Przepraszam, że ja jeszcze wokół wiadomej sprawy, ale tym razem już tylko po to, żeby się podzielić z Państwem moim osobistym ubawem, a zarazem zadziwieniem nad meandrami, jakimi porusza się „Dziennik”, przebijając chyba tym razem nawet swoje słynne zygzaki z czasów „afery Wolszczana”.
Otóż dziś na stronie głównej pojawił się banerek „Wojna z chamstwem w Internecie. Przyłącz się”. Okazuje się, że w całej aferze od początku nie chodzi o złamanie zasad, o szantaż, o pytanie, dlaczego akurat Kataryna, w ogóle o Katarynę czy prawo do anonimowości, ale o to, żeby użytkownicy Internetu nie pisali „ch… ci w d…” i takich tam. Pod apelem lista nazwisk osób całkiem zacnych, ale zapewne słabo zorientowanych, o co tu w ogóle idzie i nie znających kontekstu. Bo w sumie hasło słuszne, więc o co chodzi?
To poglądowa lekcja, jak postarać się przekuć swój piramidalny blamaż w szlachetną akcję społeczną. Piszę „postarać”, bo trzeba być skrajnym naiwniakiem, żeby nie dostrzec tej manipulacji. A poza tym „walka za chamstwem w Internecie” ma tyleż samo sensu, co walka z przeklinaniem na ulicach. Może i taką akcję „Dz” by ogłosił, bo komentarzy z bluzgami można nie czytać, ale słuchu sobie wyłączyć nie sposób i mnie bardziej przeszkadza, gdy ktoś przy mnie i moim dziecku rzuca k… niż gdy jakiś palant nazywa mnie w jakimś komentarzu żałosnym pismakiem.
A tymczasem Michał Karnowski usiłuje dowodzić w swoim dzisiejszym felietonie, że kto broni Kataryny prawa do anonimowości i ma pretensję do jego gazety, ten broni internetowego chamstwa. Michale, kolejne gratulacje, dialektykę masz opanowaną do perfekcji.
P.S. Adminów proszę, żeby umieścili ten mój tekścik poza pierwszą górną trójką. Dość już o tej żałosnej akcji na samym czole S24.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości