Amerykańscy statystycy wyliczyli, że przeciętny tamtejszy wyborca jest wdową po kolejarzu z Ohio. Z niewielkim ryzykiem błędu można przyjąć, że np. przeciętny Polak jest emerytowana nauczycielką. Tak się składa, że rodzinnie jestem nieźle zorientowany w sytuacji emerytowanych nauczycielek, nieodpłatnie mogę więc opowiedzieć o prawdziwych problemach przeciętnego Polaka.
Wbrew powszechnemu mniemaniu emerytowane nauczycielki nie penetrują śmietników w poszukiwaniu suchej bułki, którą następnie spożywają popijając przeterminowanym mlekiem. Problemem du jour są prace na działkach, a szczególnie inwazja ślimaków.
Niedawno wysłuchałem przeinteresującej dyskusji na ten temat. Obie panie zgodziły się, że wrzucanie ślimaków do kompostownika jest nieludzkie i okrutne. Cóż, humanistki. Następnie jedna nie bez pewnej dumy przyznała, że ona ślimaki załatwia rach ciach - szpadlem. Druga słysząc to złapała się za serce: - jak możesz, to okrutne. Ja ślimaki wrzucam do ogniska.
Tu już nie wytrzymałem i wyraziłem pogląd, że "problem" ślimaków załatwiłoby wyniesienie ich na nadodrzańskie łąki, skąd, nawet gdyby chciały, nie wrócą na działki przed listopadem. Na chwilę pogodziłem obie panie, które popatrzyły na mnie z pogardą. "Co za mięczaka wychowałaś" zdawał się mówić wzrok jednej "Sam się wynieś nad odrę, wyrodku" sekundowała milcząco druga.
No cóż, my, pokolenie Ery Wodnika, powinniśmy wiedzieć, kiedy trzymać wydelikacone buzie na kłódkę. Mojej reputacji nie uratowało nawet przywołanie doświadczeń z zaprzyjaźnionego szwajcarskiego ogródka działkowego, gdzie ślimaki posypywano solą. BTW jak łatwo się domyśleć, była to niemiecka część Szwajcarii.
Inne tematy w dziale Kultura
