   Pozytywny stosunek do naszej służby bez uprzedzeń, właściwie ocenia jej znaczenie i rolę w społeczeństwie, i funkcjonowaniu państwa – czytamy w dalszej części notatki.
  Z materiałów można wywnioskować, że od samego początku współpracy miał być aktywnym współpracownikiem. W trakcie rozmowy werbunkowej w hotelu Neptun w Szczecinie, K. miał przekazać oficerowi SB pisemną informację o „nieetycznym zachowaniu się niektórych dziennikarzy”. Pełny etat, który był marzeniem K., otrzymał już po 1989 r. i zajął się w latach 90. atakowaniem i szkalowaniem działaczy opozycji antykomunistycznej i „Solidarności” (...).

                                                          image


rys.z Augustyn ski. eu

LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura