Zastanawiające zainteresowanie rozrodczością, można zaobserwować - ostatnio - u niektórych panów, których o to się już nie podejrzewało, albo wcale...
I tak: całkiem niedawno pan Seweryn Blumsztajn obnosił się - na Manifie - z podręcznym transparentem, na którym widniał napis: "P.....lę, nie rodzę". Co wzbudziło we mnie spore rozbawienie, bo też nie podejrzewałam pana Blumsztajna, aby posiadł umiejętność, z której nie chce skorzystać, albo żeby natura go, aż tak bogato obdarowała. Ale, przecież skoro wprost sugeruje..., to może wie i na wszelki wypadek, aby nikt nie próbował się na niego seksualnie zamachnąć, bądź pozwalał sobie na składanie tychże propozycji, uprzedza. Może i to jest uczciwe podejście.
Wczoraj - natomiast - "wyskoczył" prezes Kaczyński, który stwierdził, że premier Tusk, chce zlikwidować naród polski. Podobno ma to związek z dzietnością i zrodziło się na obserwacjach liczebności małoletnich w piaskownicach oraz na fali niefrasobliwej wypowiedzi premiera, że rodziny bezdzietne państwo kosztują najmniej.
Tego było panu prezesowi już za dużo i postanowił wziąć swoje sprawy w swoje "ręce", bo jak Tusk tak, to prezes "tak". Dotąd się dzielnie trzymał w swym kawalerskim stanie i ani w głowie była mu rozrodczość, ale teraz może chcieć się poświęcić. A, że nie lubi w swojej partii sprzeciwu, to panie w wieku rozrodczym - a zadeklarowane partyjnie - powinny liczyć się z otrzymaniem propozycji... Kiedyś gotowa na wszystko, włącznie z poślubieniem pana prezesa, była Nelly Rokita, a przecież kobieta - wtedy i dziś - zamężna. Ale tej ostatniej potrzebie politycznej, byłoby jej teraz - chyba - trudno sprostać, no chyba, że z zastosowaniem in vitro /co jest możliwe/. W każdym razie, po owocach ich poznamy.
Ech, ta wiosna i ten Tusk, to potrafią ludziom zawrócić w głowach i namieszać w seksualności.
Inne tematy w dziale Polityka