Kuszenie Jezusa na pustyni to obowiązkowa lektura wszystkich kuszonych, ale i tych, którym się wydaje, że są wolni od pokus. Zło można pokonać. Trzeba je tylko nazwać złem, czego ono bardzo nie lubi, wszak swoje wojny z dobrem wygrywa tym łatwiej, im bardziej jest odruchowe i bezmyślne, schowane za pozorami dobra i naturalnej konieczności. Dobro tymczasem zawsze potrzebuje sprzymierzeńców świadomych i wytrwałych. Jest twórcze, potrafi zaskakiwać i stale przynosi więcej niż od nas dostaje.
Mateusz chce uprzytomnić czytelnikowi, że Jezus jest zapowiedzianym Mesjaszem, który doskonale wypełnia Prawo, dlatego akcentuje człowieczeństwo Jezusa i jego posłuszeństwo. Nie pisze, jak Łukasz, że „Jezus pełen Ducha Świętego przebywał w Duchu na pustyni”, ale że to „Duch wyprowadził Jezusa na pustynię”. Mesjasz jest tu najpierw uprzywilejowanym „miejscem” działaniom Ducha, kimś doskonale posłusznym natchnieniom Boga i dopiero to posłuszeństwo otwiera mu drogę do pełniej podmiotowości. Dwukrotne użycie symbolicznej liczby czterdzieści (40 dni i 40 nocy) zrównuje pobyt Jezusa na pustyni z czterdziestoletnim błądzeniem plemion izraelskich po bezdrożach Półwyspu Synajskiego, które miało przekształcić je w naród ufundowany na liturgii i na Prawie Bożym. Pustynia, niedostatek, post i żaliwa modlitwa w obu tych przypadkach intensyfikują życie wewnętrzne podmiotu.
Symboliczna jest także sekwencja pokus. Dla Łukasza, który pierwsze rozdziały swojej księgi komponuje w oparciu o symboliczną opozycji między Jerozolimą i Nazaretem, ważny jest opis kuszenia w świątyni jerozolimskiej, za jego pomocą Łukasz chce zdemaskować fałszywą teologią i pokusę magicznej pobożności, dlatego ten motwym umieszczaj na końcu, tymczasem Mateusz kończy swój opis kuszenia rozbudowaną narracją o diable domagającym się od Syna Bożego pokłonu i adoracji w zamian za rządy nad światem, chce bowiem położyć główny akcent na duchowym aspekcie kuszenia, a nie tylko na jego wymiarze symbolicznym. Jezus skutecznie opiera się złu nie tylko dlatego, że jest prawdziwą i niepojętą świątynią Boga, pełną Ducha Bożego, jak chce Łukasz, ale także dlatego, że przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy wytrwale kłaniał się Bogu i adorował Go na pustyni, ma zatem realne, czytelne dla każdego podstawy, żeby zło przezwyciężyć.
Życie publiczne ma własną gamę pokus, dziwnie podobnych do tych, z jakimi walczą pustelnicy. Pokusa łatwego chleba bywa tu nawet silniejsza niż na pustyni, bo w wielkich zbiorowiskach ludzkich i w wielkich wydatkach budżetowych łatwo ukryć własne lenistwo, aby następnie ponad prawem i wbrew elementarnym odruchom sprawiedliwości przejść od razu do maksymalnej korzyści własnej i nazwać ją przewrotnie „sprawiedliwą płacą”. Pokusa łatwego chleba przybiera tu postać korupcji administracyjnej lub zawłaszczenia państwa, ale choć obywatele wszystkich krajów ją potępiają, odradza się ona łatwo wszędzie tam, gdzie ustawodawca nie umiał skrzyżować kompetencji tak, żeby interesy grupowe zmusić do wzajemnej kontroli, a ludziom zdolnym do służby publicznej tę służbę umożliwić.
Pokusa magicznej pobożności, której Jezus doświadczył na narożniku świątyni, w życiu publicznym przybiera formę nadużywania symboliki religijnej do celów politycznych lub odżegnywania się od tej symboliki w imię tych samych celów, zaś w groźniejszej postaci polega na wynoszeniu pod niebiosa dobra republiki w słowach tylko, a nie w konkretnej służbie.
Pokusa władzy, w królestwie Lewiatana najsilniejsza ze wszystkich, początkowo przybiera postać drobnych kompromisów ze złem, nie tych, których przed okiem kamer domaga się koalicjant, bo wcale nie muszą być złe, ale tych, które partia i polityk czynią ze sobą, rozdając słodycze dorosłym i wykradając je dzieciom. W postaci groźniejszej przybiera ona postać bezwzględnego populizmu, profesjonalnego polowania na kaprysy wyborów i utożsamiana go z profesjonalizmem politycznym. Każda poważna i dobrze przygotowana rozmowa o realnych problemach jest największym wrogiem tej pokusy, aczkolwiek to nie ona jest zwycięstwem ostatecznym.
Inne tematy w dziale Polityka