Początek kampanii, PiS w ostrym natarciu, Platforma obrywa.
W sprawie czarnych billboardów PO trzeba oddzielić ich zawartość od kwestii prawnych. W kwestiach prawnych wydaje się, że sztab PO dał ciała. Dla mnie miarodajna jest wypowiedź Ferdynanda Rymarza, który stwierdził, że billboardy powinny być podpisane. Nie wiem wprawdzie, czy Rymarz wziął pod uwagę to, że zostały ustawione jeszcze przed ogłoszeniem terminu wyborów przez prezydenta, ale zakładam, że tak. Poza tym wygląda na to, że w Platformie ktoś sprawy nie dopilnował, bo ewentualne zastrzeżenia trzeba było przewidywać. Poza tym tłumaczenia liderów były niespójne, jakby zostali kompletnie zaskoczeni i nie mieli na podorędziu nawet żadnej wersji ratunkowej. Jeżeli tak jest na początku kampanii, to jak będzie dalej?
Trochę mi to przypomina aferę z HGW w Warszawie i jej oświadczeniem majątkowym. Ostatecznie sąd przyznał jej rację, ale jest przecież jasne, że sztab HGW się wtedy nie popisał, bo kilkumiesięczna sądowa przewałka na pewno nie była jego intencją.
Inna sprawa to zawartość billboardów. To klasyczna wyborcza reklama negatywna, która pojawiła się już w poprzedniej kampanii i wtedy jej mistrzem okazało się PiS. Ja z taką reklamą kłopotu nie mam, o ile nie mówi się w niej oczywistej nieprawdy. Wtedy może się obrócić przeciwko tym, którym ma służyć. Kampanie w USA od dziesięcioleci opierają się na reklamie negatywnej i ma to tę dobrą stronę, że przy okazji wychodzi na jaw wiele uczynków, które startujący chcieliby chętnie ukryć.
Z tym że plakaty PO nie mają takiej mocy informacyjnej. Trudno też powiedzieć, że mówią prawdę albo nie, ponieważ zawierają subiektywną ocenę. To działanie na emocje, bez żadnej zawartości merytorycznej. Mają podobną wartość jak plakaty o tym, że „zasady zobowiązują". Niech i tak będzie, ale niech w takim razie liderzy PO nie jęczą, kiedy PiS będzie odpowiadać w ten sam sposób - grając na emocjach.
Punkt dostaje pan prezydent za swój appendix do niedawnej wypowiedzi o Polsce dla bogatych, którą i ja komentowałem. Dziś Lech Kaczyński powiedział: „Nie jesteśmy przeciw bogatym, jesteśmy za tym, żeby Polacy się bogacili, tylko uczciwie". Dobrze, że to wyjaśnienie zostało wyraźnie wypowiedziane; szkoda, że dopiero po jakimś czasie i chyba pod wpływem reakcji na wcześniejsze przemówienie, bo pozostaje często tylko pierwsze wrażenie.
Wielkim ryzykantem okazał się Roman Giertych, biorąc do koalicji Janusza Korwin-Mikkego. Korwin to niezwykły człowiek, ale ma też wielki talent to niweczenia w jednej chwili jakiegokolwiek kapitału politycznego - poza tym wśród swoich najzagorzalszych zwolenników - jaki udaje mu się kiedykolwiek zebrać. Dawno temu, podczas jeden z kampanii, pracował przy nim mój kolega. Stawał na głowie, żeby pokazać lidera UPR atrakcyjnie i nawet coś drgnęło w sondażach - póki w jednym z programów Korwin (mimo wcześniejszych błagań, aby tego nie robić i nie wchodzić na żaden ze swych ulubionych kontrowersyjnych tematów) nie wyskoczył z tezą (wśród starych upeerowców od dawna znaną), że rządy Hitlera miały wiele dobrych stron - np. budowano dobre drogi. Od tego czasu nikt go już w czasie tamtej kampanii poważnie nie traktował.
Co będzie tym razem? Już umieram z ciekawości.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka