Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
119
BLOG

O Powstaniu raz jeszcze

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Rozmaitości Obserwuj notkę 17

Jestem na wakacjach dość daleko od Warszawy, ale w Polsce. Przy komputerze siedzę znacznie mniej, za to więcej na siodełku rowerowym. Siłą rzeczy bardzo pobieżnie śledzę wydarzenia i dyskusje.
Powstanie Warszawskie jest ważne, pisałem o nim na Salonie24 kilka razy i za każdym razem zbierałem cięgi od tych, którzy uważają, że w rocznicę jego wybuchu wolno wyrażać jedynie opinie bezkrytyczne oraz że oni mają monopol na jedynie słuszną interpretację historii. Nie muszę wyjaśniać, że z takim stawianiem sprawy radykalnie się nie zgadzam: powtarzam kolejny raz, że najlepszy moment na stawianie trudnych pytań i tez jest właśnie 1 sierpnia.
Moich opinii o Powstaniu w sensie militarnym i politycznym nie zmieniam, kto chce, znajdzie je w archiwum mojego bloga. W sensie ideowym jestem także mocno sceptyczny: wizja, zaprezentowana przez Jarosława Marka Rymkiewicza w „Kinderszenen”, jest spójna, ale na pewno nie chciałbym, żeby na takiej podstawie (krwawej, emocjonalnej, straceńczej estetyki) była budowana pomyślność mojego kraju.
Cieszę się natomiast, że: po pierwsze – coraz powszechniejszy jest zwyczaj wyrażania szacunku dla powstańców w godzinie W, 1 sierpnia o 17. Gdziekolwiek będę jutro o tej porze, na pewno stanę na minutę, choć wątpię, żeby moim śladem poszło wiele osób w koszmarnych, nadmorskich miejscowościach turystycznych. Po drugie – że trwa i żywa jest dyskusja, a krytyczne opinie o przywódcach powstania i jego zasadności wydają się odzyskiwać należne im miejsce: nie jako powielenie komunistycznej propagandy, ale jako pełnoprawne poglądy na ważne wydarzenie polskiej historii.
I tu mam pewien żal i dyskomfort. Kilka dni temu swoje bardzo krytyczne poglądy na powstanie, a zwłaszcza na jego przywódców, zaprezentował znany emigracyjny historyk, też powstaniec, Jan Ciechanowski. Wiele z nich pokrywa się z argumentami, jakich ja używałem w swoich sporach tutaj (dla przykładu: nie można uznać, że „wybuchu powstania nie dało się powstrzymać”, skoro uznajemy, że AK była w pełni zdyscyplinowaną armią, której żołnierze słuchali rozkazów; innymi słowy – użycie takiego argumentu oznacza deprecjonowanie samej AK). Niestety, Jan Ciechanowski zdecydował się udzielić wywiadu na ten temat „Przeglądowi”. Zakładam, że jako emigrant mógł sobie nie zdawać sprawy z kontekstu, w jakim umieszcza swoje wypowiedzi i argumenty. Nie mam nic przeciwko „Przeglądowi” jako takiemu, choć oczywiście jest to pismo ideowo z gruntu mi obce. Jednak za sprawą wspomnianego wywiadu, zasadne, sceptyczne poglądy Ciechanowskiego zostały wpisane w lewicową tradycję deprecjonowania PW. Ja zaś od lat walczę o to, aby sceptycyzm wobec PW jako przedsięwzięcia militarnego i politycznego, zyskał niezależność jako w pełni uprawniony pogląd w niepodległej III RP. Być może za kilka lat tak się właśnie stanie.
Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj17 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Rozmaitości