Ciężkie czasy nastały dla Solidarnej Polski. "Młodzi wilcy" - Ziobro i Kurski - nie przekonali wielu wyborców, aby ci zagłosowali na nich i innych - bliskich im - kandydatów, w boju o mandaty do PE. I w ten sposób ich ugrupowanie znalazło się pod kreską progu wyborczego.
Porażka wyborcza /wcześniej w sondażach/ spowodawała tam rozliczenia, ale i porzucenia. Pierwsi niewierni, to Tomasz Górski i Ludwik Dorn. A teraz jeszcze Marzena Wróbel, b. "aniołek" prezesa Kaczyńskiego, który porzucił go dla młodszych... też uciekinierów, się wyrwała. A tak się "genderyzowała" wespół z Beatą Kempą czy księdzem Oko, przy swoich "gniewnych", aby teraz szukać znów nowego miejsca. Ale, kto wie, może dostała już kuszącą propozycję.
I może przyczyną ucieczki posłanki Wróbel jest też perspektywa, że przy obecnym liczebnym stanie... klub parlamentarny SP, musi stać się kołem poselski. A to wiąże się z brakiem limuzyny służbowej, brakiem kasy na zatrudnienie prawnika w biurze, możliwością utraty reprezentacji w pewnych komisjach sejmowych oraz z utratą foteli w pierwszych rzędach sali plenarnej. Widmo braku luksusu i bliskiej obecności fleszy, mogły posłankę Wróbel skłonić do szukania innych możliwości.
Ot, wyblakłe polityczne "tuzy". I oby tylko nie zatracili się oni w przesadnym podjadaniu, piciu czy ściganiu po drogach, bo byłby to jeszcze mniej estetyczny widok.
A z okazji Dnia Dziecka wielu łakoci:
Inne tematy w dziale Polityka