Minął zaledwie tydzień szkoły, a już pojawiła się nowa „zabawa”. W imigrantów i antyimigrantów. Nie wiecie o co chodzi? Wytłumaczył mi to mój syn: Otóż zbiera się grupka uczniów, raczej tych silniejszych. Mówią o sobie, że są antyimigrantami. Wybierają sobie jakiegoś słabeusza, który pełni rolę imigranta. Ganiają go po szkole, łapią i biją. Oczywiście nie do nieprzytomności, tylko tak po szkolnemu – ot parę bęcek. Żeby ofiara wiedziała, kto tu rządzi.
Pogadałem chwilę i dowiedziałem się jeszcze, że „imigrant” to dziś w szkole obelga. Cóż to dopiero trzecia, czwarta klasa podstawówki. Może jeszcze z tego wyrosną.