Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
81
BLOG

Pytamy Zbigniewa Ziobrę

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 70

We wtorkowym „Fakcie" wywiad ze Zbigniewem Ziobrą. Ministrowi sprawiedliwości zadaliśmy pytania, które, mam nadzieję, odzwierciedlają to, co wielu w tej sprawie wydaje się ważne i o co sami chcieliby ministra spytać.

Mnie najbardziej intryguje pytanie, jak to możliwe, że Kaczmarek - jeśli przyjąć oficjalną tezę Jarosława Kaczyńskiego, że był on sprytnie zagnieżdżonym kretem „układu" - przez tak długi czas spokojnie pracował jako zaufany człowiek w systemie, stworzonym przez PiS. Bo przecież mówimy jeszcze o czasach, gdy w MS rządził Lech Kaczyński. Warianty odpowiedzi są zasadniczo dwa. Pierwszy - że liderzy tej formacji wykazali się zadziwiającą naiwnością akurat w tym jednym przypadku. Czy to nie stawia pod znakiem zapytania ich politycznych kompetencji i sprytu? Myślę, że ten wariant można uznać za stosunkowo mało prawdopodobny. Drugi - że przynajmniej przeszłość Kaczmarka, jeśli nie jego kontakty, była znana od dawna, ale z jakiegoś powodu nie przeszkadzała. Istnieje też wariant, że Kaczmarkowy udział w „układzie" wcale nie był tak głęboki albo zgoła go nie było. Oczywiście wiele zależy od tego, jak definiujemy „układ" i czy traktujemy serio wyborcze wypowiedzi premiera.

Jestem ogromnie ciekaw, co i czy w ogóle zostanie w końcu pokazane. W jaki sposób miał Kaczmarek działać w układzie? Łamiąc prawo czy nie? Komu pomagał i w czym? Jak przeszkadzał w budowaniu IV RP? I tak dalej, i tak dalej.

To łączy się z kolejnym pytaniem, jakie zadaliśmy ministrowi: jaki właściwie Kaczmarek miał powód, żeby ostrzegać Leppera? Bo o tym motywie do tej pory właściwie nic nie wiemy.

Czy Zbigniew Ziobro odpowiada na te pytania przekonująco - Państwo ocenicie sami. Ja, jako współprowadzący rozmowę, zachowuję swoją opinię dla siebie.


Ja tymczasem wyjeżdżam na urlop. Komputer zawsze biorę z sobą, ale nabrałem ochoty na odpoczynek od Salonu24. Pod moim poprzednim wpisem, dotyczącym spraw, wydawałoby się, umieszczonych na tak wysokim poziomie abstrakcji, że nie powinny budzić zbyt silnych emocji, pojawiło się bowiem kilka postaci, które nazywam pałkarzami. Każdy, kto zetknął się tutaj z induwiduami gotowymi zmieszać z błotem każdego, kto nie jest dość prawomyślny, wie, o kim piszę.

Oczywiście tacy są po obu stronach sporu, a że zdarza mi się nieustannie obrywać od obu stron, więc tę grupę mam dość dobrze rozpoznaną. Wiele razy zastanawiałem się, jak się do pałkarzy ustosunkować. Pamiętam, jaki rwetes wywołał kiedyś Rafał Ziemkiewicz, gdy jeszcze w Salonie pisywał, określając to towarzystwo jako internetowe mendy. Po wielu miesiącach dochodzę do wniosku, że tak właśnie trzeba o nich mówić, bo tym są: grupą chamskich, agresywnych wirtualnych kiboli, gnojących każdego, kto się z nimi nie zgadza choćby na milimetr. Najśmieszniejsze, że na ogół zdarza im się atakować tych, do których teoretycznie pod względem poglądów im bliżej. Ale taka już widać natura jakobinów.

Odrzucam wobec nich wszelki konwenans. Nie zasługują, żeby go wobec nich stosować. Należy ich traktować - i to jest mój apel do tych wszystkich, z którymi udaje mi się znaleźć wspólny język i traktować się z szacunkiem, nawet jeżeli się z sobą nie zgadzamy - jak na to zasłużyli. Tak jak się traktuje prymitywnego chama, który wtargnie do domu: za kapotę i won za drzwi. Tylko tak uda się zachować jako taki poziom rozmowy. Trzeba ich zepchnąć do kilku gett, w których podobni im fanatycy dadzą im jakąś przestrzeń. W każdym razie u mnie miejsca dla nich nie ma.

Z drugiej strony cieszę się, bo widzę, że pojawiają się kolejni, nowi komentujący, z którymi można normalnie rozmawiać, samemu wyciągając z tego korzyść. No i całkiem spora jest grupa tych, którzy są od dawna i nadal potrafią rozmawiać. Ich zawsze miło mi u mnie gościć.

Wielka szkoda, że awantura, wywołana przez pałkarzy, zdarzyła się akurat w kontekście wywiadu z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem. W dyskusji pod moim wpisem, traktującym o wywiadzie, pojawił się bardzo ciekawy wątek wykształciuchów i inteligencji, na pewno wart zgłębienia. Mam nadzieję, że będzie w najbliższym czasie okazja.

Tymczasem ruszamy na północ, w okolice jeziora Wdzydze. Urlopy zawsze spędzam w Polsce, bo cholernie piękny i ciekawy jest ten nasz kraj, i wbrew pozorom dużo jest w nim jeszcze zapoznanych miejsc.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj70 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (70)

Inne tematy w dziale Polityka