Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
2228
BLOG

Halloween - czyli o ułatwieniach dla Szatana nieco inaczej

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 181

        Mieć rację i stać po jasnej i dobrej stronie to jeszcze nie wszystko. Jeżeli swoich racji nie potrafi się w dobry sposób zaprezentować (mówiąc inaczej „sprzedać”), to wszystkie jak najsłuszniejsze wysiłki idą na nic. Z praktyki mogę zresztą stwierdzić, że morał z historii jest dość uniwersalny i dotyczy nie tylko Kościoła Katolickiego ale w ogóle wielu „naszych” instytucji. Niestety. 

       Jak wszyscy wiemy, rok w rok w okolicach Wszystkich Świętych nasila się z jednej strony coraz agresywniejsza reklama imprez halloweenowych, różnych upiornych przyjęć, trupich kostiumów i tym podobnych. Z drugiej strony Kościół piętnuje obchodzenie Halloweenu i zwraca uwagę na niebezpieczeństwa i zagrożenia. Dla mnie jest to całkowicie zrozumiałe i słuszne, choć uważam, że nie ma sensu z czymś wściekle walczyć, mądrzej jest zaproponować w to miejsce coś własnego, lepszego. Tak się też tu i ówdzie dzieje i w ostatnich latach wielokrotnie można było przeczytać o korowodach czy marszach Wszystkich Świętych. Także i o tym, że cieszą się one coraz większą popularnością. Tyle słowo pisane, bo w rzeczywistości wszystko wygląda nieco inaczej. 

       Otóż zdarzyło się, że na Wszystkich Świętych miałam u siebie rodzinę zza granicy z dziećmi. Taki korowód to świetna okazja do pokazania dzieciom, że 31.10 to nie tylko Halloween i że można spędzić ten dzień zupełnie inaczej. Zaczęłam od Internetu – faktycznie, kilka artykułów o pochodach Wszystkich Świętych, o sukcesie imprezy i o coraz większej ilości uczestników z roku na rok. Przy dokładniejszym rozpoznaniu okazuje się jednak, że to w większości materiał archiwalny i nieaktualny. Szukam więc organizatora i trafiam na kompletną ścianę. Po dłuższym czasie trafiam na  telefon wspólnoty, która miała organizować zeszłoroczny pochód w Warszawie. Dzwonię kilka razy, w końcu oddzwaniają. Ku mojemu zdziwieniu okazuje się, że wylądowałam na Śląsku a oni w ogóle nic o tym nie wiedzą ani nie mają nic wspólnego z imprezami w Warszawie. Rozumiem, choć nie rozumiem, po co ktoś podaje informację i ten kontakt. 

       Nie daję za wygraną i po przejrzeniu sieci (przy okazji stwierdzam, że strony bardzo wielu parafii są źle zorganizowane i nieprzejrzyste a grafika jest pretensjonalna – czy nad tym wszystkim nie mógłby ktoś czuwać?) dzwonię do pewnej centralnej instytucji katolickiej (nie będę tutaj wymieniać nazw, bo nie chodzi mi o walkę z konkretnymi ludźmi a o walkę ze zjawiskiem). Pani w informacji nie jest niemiła ale też i nie jest szczególnie chętna do pomocy. Oczywiście nic nie wie. Chwilę jeszcze nalegam - może mi chociaż powie, gdzie mogę się dowiadywać dalej. Dostaję namiary dwóch dość dużych parafii, które może coś będą wiedzieć. W jednej parafii informują mnie, że nic nie wiedzą ale u nich impreza w tym rodzaju odbyła się tydzień temu. W drugiej parafii pani mówi mi rybim głosem (jako „rybi głos” określam głos o barwie oziębłej, sygnalizujący rozmówcy, że ma jego sprawę głęboko), że… nic nie wiedzą. Dzwonię jeszcze w dwa inne miejsca (w tym do biura prasowego jednej z katolickich instytucji) – nikt niczego nie wie, nikt niczego nie słyszał (aż zaczynam się zastanawiać, czy oni tam w ogóle czytają katolickie gazety, które ja jednak od czasu do czasu przeglądam). W ostatnim akcie rozpaczy dzwonię do jednej z katolickich redakcji w Warszawie – w końcu gdzie jak gdzie ale tam powinni coś wiedzieć. Oczywiście znów nikt nic nie wie. Pani po drugiej stronie telefonu znów nie jest zbyt przyjemna a jej głos wyraźnie sygnalizuje, że dzwoniący to intruz. Dodatkowo mając mnie na linii rzuca do koleżanki, że „pyta o jakiś korowód, wiesz coś o tym?” Wrażenie mniej więcej jak w sklepie mięsnym za schyłkowej komuny. I na tyle tego było. Plany na 31.10 zmienione, zamiast na imprezę o charakterze religijnym wybieramy się na zupełnie świecki koncert. Dobra muzyka łagodzi nieco obyczaje i uspokaja nerwy nadszarpnięte kontaktami z diecezją warszawską. Nie wiem w końcu, co z tym pochodem/korowodem – co gdzie i kiedy, nie wiem nic, czy się odbył, czy się w tym roku nie odbył, czy tylko w tym roku, czy cała akcja – skądinąd bardzo ciekawa - jest w ogóle wywalona w kosmos. I pewnie się nie dowiem, skoro nie wiedzą albo wiedzą ale nie powiedzą. Na marginesie dodam, że bardzo podobnie jest przy próbach uzyskania informacji o koncertach w warszawskich kościołach. Na stronach internetowych parafii często nie ma niczego, w ogólnych programach nie ma niczego. Często bywa, że o koncertach dowiaduję się dosłownie z plakatu przylepionego na płocie, koło którego przypadkiem przechodzę. XXI wiek. 

       A teraz będzie morał z historyjki i od razu wszystkich nadgorliwych ostrzegam, że będzie to morał nieprzyjemny. Znów – jak co roku – czytam w katolickiej prasie artykuły o szkodliwości Halloweenu i o działaniu Szatana, który szczególnie uaktywnia się w tym okresie. Zapewne tak się dzieje, nie jestem teologiem i tego nie wykluczam. Z mojego tegorocznego doświadczenia wynika jednak coś zupełnie innego. Otóż Szatan tego dnia nie musi się nawet wysilać ani w szczególny sposób działać. On tylko sobie patrzy z boku na to informacyjne i wizerunkowe dziadostwo, zaciera łapska, macha pewnie radośnie jakimś czarcim ogonem i uśmiecha się z zadowoleniem. Na zakończenie dodam jeszcze tylko, że jeżeli ktoś chce uzyskać informacje o imprezach halloweenowych, to wystarczy raz kliknąć i od razu ukazują się wszelkie możliwe i wiarygodne informacje - z terminem, adresem, numerem telefonu i z ciepłym, serdecznym zaproszeniem. Nie dzwoniłam pod wskazane numery ale przypuszczam, że tamtejsi pracownicy są mili i kompetentni. I zapewne wiedzą, co trzeba. 

P.S. Wszystkich nadgorliwców, którzy od czasu do czasu lubią tutaj wpaść i wyżywać się na mnie z powodu herezji i nieprawomyślnych artykułów (raz było to z powodu udziału dostojnej hierarchii w pogrzebie Jaruzelskiego i wygłaszanych tam przemówień, innym razem gdy uzasadniałam, że niewzięcie udziału przez Prezydenta w Akcji Różańcowej nie jest występkiem) informuję, że nie boję się ich pohukiwania ani straszenia. Kto trzeba i tak widzi, że celem notki nie jest szerzenie herezji a zwrócenie uwagi na konkretny problem.


Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo