HareM HareM
1609
BLOG

Nazwijmy rzecz po imieniu!

HareM HareM Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 89

Dostaliśmy wczoraj baty od włoskich rezerw. Baty większe, choć to nie bardzo wyobrażalne, niż dwa miesiące temu od Holandii. Dokładnie tak.
Wróciliśmy więc chyba wreszcie na ziemię. Przez chwilę wydawało nam się, że z naszą reprezentacją nie jest chyba tak źle, jakby wskazywały na to wrześniowe mecze kadry. Niektórzy już nawet, sam słyszałem w telewizji, chcieli ogłaszać nasze zwycięstwo w grupie Ligi Narodów i zaczęli szukać stadionów z jako taką płytą, by móc na nich, bez wstydu, rozegrać ligonarodowe Final Four. A tu dups.
Włosi z zupełnie przetrąconym kręgosłupem, bez trenera, bez połowy pierwszego składu, zdziesiątkowani przez COVID i kontuzje. My praktycznie w najsilniejszym zestawieniu. Brakowało jedynie Klicha.
Więc teraz mamy do wyboru. Albo Klich jest najważniejszym ogniwem reprezentacji, bez którego wszystko się wali, albo szkoda jechać na EURO, bo tam co prawda z włoskimi rezerwami się nie spotkamy (nie dlatego, że Włosi ich na nas nie wystawią, ale dlatego, że żeby z tymi rezerwami mieć ewentualne szanse zagrać musielibyśmy, ha, ha, ha, wyjść z grupy), za to czekają na nas Hiszpania i Szwecja. Być może w pierwszych składach, choć jeżeli ich trenerzy oglądali wczorajszy mecz Polaków, to pewnie na spotkanie z nami wystawią drugie garnitury. Po to, by najlepszym dać odpocząć przed rywalizacją ze…Słowacją.
No dobrze. Pożartowaliśmy albo i nie, a teraz jeszcze poważniej, bo sytuacja rzeczywiście wesoła nie jest.
Nam się wydaje, ze jak robimy u siebie z Włochami przez 90 minut autobus i, przez przypadek, nie stracimy bramki, a potem po trzech dniach, szczęśliwym zbiegiem okoliczności, wygrywamy też u siebie z outsiderem grupy, to od razu możemy włączać sny o potędze. Jak ten przysłowiowy Gierek z „Wodza” śpiewanego swego czasu przez „Trzeci Oddech Kaczuchy”.
A jaki jest nasz stan posiadania? Lewandowski. I jeszcze kilkunastu zawodników, których nie musimy się wstydzić, żeby ich pokazać na arenie międzynarodowej. Pod warunkiem, że grają osobno w zagranicznych klubach, bo jak się zejdą, to to wygląda tak jak wczoraj. A Włosi takich skrzydłowych jak nasi najlepsi, mają w swojej lidze 10-ciu. To znaczy takich jak nasi najlepsi wczoraj, to ze 20-tu. Obrońców lepszych od naszych najlepszych mają na każdej pozycji po kilku. O pomocnikach może teraz nie wspomnę, bo będzie o nich dalej. I żaden Lewandowski albo inny Szczęsny nie jest w stanie niczego zrównoważyć. Oni mogą robić różnicę w Bayernie czy Juventusie, ale w reprezentacji nie bardzo. Owszem, gdyby mieli koło siebie Chieliniego z Bonuccim (jeden), albo Goretzkę z Muellerem czy Hernandezem (drugi), to tak.
Nie chcę się znęcać, ale w pierwszej połowie, na przykład, wyglądaliśmy przy Włochach jak stado baranów. Do bólu wolni i nie potrafiący nijak wyprowadzić piłki stoperzy, żenująco rzadcy w defensywie i biegający do przodu jak jeźdźcy bez głowy boczni obrońcy, zagubiony i nie wiedzący co zrobić ze sobą, a co dopiero z piłką, Linetty no i wreszcie „król wszystkich królów” Krychowiak Grzegorz, którego powód ciągłej obecności na boisku odkryłem (Eureka!) i zrozumiałem dopiero wczoraj. (A niektórzy twierdzą, ze coach nie ma na nic pomysłu! Bzdura.) Doszło do mnie wreszcie, że trener wyznaczył mu w swoich planach rolę piorunochronu. Ponieważ nasz bohater gra jeszcze dużo słabiej od pozostałych to trener uznał, że jeśli go wystawi to  cała krytyka skanalizuje się wokół gracza Lokomotiwu, co zdejmie presję z pozostałych. Ale to nie tak działa, Panie trenerze. Totalna beznadzieja, którą prezentuje Krycha, nie przesłoni słabości pozostałych. To po pierwsze. A ponadto. Nawet jakby. Każdy, powtarzam: każdy, reprezentacyjny pomocnik wstawiony na miejsce obecnego Krychowiaka to wzmocnienie.
