Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
122
BLOG

O moim braku konceptu

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Rozmaitości Obserwuj notkę 98

Czuję się w obowiązku pokrótce wyjaśnić sytuację. Trochę po to, aby wprowadzić niezorientowanych, a trochę dlatego, aby subiektywna wersja Wojciecha Sadurskiego nie pozostała jako jedyna obowiązująca.
WS stwierdził bowiem, iż został przeze mnie zablokowany, ponieważ nie stało mi konceptu na polemikę z nim, a i mój dowcip jest nieco przyciężki, nie to, co jego lotny dowcip profesorski. Na temat lotności dowcipu prof. Sadurskiego wobec domniemanej nielotności mojego nie będę się wypowiadał, bo każdy może tu mieć swoje zdanie. Cieszy mnie, że prof. Sadurski ma znakomite o sobie samym i wyraża je z taką finezją, przy okazji wbijając szpile oponentom. Grunt to dobre samopoczucie.
Jeśli jednak chodzi o rzekomy brak konceptu do dalszej polemiki, to tu jednak prof. Sadurski przedstawia sytuację fałszywie. Nie idzie tu o brak konceptu, ale po prostu o to, że z chamem się nie polemizuje. Chama się wyrzuca.
Polemizować mogłem z dawnym prof. Sadurskim, z którym różniło mnie wiele, ale który argumentował nierzadko z wdziękiem, polotem i kulturą. Z nowym prof. Sadurskim, który dorównał w swoich agresywnych atakach patentowanym salonowym (w sensie: wpisującym się na Salonie) chamom polemizować nie ma sensu. Tym bardziej że z rozbrajającą szczerością wyznaje prof. Sadurski, iż gazet, która tak namiętnie krytykuje, obrażając przy tej okazji mnie osobiście, w ogóle nie czyta. Nie ma zatem pojęcia, o czym pisze, ale pisze o tym wiele i z pasją. Tak na marginesie, jestem przekonany, że dotyczy to 90 proc. zagorzałych krytyków prasy kolorowej, a sam WS nie byłby w stanie obronić swoich druzgocących zarzutów, gdyby przyszło mu argumentować nie z wyżyn swojego ogólnikowego, arcybłyskotliwego dowcipu, ale na podstawie konkretnego przykładu rozłożonego przed nim numeru gazety.
WS napisał, że kierował pod moim adresem jedynie „żarciki”. Widocznie definicja żartu Pana Profesora jest niezmiernie szeroka i obejmuje także obelgi, jakimi przypadkową osobę może obrzucić rzygający pod murem pijaczek. No, ale to już oczywiście sprawa samego WS.
Prof. Sadurski obraził mnie w ostatnim czasie kilkakrotnie, z, jak sądzę, pełną świadomością. Być może dla niego taka sytuacja jest naturalna – gdy przydarzy to się jemu samemu, po prostu ociera twarz i udaje, że się nic nie dzieje. Ja przyjąłem w Salonie inną strategię, o czym wiedzą doskonale wszyscy stali uczestnicy tutejszych dyskusji: chamstwo, tałatajstwo i żuleria nie ma na mój blog wstępu, podobnie jak ci, którzy sądzą, że mogą mnie na nim obrażać. Pan profesor był uprzejmy właśnie do tej kategorii dołączyć, wobec czego zrobiłem z nim to, co z resztą tego towarzystwa: zablokowałem. (Niektórzy inni przeze mnie zablokowani natychmiast wykorzystali sytuację, zlatując się na blog WS i wypisując tam swoje przemyślenia na mój temat. Dal niektórych spośród nich to chyba jedyna racja bycia w Salonie24, co właściwie mi pochlebia. )
Wojciech Sadurski zauważył także, iż moja deklaracja o niepodawaniu ręki jest „groteskowa”. Cóż, rozumiem, że Pan Profesor ma inne niż ja standardy i chętnie podaje rękę osobnikom, którzy mieszają go regularnie z błotem. Podziwiam tolerancję, sam jednak wychodzę z założenia, że jeśli ktoś regularnie mnie obraża, to szanując samego siebie muszę uznać, iż nie warto wymieniać z nim uścisków dłoni. Nazywanie takiego podejścia „groteskowym” mówi zresztą wiele o WS.
Igor Janke wystosował do obu nas zaproszenie na spotkanie. Chętnie z niego skorzystam. Pod warunkiem wszakże, iż przedtem doczekam się ze strony Wojciecha Sadurskiego przeprosin.
 
Przy okazji: antynagrodę Hieny Roku dostał tym razem Wojciech Cieśla z „Dziennika” za wymyślony wywiad z Jackiem Chwedorukiem. Część dziennikarskiego środowiska jest oburzona. To była przecież zwykła pomyłka!
Trudno mi sobie wyobrazić, jakiego typu pomyłka mogła spowodować opublikowanie zmyślonego wywiadu z istniejącą realnie osobą. Zwracam jednak uwagę, że ta sytuacja nie tylko nie różni się niczym, ale nawet więcej: jest gorsza niż ewidentne pomyłki, za które w poprzednich latach tę samą antynagrodę dostawały bulwarówki. Pomylenie osoby widocznej na zdjęciu może się bowiem faktycznie zdarzyć („Fakt” zaliczył taką wpadkę i mimo, iż nie budziło żadnych wątpliwości, że miała miejsce zwykła, choć rzeczywiście fatalna w skutkach pomyłka, dostał za nią Hienę) i wie to każdy, kto zna pracę którejkolwiek redakcji prasowej. Stworzenie fikcyjnego wywiadu to jednak całkiem inna rzecz. To już, by tak rzec, wyższa szkołą jazdy. Przy czym przeprosiny były i tu, i tam.
Czekam teraz na ostrą reakcję prof. Sadurskiego, który oburzy się na standardy, jakimi rządziła się redakcja „Dziennika” – zwłaszcza, że nie był to pierwszy podobny w niej przypadek.

 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj98 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (98)

Inne tematy w dziale Rozmaitości