Igor Janke pisze dzisiaj w „Rzeczpospolitej" o tym, jak PiS może doprowadzić do ostatecznego skonsumowania przystawek i że taki efekt rządów Jarosława Kaczyńskiego byłby z korzyścią dla polskiej polityki. Jednak optymizm Igora (stonowany jedynie na końcu tekstu pytaniem, czy cena, jaką za wyeliminowanie LPR i Samoobrony zapłaciłaby polska polityka, była warta efektu) zasadza się na dwóch bynajmniej nie pewnych założeniach.
Pierwsze - że Samoobrona i LPR faktycznie nie przejdą w najbliższych wyborach progu 5 procent (obojętnie, czy będą startować jako osobne partie, czy jako jeden LiS).
Drugie - że nieprzekroczenie tego progu oznacza ich trwałe wyeliminowanie ze sceny politycznej.
Oba te założenia w obecnej sytuacji wydają się mocno niepewne.
Istnieje kilka hipotez, wyjaśniających zachowanie Andrzeja Leppera. Jedna - że chodzi o to, aby poprzez zamieszanie i skłonienie PiS-u do podjęcia decyzji o przyspieszonych wyborach uciec przed kompromitującymi informacjami, w szczególności tymi, które mógłby przekazać Stanisław Łyżwiński, który nie ma zamiaru „tonąć sam". Druga - że Lepper wszystko przekalkulował i wyszło mu, że jeżeli teraz z hukiem opuści koalicję i wróci do roli zawziętego, populistycznego opozycjonisty, ma większe szanse na wejście do parlamentu w kolejnych wyborach, których spodziewa się raczej prędzej niż później. Nawet jeśli będzie za to musiał zapłacić odejściem z partii dużej grupy członków.
Te dwa wyjaśnienia nie tylko nawzajem się nie wykluczają, ale wręcz uzupełniają. Choć oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że Lepper właściwie żadnej wyraźnej decyzji wciąż nie podjął.
Jest jednak całkiem możliwe, że wobec zużywania się wizerunku PiS-u, zwłaszcza wśród najradykalniejszych wyborców, potencjalnie mogących głosować na Samoobronę, taka Lepperowa kalkulacja mogłaby się udać. Zawsze łatwiej być opozycją, a w konfiguracji takiej, w jakiej był Lepper, sztuką jest wyklamkowanie się z rządu w odpowiednim momencie, aby w kluczowym okresie kampanii wyborczej móc bez oporów krytykować władzę i spychać na nią odpowiedzialność za wszystko - także to, co się wcześniej zrobiło samemu. Najłatwiej zaś być opozycją skrajnie populistyczną, bez poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności za państwo. Nie mam wątpliwości, że Lepper takiej odpowiedzialności nie czuje. Jarosław Kaczyński natomiast jednak tak i dlatego Samoobrony nigdy nie będzie w stanie przebić. Gdyby chciał to zrobić, niczym nie różniłby się już od swojego byłego (?) koalicjanta.
Jeśli zrealizowałby się taki właśnie wariant, cała koncepcja likwidacji przystawek, a w szczególności Samoobrony, ległaby w gruzach. I wtedy pytanie Igora z zakończenia jego tekstu - na które odpowiedź jest wątpliwa nawet gdyby Lepper faktycznie zniknął ze sceny - zyskuje odpowiedź jasną i klarowną: Jarosław Kaczyński zapłacił, kosztem jakości życia politycznego i nas wszystkich, za bubel. Za coś, co było tylko mrzonką i nie zostało zrealizowane.
Może być zresztą i tak - to jest drugi wariant - że Samoobrona, a może i LPR, do nowego Sejmu faktycznie nie wchodzą. Czy to oznacza ich ostateczną eliminację? W przypadku LPR - być może tak. W przypadku Samoobrony - wątpię. Lepper ma niesamowitą ambicję i charyzmę. Owszem, nadszarpniętą ostatnimi czasy, ale gdyby znalazł się poza Sejmem, kompletnie nic już nie hamowałoby go przed najradykalniejszymi działaniami. Zarazem miałby za sobą historię bezprzykładnej legitymizacji własnej osoby, którą zawdzięczałby właśnie Jarosławowi Kaczyńskiemu. Idę o zakład, że nie byłby to koniec jego politycznej kariery.
Koszt, jaki pociągało za sobą zrobienie z Leppera wicepremiera, jest wielki, choć wciąż nie w pełni widoczny. Złamania pewnych barier nie dostrzega się od razu. Być może nie będą dostrzegalne aż do chwili, gdy jakiś lepperopodobny, ale radykalniejszy populista nie powoła się na jego precedens jako dowód na to, że nie ma tabu - każdy może rządzić krajem. Pierwsze tę barierę naruszyło SLD, robiąc z Leppera wicemarszałka Sejmu. Tą drogą, o wiele dalej, poszedł PiS. I jego liderzy do dziś muszą z tego powodu czuć psychiczny dyskomfort - nie bez powodu przy każdej okazji obaj bracia Kaczyńscy powtarzają, że to Platforma zmusiła ich do zawarcia takiej koalicji.
Zatem, drogi Igorze, Twój optymizm jest mocno przedwczesny, a cały Twój tekst odbieram jako próbę przekonania siebie samego, że w beczce dziegciu jest jednak choć łyżeczka miodu. Przykro mi, ale ja tego miodu nie czuję.
P.S. Free Your Mind stawia poniżej dobre pytanie: czy gdyby Lepper trafił za kratki to nie byłby koniec jego kariery? Trzeba sobie postawić pytanie, czy za kratki trafić może. Na razie nie mamy żadnych twardych dowodów ani zarzutów, mamy tylko sugestie i aluzje. To dziwne, bo gdyby twarde dowody były, po prostu powinien wpłynąć wniosek o pozbawienie immunitetu i kropka.
W sprawie seks afery wygląda na to, że może być wiele odrażających szczegółów, ale czy sumujących się do zarzutów karnych? Wątpię.
Generalnie zgoda - więzienie pewnie ukręciłoby karierę Leppera, ale na razie wygląda na to, że nie bardzo jest go tam jak wsadzić.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka