Jest 1905 r. Nieznany nikomu bliżej urzędnik patentowy wpadł na genialny pomysł, jak przemycić sztukę gry w trzy karty do nauki.
Porwał się na to, na czym sobie "połamali zęby" wszyscy ówcześni koryfeusze nauki (i jak życie pokazało – współcześni też!) i postanowił wytłumaczyć nowomową promieniotwórczość naturalną.
On wiedział, że podczas rozpadu promieniotwórczego układ traci jaką część masy, przy czym ekspeyrmentalnie udało się potwierdzić, że układ opuszcza energia, a masę dostrzegano tylko przy rozpadzie alfa i beta.
Ponieważ w urzędach patentowych Szwajcarii nie było specjalnych laboratorii do badania promieniotwórczości naturalnej, więc Einstein nie miał możliwości sprawdzić, czy promieniowaniu gamma też towarzyszy przemieszczenie masy i dlatego oparł swoje rozważania o model teoretyczny.
Przypomnijmy ten model.
Niech w układzie (x, y, z) znajduje się ciało będące w spoczynku, energia którego, odniesiona do układu (x, y, z) równa się Eo. Energia tegoż ciała odniesiona do układu (a, b, c), poruszającego się równomiernie i prostoliniowo z prędkością v niech będzie równa Ho.
Niech to ciało posyła w kierunku, tworzącym kąt A z osią x, płaską falę światła z energią L/2 zmierzoną w stosunku układu (x, y, z) i jednocześnie posyła taką samą ilość światła w przeciwnym kierunku. Przy tym ciało pozostaje w spokoju w stosunku do układu (x, y, z). Dla tego procesu powininno być spełnione prawo zachowania energii i przy tym (zgodnie z zasadą względności) w stosunku do obydwu układów.
Jeśli przez E1 oznaczymy energię ciała po wypromieniowaniu światła zmierzoną stosownie układu (x, y, z) i odpowiednio przez H1 energię stosownie układu (a, b, c), to posługując się otrzymanym powyżej stosunkiem znajdujemy:
To maleńki fragment tej bardzo krótkiej pracy Einsteina, ale w nim są aż trzy oszustwa (wyróżnione przeze mnie czerwonym kolorem), czyniące z Einsteina szulera, który miał szansę odnosić wielkie sukcesy przy grze w trzy karty.
Gdybym ja lub Pan, Panie Michale, zaproponowali dzisiaj taki wariant swojego widzenia przyrody, to utopiliby nas w łyżce wody.
Ponieważ fizycy zrobili z siebie durnii, wynosząc te bzdury na piedestały, więc dzisiaj rękoma, nogami i czym tylko można, muszą bronić swoich pozycji, żeby naród nie zorientował się, że "król jest nagi".
Jeżeli mamy dowolne ciało i ono ma jakąś energię, to ma ono tą energię bez względu na to z którego punktu przestrtzeni będziemy na to ciało patrzyli. Nie ma wpływu na to ciało równiepż to, w jaki stanie znajdujemy się my, gdy na to ciało patrzymy.
Stąd ewidentny wniosek:
Eo = Ho
E1 = H1
I niech teraz Einstein i wszyscy jego bezmyślni naśladowcy spróbują skonstruować ten słynny wzór, wychodząc z pozycji fizycznych, a nie machinacji matematycznych.
W następnym odcinku pokażę, jak nas indoktrynują polscy fizycy.
Inne tematy w dziale Technologie