Niedawno Departament Stanu USA opublikował doroczny raport o przestrzeganiu praw człowieka, na świecie.
Polskę też w nim oceniono, pod względem tego problemu. Ogólnie pozytywnie, choć wytknięto nam pewne "niedociągnięcia".
I tak:
- powolność i niedostateczna wydolność systemu wymiaru sprawiedliwości /tu się można zgodzić/,
- wandalizm oraz ataki na niemieckie i litewskie miejsca pochówku /dlaczego te?/,
- zwiększony monitoring połączeń tel. bez nadzoru sądowego /to mnie też niepokoi/,
- zwlekanie przez rząd z restytucją mienia prywatnego /wciąż nie ma z czego/,
- wprowadzenie ustawy przeciw zniesławianiu, co ogranicza wolność słowa i prasy /cóż, w Stanach też chyba nie można wysuwać oskarżeń bez pokrycia/,
- dyskryminacja kobiet na rynku pracy /bywa/,
- seksualna eksploatacja dzieci /ciekawe, jakie środowisko miano na myśli?/,
- handel żywym towarem /pewnie bywa/,
- przemoc przeciwko mniejszościom etnicznym i seksualnym /bywa, jak wszędzie/,
- naruszanie praw pracowniczych, przy zakazach zrzeszania się lub wstępowania do związków zawodowych /nie słyszałam o takich ograniczeniach/.
Przyznam, że niektóre punkty mnie zdziwiły i zaskoczyły. Zresztą nie tylko mnie. Te wytyki spowodowały też wysyp - na portalach - grzechów amerykańskich, przy zagadnieniu przestrzegania praw człowieka.
Wypominano: więzienie Guantanamo, gdzie się więzi i torturuje ludzi; instalowanie więzień amerykańskich poza USA - patrz Polska; konflikty rasowe i religijne; przestępczość zorganizowaną; chorobliwość systemu karnego i ustawodawczego /stosowanie kary śmierci - w ok. 10% przypadków zastosowanej w wyniku pomyłek sądowych - czy więzienie obywateli w nieskończoność, jeśli tylko padnie na nich podejrzenie o terroryzm/; brutalność policji; system ubezpieczeń społecznych, w którym rządzi wielki pieniądz, a 20 % obywateli pozostaje bez opieki zdrowotnej; zalegalizowanie korupcji, jako lobbingu /politycy siedzą w kieszeniach korporacji/; prostytucja dzieci; powszechna narkomania; wywoływanie wojen; wspieranie dyktatur itd.
Tego było więcej, ale już po tym włos mi się zjeżył. A pisali o tym też ludzie, którzy mieszkają w Stanach i ich ten wstyd bezpośrednio dotyka.
I tak sobie myślę, dlaczego jedno państwo pozwala sobie na ocenianie przestrzegania praw człowieka w innych krajach, gdy samo ma wiele na sumieniu. Są przecież organizacje międzynarodowe, które winny się zajmować piętnowaniem patologii na tym polu. W wykonaniu Departamentu Stanu USA, zakrawa to na kpinę i hipokryzję.
Inne tematy w dziale Polityka