Paweł Kukiz nagrał nową płytę pt. "Siła i honor", a stacje radiowe nie chcą objąć jej patronatem, tłumacząc, iż nie sprzeda im się na antenach.
Kukiz jest oburzony, bo jak można... gdy on stał się - przecież - artystą moralnego niepokoju. Twierdzi też, że za wszystkim mogą stać Michnik i Blumsztajn, którzy zrobili z niego wariata i homofoba. Czym daje dowód, iż zalicza totalny odlot.
Paweł Kukiz ma mierne warunki głosowe oraz wadę wymowy, co czasami udawało mu się pokryć prześmiewczymi tekstami. Zawsze też próbował prowokować, co często publisia kupowała. Jednak ostatnio stał się karykaturą samego siebie, bo próbuje - wciąż - pouczać i ustawiać polską rzeczywistość.
I nie jest prawdą, że tylko teraz odmówiono Kukizowi promocji jego "dzieł", bo np. lata temu "coś takiego", jak "Ksiądz proboszcz już się zbliża", raczej też nie było objęte patronatem stacji radiowych, choć w lud poszło.
Kukiz twierdzi, że odmowy stacji radiowych, to nakręcanie popularności jego nowej płycie. Czyli jednak promocja? No i git. Tylko po co dalej obnosić się ze swoim cierpiętnictwem? Niekonsekwencja.
Artyści często źle wypadają, gdy zamiast skupić się na swojej pracy /którą udaje się im wykonywać, mimo ograniczeń.../ biorą się za politykę lub moralizowanie /gdy im samym też wiele można zarzucić/. W wypadku Kukiza, również jest lepiej, gdy śpiewa, niż gdy się wypowiada i rozwiewa wszelkie wątpliwości...
A, jak płyta - normalną drogą - się nie sprzeda, to może "drugi obieg" ją przygarnie i dołączy - do tej czy innej - gazetki "podziemnej". Tylko, czy to będzie satysfakcjonować artystę Kukiza?
Inne tematy w dziale Polityka