waldemar.m waldemar.m
578
BLOG

Czego się nie dotkną – to schrzanią!

waldemar.m waldemar.m Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Fizykaliści wzięli się za obalanie "obalaczy" i nauczanie "motłochu", który jest nie dość rozważny i dał się omamić SUPER OBALACZOWI (dalej - SO) waldemarowi. m., przez co znalazł się na niewłaściwej ścieżce cywilizacyjnego rozwoju.

 

Darujmy sobie to obalanie, Wiemy że w tej dziedzinie są mistrzami. Przyjrzyjmy się natomiast ich talentom edukacyjnym.

 

Wzięli się oczywiście za medialnie nośny temat – zimną fuzję.

 

http://barbarus.salon24.pl/405770,co-z-ta-fuzja-zimna-i-goraca

 

Wzięli się za nią - jak to zwykle bywa - z zapałem, ale schrzanili temat - jak to zwykle bywa - z kretesem.

 

Przeczytajcie sami co oni na ten temat piszą:

 

Inżynieria „fizyczna” próbuje podejść do problemu na dwa sposoby:

 

Fuzja „gorąca”, w której do zbliżania jąder wykorzystywany jest ruch termiczny jąder zawierających protony (izotopy wodoru).Głównym problemem jest w tej technologii izolowanie obszaru reakcji (żaden materiał nie wytrzyma koniecznej do fuzji temperatury). Drugim – uzyskanie stabilnego obszaru prowadzenia reakcji oraz uzyskanie odpowiedniej gęstości plazmy, aby uczynić prawdopodobnymi konieczne zbliżenia.

 

Fuzja „zimna”, w której do zbliżania jąder próbuje się wykorzystać inne mechanizmy.Wbrew powszechnej opinii nie jest to „Science Fiction”. Choć jest to dziedzina bardzo intensywnie „eksploatowana” przez wielu różnych wynalazców (w tym także fizyków i chemików) to jest także przedmiotem poważnych badań oraz niekiedy bardzo wyrafinowanych eksperymentów. Reakcje fuzji próbuje się wzbudzać impulsami laserowymi lub mikrowybuchami – takie prace prowadzono także w Polsce w Instytucie Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy (choć to jest w zasadzie „gorąca” fuzja) Prof. Sylwestra Kaliskiego.

 

Inną drogi to próby wykorzystywania bardzo silnego pola elektrostatycznego (kryształy piroelektryczne). W wielu eksperymentach stwierdzono emisję neutronów oraz jąder izotopu helu, lecz jak na razie ta technika znalazła ograniczone zastosowanie jako źródło neutronów, a nie źródło energii. Bardzo wyrafinowanym pomysłem jest zastąpienie elektronu w atomach wodoru mionem, który jako znacznie cięższy krąży bliżej jądra, co powoduje efektywniejsze ekranowanie pola elektrostatycznego protonu.

 

Dziwi, musi dziwić, takie podejście do tematu, przez człowieka, który uzurpuje sobie prawo do głoszenia "prawd objawionych".

 

Przecież w terminie "zimna fuzja", kryje się mała chytrość i fizykaliści powinni czują ją nosem, tak jak pies czuje suczkę podczas cieczki. Na kilometr!

 

Dla gorącej fuzjii potrzeba zużyć określoną ilość energii. I nie ma znaczenia jaka była jej pierwotna forma: cieplna, mechaniczna, elektryczna, etc.

 

Natomiast termin "zimna fuzja" (aktualnie wykorzystywany termin to LENR - Low Energy Nuclear Reactions) został wprowadzony dla wyróżnienia tych reakcji fuzji, które przebiegają ze znacznie mniejszym wykorzystaniem energii, niż przy fuzji gorącej.

 

A więc nie ma znaczenia, czy próbkę bedziemy podgrzewali jak w Tokamaku, czy ściskali laserami (jak prof. Kaliski, czy też stukali po próbce młotkiem). Ważne, żeby ilość energii zużytej na fuzję była minimum o kilka rzędów niższa niż przy fuzji gorącej.

 

Za kryterium powinno posłużyć teoryteczne wyliczenie tej energii, która jest potrzebna dla zajścia reakcji fuzji.

 

Ja rozumiem, że moi czytelnicy już po pierwszym przeczytaniu tej notki będą mieli jasność w tej sprawie. Rozumiem , też, że fizykaliści i ich klaka może mieć problemy ze zrozumieniem poruszonych w tej notce kwestii z pierwszego razu.

 

Nie krępujcie się. Czytajcie tyle razy ile wam potrzeba dla zrozumienia.

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Technologie