W Rosji nie ustają protesty po wyborach do Dumy Państwowej. Opozycja zarzuca rządzącej "Jednej Rosji" - partii Putina - że ta sfałszowała wybory, w których uzyskała /wg tamtejszej Centralnej Komisji Wyborczej/ 49,3 % głosów. Co jest zwycięstwem, ale może nie pozwolić na samodzielne rządzenie.
Służby porządkowe przez kilka dni manifestacji zatrzymały setki osób.
Wydawało się, że Putin i jego przyboczny - Miedwiediew - mają władzę absolutną. Pozwalalali sobie nawet na chwilową zmianę miejsc, choć wiadomo było, kto w tym tandemie jest szefem.
Dziś coś wymyka się im z rąk. Opozycja zdołała przekonać część Rosjan do wyjścia na ulice i wznoszenia haseł przeciwko Putinowi, co staje się groźne dla spokoju i porządku publicznego - modelu putinowskiego.
Jednak czy manifestacje pod czerwonymi sztandarami, z Ziuganowem czy Żirinowskim w tle, to jest alternatywa dla współczesnej Rosji? Oni chętnie cofnęliby się do czasów Związku Radzieckiego i pewnie znajdą takich Rosjan, którzy podzielają ich tęsknotę.
Tylko, czym dla Europy - w tym dla Polski - mogłaby stać się ich władza? Na pewno nie przyniosłaby stabilizacji i poprawy współpracy z Europą. Raczej byłaby utwierdzaniem podziałów, na podłożu starych fobii.
Putin jest już w jakiś sposób przewidywalny dla świata. Tamci, to amatorzy, którzy pyskują i organizują zadymy, ale bez własnego pomysłu na nowoczesne rządzenie.
Pamiętam, jak wielu patrzyło z sympatią na rewolucje w Afryce Północnej. Mieli nadzieję na demokratyzację i uważali, że można przeskoczyć nagle zapóźnienia cywilizacyjne i miejscowe obyczaje. Co tam jest dziś? Na pewno nie ma demokracji. Głównie jest kontrolowana zmiana miejsc, bywa anarchia i chaos. Ludzie dalej żyją w nędzy, a niektórzy są zamykani do więzień.
Rosja jest naszym sąsiadem i wolałabym, aby na naszej wschodniej granicy panował spokój. Bałagan i dojście do władzy oszołomów - spod czerwonego sztandaru - nie jest potrzebne: światu, Europie, więc i Polsce.
Inne tematy w dziale Polityka