letni letni
236
BLOG

Wspólne niedziele

letni letni Handel Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

Z deklaracji programowej partii Razem: Ustawowo ograniczymy czas handlu w niedziele i święta, również w supermarketach. Z ulotki NSZZ „Solidaność”: Odzyskajmy niedziele – podpisz się pod projektem ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę. Z dekalogu: Pamiętaj abyś dzień święty święcił. Porozumienie ponad podziałami?

Stawka w tej rozgrywce jest wysoka choć ulotna. Chodzi o wspólne przeżywanie niedzieli. I wbrew pozorom niewierzący mają tu do stracenia tyle samo, co najgorliwsi katolicy. Żeby nie było, że używam argumentów religijnych, które niewierzących nie dotyczą, skupię się na sprawach jak najbardziej niereligijnych.

Wizyta w supermarkecie czy sklepach w galerii handlowej, to czas w którym wyjątkowość dnia wolnego przestaje istnieć. To po prostu jeszcze jedne zakupy. Celem naszego działania są towary – rzeczy, które kupujemy. Wyjście do takiego sklepu rozwiązuje problem „Co będziemy dziś robić po południu?” W tym czasie nie pójdziemy do parku, na spacer, do znajomych, do teatru czy do muzeum. Nie wyruszymy rodzinnie lub w gronie znajomych na wycieczkę rowerową do pobliskiej ciekawostki turystycznej, na kąpielisko czy do lasu. Oczywiście jak ktoś chce, to może to zrobić, bo przecież nikt nikomu tego nie zabrania. Ale wyjście do sklepu jest po prostu łatwiejsze. No to odkładamy wycieczkę na następny weekend, a na razie jedziemy z torbami uzupełnić zawartość lodówki i szafy, no bo w poniedziałek czasu będzie o wiele mniej.

Zorganizowanie sobie niedzielnego popołudnia z dala od sklepu może się opłacić: Uprawianie sportu da zdrowsze ciało, zwiedzanie zabytków w okolicy zwiększy patriotyzm, wizyta w teatrze pogłębi duchowość. I sprawa najważniejsza: wspólne obcowanie umocni więzi rodzinne czy towarzyskie. Rodzice będą mogli pogadać z dziećmi niezobowiązująco i przyjaźnie, bez nieśmiertelnego „Co tam było dzisiaj w szkole?”. Znajomi pogłębią znajomość, czego nie da przypadkowa, trzyminutowa rozmowa między sklepowymi regałami. Mówiąc skrótowo: wyjście na długi spacer czy do kina jest zdrowsze dla społeczeństwa od chodzenia po hipermarketach.

Są dwie sprawy, które zaburzają ten cokolwiek idylliczny obrazek, który mimo swej złudnej idylliczności jest mi bliski.

Po pierwsze: zmiana modelu przeżywania dnia wolnego, wcale nie zmniejszy liczby osób pracujących w niedzielę. Bo przecież wzrośnie zapotrzebowanie na obsługę teatrów, kin, kawiarni i innych miejsc, gdzie pójdziemy z rodziną i znajomymi. Bo ktoś te bilety musi sprzedać. Zamknięcie hipermarketów, ograniczy co prawda, zwykle toksyczną, pracę kasjerów czy szeregowych pracowników, ale czyż praca w małej gastronomii – kawiarniach i knajpkach czasami nie jest równie zła?

Po drugie: istniejące galerie handlowe są hybrydą, gdzie zwykłe zakupy pomieszane są z możliwością celebracji wolnego czasu. Bo przecież po obkupieniu się w bluzki z przeceny, można spokojnie pójść na kawę czy lody i spędzić miło czas na pogaduchach. Trudno rozgraniczać, że popołudniowe wyjście do kina w lokalnym domu kultury jest dobre, a obejrzenie tego samego filmu w galeryjnym multipleksie złe. Współczesne świątynie kapitalizmu wyraźnie wyprzedziły naszą obyczajowość.

Niedzielny handel, to jeszcze jedna z pozostałości po dzikim kapitalizmie lat 90-tych. Nie do pomyślenia w Niemczech :). Ograniczenie handlu może dać dużo dobrego. Jak do wszystkiego, trzeba się do tego zabrać z głową.

letni
O mnie letni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka