W czwartek - wczesnym wieczorem - odbył się pogrzeb Mohameda Meraha, który zamordował siedem osób / w Tuluzie i Montauban/.
Plan jego ojca, aby pochować Meraha w Algierii, nie powiódł się, ponieważ kraj ten odmówił przyjęcia zwłok - jak wytłumaczono: "z powodów bezpieczeństwa". Takie obciążenie Algierii było zbędne.
W tej sytuacji, pochówku dokonano pod Tuluzą, na cmentarzu Cornebarrieu, w części muzułmańskiej. Dyskretnie, bo i w czasie, gdy cmentarz był już zamknięty.
W pogrzebie wzięło udział tylko kilkunastu mężczyzn i trudno powiedzieć, czy należeli oni do rodziny, czy też byli to agenci, bo np. stroje mieli bardzo "niezobowiazujące" i dominowały w nich: jeansy, koszulki, buty sportowe /a w jednym wypadku klapki-japonki/.
Mimo chęci zachowania dyskrecji, grupa dziennikarzy zwiedziała się o pochówku, ale nie wpuszczono ich na cmentarz i musieli pozostać poza nim, pod okiem policji.
Dziwne, że podano, gdzie pochowano Meraha, bo teraz na jego grób mogą chcieć pielgrzymować różni fanatycy. Kiedyś we Francji niewygodnych zbirów - podobno - grzebano w tajemnicy, na wiejskich cmentarzach, a na grobach umieszczano napis: "nieznana ofiara wypadku drogowego". W tym wypadku, tak nie uczyniono. Może to ma być wabik, dla wyłapania różnych ekstremistów. Zresztą, zdeterminowane i szerokie polowanie na nich, we Francji, już się zaczęło. A po masakrze, jakiej dokonał Merah, jest na nie duże przyzwolenie społeczne.
Merah już nikomu krzywdy nie zrobi, a paru jemu podobnych, może zostać zlokalizowanych i powstrzymanych, przed mordowaniem.
Inne tematy w dziale Polityka