Po latach - jak odgrzany kotlet - głos dała Monica Lewinsky, słynna b. stażystka, która była bliska wywrócenia prezydentury Billa Clintona. Lewinsky udzieliła wywiadu dla magazynu "Vanity Fair", w którym odniosła się do dawnych wydarzeń. Wyznała, iż żałuje całej tej sytuacji z ówczesnym prezydentem USA. Poskarżyła się też, że po całej tej aferze czuła się upokorzona i dodała: "Stałam się kozłem ofiarnym. Wszystko po to, aby chronić Clintona i jego potężną administrację".
Dlaczego teraz Lewinsky znów...? Istnieją podejrzenia, że jakimś sposobem zachęcono ją do tego wywiadu, aby jej dawne kontakty z Clintonem nie wypłynęły tuż przed kolejną kampanią prezydencką w USA, jest - bowiem - duże prawdopodobieństwo, iż na kandydowanie zdecyduje się Hillary Clinton. Obecny wywiad do tego czasu przyschnie i "sprawa" Lewinsky nie będzie asem w rękawie przeciwników politycznych pani Clinton. Jeśli tak... to moc sprawcza państwa Clinton jest - wciąż - wielka.
Nam nie powinno to przeszkadzać, bo to prezydent Clinton i jego administracja przyczynili się do naszego wejścia w struktury NATO. To Clinton ograł Rosję i nie trzymał się sztywno przyrzeczenia danego jej przez swego poprzednika, Busha-seniora, iż Polska nie znajdzie się w Pakcie. Co do dziś gryzie Rosjan i teraz w dobie aneksji Krymu oraz wywoływania awantury na Ukrainie podnoszą, jako argument obronny, kiedy im się zarzuca złamanie Memorandum Budapeszteńskiego, gwarantującego Ukrainie suwerenność i integralność terytorialną.
Prawdopodobna prezydentura Hillary Clinton pewnie nie ucieszyłaby Rosji, bo TEN Bill pewnie by jej doradzał.
A Lewinsky? Możliwe, że znów dała się "wykorzystać". I może na tej chwili - chociaż - coś zarobi, bo wiele nie wygra.
Inne tematy w dziale Polityka