Kiedy Joanna Mucha została mianowana na stanowisko ministra sportu i turystyki, było to kompletnym zaskoczeniem, nawet dla części jej koleżanek i kolegów z Platformy Obywatelskiej. Jagna Marczułajtis - poseł PO, kiedyś snowbordzistka z sukcesami - pozwoliła sobie na wypowiedź, iż były lepsze kandydatury.
Dziś pani minister Mucha jest ostrzeliwana ze wszystkich stron. I głównie przez mężczyzn, bo też oni przypisują sobie większą od kobiet, wiedzę - tak praktyczną, jak i teoretyczną - w temacie: sport. Ale ta krytyka jest dosyć mięciutka, bo jednak tyczy działań ładnej kobiety.
A teraz wyobraźmy sobie, że nominację ministerialną w resorcie sportu i turystyki otrzymałby np. Grzegorz Schetyna, polityk PO i czynny piłkarz-amator. Sądzę, że mielibyśmy wojnę. Kibole - inspirowani przez część opozycji - szturmowaliby ministerstwo. A i zadym byłoby sporo.
Przed wielką europejską imprezą piłkarską, potrzebny jest spokój i wspólne działanie, aby nie doszło do kompromitacji Polski. Trzeba usuwać przeszkody i niedoróbki, aby Euro2012 odbyło się na miarę naszych możliwości.
Już zbudowano kilka stadionów oraz unowocześniono drogi.
Budowy wciąż trwają i nawet jeśli nie wszystkie zostaną ukończone na mistrzostwa, to z czasem: tak. I pozostaną, dla naszej wygody.
Przyznanie Polsce organizacji Euro2012, to był kop i świetna motywacja, aby z determinacją przystąpić do unowocześniania naszego kraju. I raczej to wykorzystaliśmy, wykorzystujemy i jeszcze będziemy wykorzystywać.
Minister Mucha jest już dużą dziewczynką i wiedziała co robi - zgodziła się być buforem. A drwiące uśmieszki i chęć łapania jej na braku kompetencji, przełknie, boć nie jest sama i to zapewne "piłkarze" z Platformy wykonują właściwą robotę. Tylko trochę poza kamerami.
Dobry ruch taktyczny. Wykiwano "obronę" przeciwnika, aby wyjść na czyste pole, bez spalonego. Teraz tylko "ciąg" na bramkę i będzie piękny gol - udana impreza...
Inne tematy w dziale Polityka