Przy okazji. Panom dziennikarzom i ekspertom z TVP do sztambucha. Jak z Ukrainą Bochniewicz sprokurował karnego, to Waszym lamentom nie było końca. Jak z Włochami zrobił to Krychowiak, to płaczów nie słyszałem. Jeśli tylko dlatego, że w przerwie wyłączyłem fonię, to proszę mnie wyprostować. Już nie pisząc o tym, że duet komentatorów zachowywał się wobec Krychowiaka jak rodzice chrzestni wobec 9-letniej chrześnicy. Ich bezkrytycyzm porażał.
Pomeczowa wypowiedź Lewandowskiego jest na tyle czytelna i znamienna, że nie zamierzam jej komentować.
Naprawdę w grze Polaków nie było widać, nie tylko w pierwszej połowie zresztą, żadnej myśli przewodniej. Trener, owszem, dokonał w przerwie trzech zmian. Ale ten pierwszy do zmiany, Krychowiak Grzegorz, dalej był na placu i dalej przeszkadzał. Tyle, że nie rywalom, a kolegom. Góralski, oczywiście, poprawił naszą grę, ale nie na długo, bo za chwilę schodził. Swoją drogą ktoś mógłby mu powiedzieć, że nie musi się czuć jakby grał na Narodowym albo Śląskim i wchodzić niczym dzik w kartoflisko. Teraz się okaże, że z powodu jego nieokiełznania, w środę znów wyjdziemy z Krychowiakiem w składzie. I to już będzie sabotaż. Moim skromnym zdaniem, już o tym na tym portalu pisałem, odsunięcie gracza Lokomotiwu od pierwszego składu (nie jakieś chwilowe, tylko takie dłuższe i odczuwalne) to jest dla naszej kadry warunek konieczny do tego, by poprawić grę reprezentacji. Niewystarczający, rzecz jasna, ale konieczny. To jest, nie wiem czy się nie powtarzam, nasza piłkarska racja stanu w tej chwili. Chcemy kadry, którą chce się oglądać. Tak jak, na przykład, Lecha w tegorocznej edycji Pucharów. Bo obecnej, „krychowiakowej” reprezentacji od dłuższego czasu oglądać się nie da. Mimo, że grają w niej, podobno, nieźli piłkarze.
Na koniec i na marginesie chciałbym zwrócić uwagę na rzecz, ze względu na różnicę klas dzielącą oba zespoły, być może nie pierwszorzędną, ale mimo wszystko. Sędziowanie. Arbiter zupełnie niepotrzebnie podnosił wszystkim ciśnienie i eskalował wysokie napięcie. Kilkakrotnie w pierwszej połowie oraz bezpośrednio przed pierwszą kartką dla Górala, nie zagwizdał ewidentnych fauli na Polakach. Za to nie wyrzucił z boiska, w ewidentnych jak dla mnie sytuacjach, Lewandowskiego i Góralskiego. Tego drugiego wyrzucił za to wtedy, kiedy mu się to absolutnie nie należało. Dlaczego? Bo go już miało wcześniej na boisku nie być? Nie może być tak, że sędzia koryguje swoje błędy kolejnymi błędami. To jest jeszcze bardziej karygodne niż te pierwsze pomyłki.
A dlaczego z boiska nie został usunięty Robert? Proste. Bo nazywa się Lewandowski i jest w tej chwili uznawany za najlepszego piłkarza w Europie. Jeszcze dwa lata, nawet rok wstecz za to samo wyleciałby z murawy jak z procy. Jestem wielkim fanem polskiego snajpera, ale żeby komuś z łokcia, z całej siły, dać w szczenę tylko dlatego, że nas, nie za mocno, pociągnął za rękaw? Drugi Andrew Gołota, psia krew. A było przecież dopiero koło 30-35 minuty meczu. Ależ ten Robert musiał być wczoraj sfrustrowany…
Co Pan na to, Panie Brzęczek?

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport