HareM HareM
550
BLOG

Krajobraz po Neustadt. Statystycznie i nie tylko

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Szczęście sprzyja lepszym czy dobrym? I zawsze czy tylko czasami? Moim zdaniem sprzyja i lepszym, i dobrym. Czasami.
Dawidowi Kubackiemu w sobotę nie sprzyjało. Ale z pozostałymi Polakami niewątpliwie w tym dniu było. Najbardziej z Piotrem Żyłą. Z Kamilem Stochem też na pewno, bo nie skakał tak rewelacyjnie jak w austriackiej części T4S, a rezultat był ten sam. Również z Andrzejem Stękałą. Z nim w tym sensie że, dzięki staranowaniu w drugiej próbie Kubackiego przez wiatr, zakopiańczyk zaliczył życiówkę. Natomiast pecha do warunków miał, tak jak Kubacki, niewątpliwie w sobotę Halvor Granerud. To, co z tego wyskakał, to jest mistrzostwo świata.
W niedzielę było odwrotnie. Pech dopadł Stocha, który jednak oprócz tego, ze miał dwa razy najgorszy wiatr, to odniosłem wrażenie, że w pierwszej próbie dał pechowi dużo od siebie. Kubackiemu los dalej nie sprzyjał, znów miał warunki gorsze od czołówki, ale przynajmniej nie drastycznie. Nie mogą natomiast na niedzielne warunki narzekać tym razem najgroźniejsi rywale Polaków, tzn. Norwegowie, Eisenbichler czy Austriacy. W stosunkowo dobrych warunkach skakał również Geiger.
Los znów zaczyna się uśmiechać do Krafta. I nie chodzi mi o wiatr, który akurat w niedzielę mu sprzyjał. Obawiam się, że zaczęła się powtórka z zeszłorocznej rozgrywki. Austriak skacze „na Ammanna”, a sędziowie dają mu 19-tki. Vide pierwszy niedzielny skok. Na dwie łapy i już po lądowaniu szybki rozjazd nóg, że niby telemark. Ammann oszukiwał tak przez wiele sezonów, Kraft wielokrotnie w poprzednim. Obaj przednio na tym wyszli. I widzę, ze Austriak dalej w to brnie. Dużo gorzej, ze wraz z nim brną w to sędziowie. On za ten swój pierwszy, zakłamany, skok dostał prawie najwyższe noty w stawce!
Mieliśmy, po kosmicznej sobocie, apetyty i plany na jeszcze lepszą niedzielę. Punkty wszystkich siedmiu Polaków, całe podium i ze sześciu, w czołowej 10-tce. A jak pięciu, to co najmniej w ósemce. No więc to się ziściło. Częściowo. Wszyscy Polacy zdobyli punkty.
No dobra. Powiem Wam w tajemnicy. Stoch mi napisał (grypserą), że specjalnie zepsuł skok, bo jakby to było, żeby jubileuszowa, 40-ta, wygrana nie przypadła na jego ukochane Zakopane?
A teraz już statystyki. Ruszamy.

•    Klasyczna punktowa klasyfikacja wszech czasów


1.    Dawid Kubacki w sobotę w drugiej serii nie miał szczęścia do warunków i spadł ze szczytu na miejsce siódme. Ale i to wystarczyło, żeby wyprzedzić w rankingu wszech czasów Karla Geigera. Ta dwójka tasuje się w tej klasyfikacji niczym… nieco wyżej Tande z Forfangiem. Po sobocie dzieliły ich tylko dwa oczka (Norwegów „aż” osiem, ale na drugi dzień Tande odskoczył na prawie 30 punktów i kilka pozycji). Po niedzieli dystans znowu się zwiększył. I teraz nie wiem. Skoro Kubacki ma „kryzys”, to co powiedzieć o Niemcu? Tymczasem Polak w niedzielę, jednocześnie, wskoczył do top-55 najlepszych klasycznych punkciarzy i osiągnął próg ośmiuset klasycznych punktów. Za nim już Janda, przed nim Wellinger. Nawet jak Dawid w Zakopanem tylko powtórzy wynik z niedzieli ,to go wyprzedzi.
2.    Również w sobotę Anze Lanisek został 135-tym najlepszym punkciarzem klasycznym wszech czasów. Pozwoliło mu na to zebranie równo 250-ciu punktów w rankingu. Na obecny sezon przypadało w tym momencie 85. W niedzielę Słoweniec okazał się znacznie mniej pazerny na punkty i do swoich punktowych aktywów dołożył tylko jedno oczko. Co, jak się można domyślić, żadnego awansu mu nie dało. Ale nie spowodowało też spadku w rankingowej hierarchii.
3.    Jedni zaokrąglali się statystycznie w sobotę, inni w niedzielę. Do tej drugiej grupy należy Jukia Sato, który został po drugich zawodach weekendu 140-tym najlepszym klasycznym punkciarzem w historii. Jak w Zakopanem powtórzy wynik z niedzieli, to dogoni w rankingu Maturę. Dogoni, ale nie przegoni, bo przy tej samej ilości pucharowych wygranych Czech stał na drugim podium raz, a Samuraj w ogóle.
4.    Marcus Eisenbichler zakończył weekend w Neustadt awansem na 50 miejsce w rankingu. Z 50-tki wypadła na stałe druga wielka gwiazda kilku pierwszych pucharowych edycji – Jari Puikkonen. Tymczasem Niemiec goni Rioju Kobajasziego, który broni się, jak może. Na razie jeszcze skutecznie.
5.    Już w sobotę Halvor Granerud przekroczył granicę dwustu punktów w jednym sezonie (206). Przez cały poprzedni sezon udało się to tylko sześciu skoczkom. Przy czym ten szósty miał ich na koniec ubiegłej zimy mniej niż Norweg w sobotę. Po niedzieli w dorobku Graneruda za ten sezon już tyle samo punktów, co Kamil miał w tamtym roku po całej zimie. Ale, żeby kibicom Norwega nie było tak słodko, Kraft w zeszłym sezonie zdobył w tym rankingu o ponad 50 punktów więcej punktów niż Granerud dotąd w całej karierze. Więc nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej.
6.    Sobota była Polaków, a niedziela Norwegów. Marius Lindvik, dzięki piątej lokacie w drugim z konkursów wylądował w top-125 przedmiotowego rankingu. Wyprzedził w niedzielę trzech leciwych emerytów: Mollarda, Suorsę i Neulandtnera i jest w klasycznej punktowej klasyfikacji wszech czasów dokładnie 124-ty. Do 120-go rodaka Velty 16 oczek straty.
7.    Nie zatrzymuje się Andrzej Stękała. To znaczy nie zatrzymywał się do niedzieli. W sobotę awansował w tym rankingu o ponad 30 miejsc wskakując do top-260 klasyfikacji (wypchał z niej Japończyka Jumoto). Ale w niedzielę sam z tej 260-tki został wypchany. Właśnie dlatego, że się zatrzymał. O czym niżej.
8.    Rewelacyjny powrót do I-ligowej rywalizacji Jakuba Wolnego. W sobotę został, wraz ze Stękałą zresztą, jednym z 290-ciu skoczków, którzy w karierze wyskakali przynajmniej 50 klasycznych punktów. Ale 278-ma lokata, którą po sobotnim konkursie w tym rankingu zajmował, widać mu nie pasowała. Nie była wszak okrągła i nijak nie nadawała się do statystyki. Wobec tego Polak jeszcze lepiej zaprezentował się w niedzielę i zdobył tyle punktów że, wobec „postoju” Stękały, wyprzedził kolegę i delikatnie wyprosił go z czołowej 260-tki.
9.    Dzięki dwóm skromnym punktom w sobotnich zawodach do czołowej czterysetki klasyfikacji wskoczył, a w zasadzie, biorąc pod uwagę liczbę zdobytych oczek wpełznął, Martin Hamann. Na pozycję 395-tą nawet, dokładnie licząc.
10.    Kamil Stoch zdobył do tej klasyfikacji punkty tylko w sobotę. Ale za to jakie! Pozwoliło mu to zostać szóstym w historii skoczkiem, który przekroczył barierę 2700 klasycznych punktów. Do Ammanna ma już teraz, w przeliczeniu punktów na zwycięstwa, mniej niż dwie, a do Schlierenzauera mniej niż trzy wygrane. Do klasycznego punktowego podium wszech czasów brakuje mu trochę więcej niż 4 triumfy. Trzymam rękę na pulsie i będę dokładnie informował jeśli tylko coś się zmieni na korzyść.

•    Obecnie stosowana punktowa klasyfikacja wszech czasów

1.    Stało się! No, ale kiedyś musiało do tego w końcu dojść. Kamil Stoch wyprzedził w sobotę w punktowej klasyfikacji wszech czasów Gregora Schlierenzauera. W niedzielę, co prawda, zaprzepaścił szansę przekroczenia 12000 pkt, ale co się odwlecze… Kamil wyprzedza w tej chwili Austriaka o dokładnie 48 oczek, a do czwartego w rankingu Ammanna niecałe 700 pkt straty. Są szanse, żeby łyknąć Szwajcara jeszcze w tym sezonie. Tyle, że trzeba skakać jak w sobotę, a nie jak w niedzielę. W nieodległej perspektywie widać też punktowe podium wszech czasów. Do Małysza bowiem brakuje 1106 oczek. Gdyby Stoch w tym tempie skakał do końca przyszłego sezonu, a może chyba bez większej spiny, bo myśli przecież poważnie o igrzyskach, to minie nie tylko rodaka, ale również Sędziwego Samuraja. A potem zostanie mu tylko Ahonen… Ale to już nowa bajka. 15786 punktów trzeba by zdobyć, żeby go dogonić.
2.    Michael Hayboeck został w sobotę 35-tym najlepszym punkciarzem w historii. W niedzielę, nie dość, że awansował o jedno miejsce to, razem z naszym Żyłą zresztą, przekroczyli, jako 35-ty i 36-ty zawodnik w historii, barierę 5000 pucharowych punktów. Polak z czołowej 35-tki rankingu wyrzucił w niedzielę Romana Koudelkę. W sumie Czechowi za ostatnio prezentowaną formę się należało, uważam. Ktoś nie?
3.    Po sobotnim konkursie Johann Forfang z Danielem Tande znów zamienił się miejscami i w klasyfikacji wszech czasów młodszy zepchnął starszego na 50-tą lokatę w klasyfikacji. Długo nie trwało. Niedzielna odpowiedź Tandego była jak nokdaun przynajmniej. W efekcie ma nad kolegą w rankingu wszech czasów ponad 70 oczek przewagi. Jakby ktoś z tego tasowania się tych dwóch panów, nie tylko w tej klasyfikacji zresztą, dostał kręćka, to informuję, że obecnie na okrągłej, 50-tej, pozycji jest Forfang.
4.    Dawid Kubacki, mimo dużego pecha w sobotę, przekroczył w tych zawodach kolejną granicę. Granicę punktową. Polak jest 53-cim skoczkiem w historii, który wywalczył w pucharowych zmaganiach więcej niż 4000 punktów. Po niedzielnym konkursie ma ich na liczniku już o 54 więcej.
5.    Markus Eisenbichler w niedzielę zrobił to, co Dawid Kubacki w sobotę. Przekroczył próg 4000 pkt. Obaj widzą już na horyzoncie top-50 rankingu, ale trochę jeszcze wody do tego czasu w Wiśle i Renie upłynie.
6.    Robert Johansson skakał w niedzielę dużo słabiej niż dzień wcześniej, ale to właśnie w tym dniu wyprzedził Huberta Neupera i został 70-tym najlepszym punkciarzem w historii.
7.    Czy ja pisałem po T4S, że Halvor Granerud jest w top-130 punktowej klasyfikacji wszech czasów? Nieaktualne. Po sobocie jest w top-125. A w zasadzie był, bo po niedzieli jest już 120-ty. Który będzie na koniec sezonu?
8.    Pius Paschke, mimo że miewał już w tym sezonie znacznie lepsze występy niż w sobotę, to po pierwszych zawodach w Neustadt „podreperował się” na pewno w warstwie  statystycznej. Po pierwsze wszedł do top-200 klasyfikacji najlepszych punkciarzy wszech czasów, a po drugie został 198-mym skoczkiem w historii, który osiągnął barierę 700 pucharowych oczek.
9.    Władimir Zograwski nie może osiągnąć granicy pięciuset punktów w karierze. Zaczynał sezon od punktów 496-ciu. Żeby mieć 498, zeszło mu do Oberstdorfu. Potem, do końca T4S, znów nic, ale w sobotę po pierwszej serii był nawet 25-ty. Skończył na miejscu 30-tym i… do pięćsetki dalej brakowało. I wciąż brakuje, bo w niedzielę Bułgar znów skoczył tak, jak to ma w większości zawodów obecnego sezonu w zwyczaju.
10.    Nie mieli takich problemów jak on ani Antti Aalto, ani tym bardziej Jakub Wolny. Mimo, że startowali do sobotniego konkursu z niższych pozycji. Obaj mieli też po sobotnich zawodach jednakową liczbę punktów wywalczonych w karierze (po 504). Polak, nie dość, że wskoczył do punktowej top-250 (Aalto już tam wcześniej był), to w hierarchii rodzimych punkciarzy wyprzedził Jana Ziobrę. Teraz to on jest polskim 10-tym najlepszym punkciarzem wszech czasów. Ale tylko w tej wersji klasyfikacji. W wersji klasycznej 10-ty jest dalej Ziobro. Wolny po sobocie był 12-ty, bo rozdzielał ich jeszcze Stękała, ale teraz to on chodzi Ziobrze po piętach. A Stękała jemu. Literalnie, bo ma do Kuby punkt straty (59:60). A wracając do zwykłej klasyfikacji punktowej, to w niedzielę Jakub Wolny sprawił, że ma już w tym sezonie na liczniku ponad 10 punktów więcej niż nazbierał w całym ubiegłym. Oczywiście w zdecydowanej mierze dzięki ostatniemu weekendowi. Ale o tym trochę później.
11.    Mało piszę o Andrzeju Stękale (ha, ha, ha), to może słówko w tym miejscu. Polak po sobocie był już w top-300 punktowej klasyfikacji wszech czasów. Przez niego z trzysetki wypadł, od kilku lat emeryt, Dmitrij Ipatow. Po niedzieli nasz zmartwychwstaniec jest już o 5 lokat wyżej i może się pochwalić równą ćwiercią tysiąca punktów zdobytych w jednym sezonie. Jest 12-tym Polakiem, który może się takim czymś pochwalić.
12.    Wśród najlepszych 400-tu punkciarzy w historii znalazł się po sobotnich zawodach Martin Hamann. Przy równej liczbie pucharowych punktów (179) wyparł stamtąd Marcina Bachledę. Dzięki lepszym miejscom w poszczególnych konkursach. To znaczy lepszym. Nie lepszym. Takim samym, ale w większej liczbie. Bachleda 11-ty w konkursie był raz (pamiętny konkurs w Kuusamo), a Niemiec razy trzy. Notabene wszystkie miały miejsce w sezonie obecnym. Nie wiem czy to tak rozprężająco wpłynęło na Hamanna, ale faktem jest, że w niedzielę rankingu nie poprawił. Widać nie jest chłop jeszcze w tym punktowaniu do końca oskakany. I tak jestem zdziwiony jak sobie w tym sezonie radzi. Przed wojną nie do pomyślenia! Przed wojną z koronawirusem.
13.    W niedzielę zmęczył wreszcie granicę 150-ciu pucharowych punktów Naoki Nakamura awansując przy okazji na 420-te miejsce w punktowej hierarchii i wyrzucając stamtąd Phillipa Sjoeena (taki pierwowzór Lindvika, tylko się spalił wchodząc w okołoseniorską atmosferę). A skoczków, którzy osiągnęli 150 pkt lub więcej jest na ten moment 424-ch.
14.    Po sobotnich zawodach do czołowej 600-tki przedmiotowego rankingu wskoczył Fin Kytoesaho. Nico, bo jego ojciec, Pasi, raz że już w niej dawno jest, a dwa że od wielu lat nie skacze. Choć w sumie mógłby, bo jest bodaj z rocznika Noriakiego Będę Skakał aż do Śmierci Kasai. Przy czym facet jest poważny i wie, że w pewnym wieku wygłupianie się nie przystoi. Kytoesaho-senior jest nawet aktualnie, choć nie wiadomo jak długo jeszcze, w czołowej 500-tce (aktualnie 492-gi z dorobkiem, tak jak 4-ch innych skoczków, 99 pkt). Nico ma do niego, już po konkursie niedzielnym, 97 miejsc i 49 oczek straty. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że jako 589 skoczek w historii dobił w niedzielę do 50-ciu punktów w karierze. 80% tych punktów to zdobycze w tym sezonie.
15.    Stefan Kraft po niedzielnych zawodach jest dziewiąty nie tylko w klasycznej, ale i obecnej wersji punktowej klasyfikacji wszech czasów. Wyprzedził był w niej właśnie Petera Prevca. Następny w kolejce do wyprzedzenia Goldberger. Ale Kraft ma do niego prawie 600 oczek w plecy. Prevc o kilkanaście więcej.
16.    Jest okazja by napisać coś o Severinie Freundzie. Więc czym prędzej piszę. Niemiec , jako 18-ty w historii, przekroczył próg 7600 pucharowych punktów w karierze. Jeśli przez pozostałe pół sezonu będzie zdobywał punkty w tym samym tempie co w połowie pierwszej, to na koniec marca może mu trochę braknąć, żeby wyprzedzić znajdującego się bezpośrednio przed nim Andreas Koflera.

•    Podiumowicze PŚ

1.    Kamil Stoch, dzięki sobotniej wygranej, awansował w klasyfikacji najlepszych pudli w historii na miejsce szóste. Zrównał się bowiem liczbą podiów (76) z Morgensternem, a że ma od niego więcej wygranych, to go wyprzedził. Dogonił też piątego Nykaenena, ale miał od niego gorszy bilans zwycięstw. Miał i dalej ma, bo w niedzielę to już wiatr z Sedlakiem na wiele mu nie pozwolili. A i on sam, jak mówią ci, co się znają, bez winy też nie był.
2.    Za sprawą drugiego miejsca Halvora Graneruda sportowa Norwegia mogła w sobotę celebrować swoje 425-te pucharowe podium swoich skoczków w historii. Po niedzieli dalej są na trzecim miejscu, ale tracą do Niemców już tylko dwa pudła (427:429).
3.    Sobotnia trzecia lokata to jubileuszowe, 10-te już, najniższe podium Piotra Żyły w karierze. Z okazji jubileuszu życzmy Polakowi, żeby przed zakończeniem kariery taka sama liczba pojawiła się też u niego w rubryce „zwycięstwa”. Bo z tym akurat to jest nieco słabiej. 5-krotnie, dokładnie rzecz biorąc. Dzięki trzeciemu miejscu Żyła wszedł do top-60 rankingu pudli wszech czasów. Jest już nawet 59-ty. Ale, przez tę niewielką liczbę wygranych właśnie, jest ostatnim z tych, którzy wyskakali 16 podiów.
4.    Abstrahując od mojej opinii na temat zasadności jego trzeciego miejsca odnotujmy fakt, że Stefan Kraft stanął na najniższym podium PŚ już po raz 25-ty w karierze. Nie przesunęło go to w hierarchii największych pudli w historii. Dalej zajmuje w niej miejsce nr 9. Dodam, że tylko czterech skoczków w historii Pucharu Świata stało na najniższym stopniu podium częściej niż Austriak. Bezapelacyjnie najlepszy pod tym względem jest, na razie, Sędziwy Samuraj (33), po nim następuje Ahonen (28), a za nim zgodnie kroczą Małysz z Ammannem (po 26).
5.    2,5 raza skromniejszy jubileusz od Krafta, za to w wyższej kategorii, mógł w niedzielę niespodziewanie celebrować Daniel Andre Tande. Niespodziewanie, bo  w sobotę nie było go nawet w rundzie finałowej. A tu tymczasem wyskoczył w niedzielę niczym guma z majtek. Norweg, jak wspomniałem, zajął drugie miejsce po raz 10-ty, co daje mu 10-tą w tym zakresie lokatę, ale wśród skoczków czynnych. Jeśli brać pod uwagę również emerytów, to Wiking jest 29-ty. I to ex aequo z aż czterema innymi skoczkami. Ale towarzystwo ma godne – Hautamaeki, Peterka, Bulau, Jacobsen. Każdy z tej czwórki ma na koncie przynajmniej 10 pucharowych zwycięstw. Tande, jak do tej pory, siedem. Norweg wylądował na pudle po raz 23-ci. Wszedł dzięki temu do najlepszej 40-tki pudli w historii. Jest teraz nawet 38-my. Przy okazji wyrzucił z tej 40-tki naszego Dawida, który z wszystkich siedmiu skoczków z dorobkiem 23 podiów ma najsłabszy bilans jakościowy.
6.    Z punktu widzenia rywalizacji w roku 2021-szym końcowe rezultaty niedzielnych zmagań w Neustadt są wręcz sensacyjne. Polak nie wygrał konkursu! Więcej. Żaden z naszych nie stanął nawet na podium. Ale w tabeli tegorocznych podiumowiczów dalej bijemy rywali na głowę. 1.Polska - 7(4-0-3), 2.Norwegia - 5(1-4-0), 3.Słowenia – 1(0-1-0), 4. Niemcy i Austria – po 1(0-0-1).
7.    Tande i Kraft poszerzyli liczbę tegosezonowych pudli do tuzina. Zajmują na ten moment w tym gronie dwie ostatnie pozycje, bo, po pierwsze,  jako jedyni stawali na podium tylko raz, a po drugie z pozostałej 10-tki podiumowiczów każdy przynajmniej raz stał na co najmniej drugim stopniu podium.

•    Inne ciekawostki

1.    Muszę zacząć od przeprosin. W poprzednim tekście popełniłem jedną wielką gafę (o drugiej, trochę mniejszej, nie wspominam, bo wyjaśniliśmy to już sobie w komentarzach pod poprzednim tekstem). Pisząc o Pucharze Narodów, napisałem, m.in., takie oto zdanie, cyt. „Przystępowaliśmy do Turnieju mając nad Norwegią 46 punktów przewagi. Aktualnie ta przewaga wynosi już 364 punkty.” Wszystko inne, co dotyczyło PN, podtrzymuję. Natomiast to zdanie to jest bzdura totalna, wynikająca z pośpiechu w pisaniu tekstu. Fakty są natomiast takie, że przystępowaliśmy do T4S, jako zespół, z pozycji drugiej, a zakończyliśmy go na pozycji pierwszej. Mając dopiero wtedy nad Norwegami… 46 punktów przewagi. Po prostu dwukrotnie policzyłem obu drużynom punkty za T4S. Tak to jest, jak się człowiek spieszy, żeby zdążyć przed początkiem kolejnych zawodów.
2.    Rekord sezonu polskiej ekipy, własny i w ogóle, w liczbie punktów zdobytych przez jeden zespół w jednych zawodach. W lekkiej atletyce przy takim wyniku stawia się dwie literki – WL, co w tłumaczeniu oznacza lidera tabel światowych.  W skokach się nie stawia, bo nie ma takich tabel. Przynajmniej w oficjalnych dokumentach FIS. 268 oczek Polacy w sobotę wytrzaskali. Rekord z Oberstdorfu pobili o 23 punkty. A co by to było, jakby Dawid skakał w lepszych warunkach? I dlatego do absolutnego rekordu Polski z Engelbergu z grudnia 2013 dalej brakuje. 12 punkcików.
3.    Tylu zmian w czołówce klasyfikacji generalnej co po niedzielnym konkursie w Neustadt, to w tym sezonie nie było na pewno. No bo tak. Kubacki wyprzedził z powrotem Żyłę, Geiger z powrotem Laniska, Lindvik wyszedł przed Sato, Kobajaszi Większy znów jest przed Stękałą, do czołowej 15-tki wskoczył Kraft, a zaraz za nim, z daleka, przyleciał Tande. Dodając do tego zmiany w generalce, które dokonały się również w sobotę, możemy śmiało mówić nie tylko o emocjonującym, ale gorącym wręcz weekendzie. Tasowania co niemiara.
4.    Po niedzielnym odwecie Norwegów ledwo utrzymaliśmy prowadzenie w Pucharze Narodów. Jeśli kogoś to w ogóle interesuje. Na wszelki wypadek: przed Zakopanem mamy nad ekipą Stoeckla 18 oczek przewagi.
5.    Mackenzie Boyd–Clowes na pewno nie zaliczy konkursów w Badenii-Wirtembergii do najbardziej udanych w karierze, ale statystycznie się w jego karierze zapisały. Pierwszy to 45-te punktowanie Kanadyjczyka, a drugi to jego 190-te pucharowe podejście.
6.    Dla Artti Aigro oba niemieckie konkursy też się tam jakoś, statystycznie, odznaczyły. W sobotę zaliczył 20-ty konkurs w karierze (40% z nich skończył zdobyciem punktów – ten sobotni był trzecim najlepszym w życiu), a w niedzielę wyrównał bilans udziału w zawodach głównych i nieprzebrniętych kwalifikacjach (21:21). Było mu tym łatwiej, że kwalifikacje w ten weekend nie były potrzebne.
7.    Pierwszy taki weekend w karierze Nico Kytoesaho, że w obu konkursach zdobywa pucharowe punkty. W niedzielę zaokrąglił liczbę swoich punktowań do pięciu. Aż cztery z tych pięciu miało miejsce tej zimy.
8.    Antti Aalto statystycznie zaokrąglał się w miniony weekend tylko w sobotę. Zaliczył wtedy 80-ty konkurs w karierze i 25-tą obecność w 3-ciej konkursowej 10-tce.
9.    Rioju Kobajaszi w coraz wyższej formie, coraz bliżej czołówki, ale wciąż do konkursowych podiów jednak stosunkowo daleko. Można powiedzieć, że zaliczył najlepszy weekend w sezonie. W niedzielę po raz trzeci tej zimy (i 10-ty w karierze) skończył zawody na siódmym miejscu. Co jeszcze? W sobotę liczbę punktowań zaokrąglił, na chwilę, do 80-ciu. Dzień później zaokrąglił też liczbę kontaktów z Pucharem. Do 115-tu.
10.    Naoki Nakamura skacząc w sobotę w swoich jubileuszowych, 60-tych, zawodach głównych po raz 40-ty nie zdobył punktów. Ale następnego dnia, świętując 70-te pucharowe podejście, zapunktował. Po raz 21-szy. 2/3 tych punktowań to miejsca w trzeciej 10-tce. 1/3 to miejsca w 10-tce drugiej. Wśród 10-ciu najlepszych skoczków zawodów nie było go dotąd ani razu.
11.    Jukia Sato ma po Neustadt na koncie 75 konkursów. 55 z nich zakończył zdobyciem punktów. W sobotę po raz 40-ty ukończył konkurs w czołowej 20-tce. W niedzielę liczba jego obecności w czołowej 10-tce, ale wtedy gdy nie stawał na podium, urosła do 15-tu.
12.    Maximilian Steiner gorzej, jak sądzę, w Neustadt wypaść nie mógł. Zamknął sobie chyba definitywnie drogę do Pucharu Świata przynajmniej do końca sezonu. W niedzielę zaokrągliła mu się liczba I-ligowych konkursów w karierze. Na razie do pięciu. Oby na tym się nie skończyła.
13.    W dokładnie 10-ciu pucharowych konkursach uczestniczył, stan na dziś, Thomas Lackner. Siedem z nich zakończył zdobyciem punktów. Wszystkie siedem w tym sezonie. Przy czym raz otarł się o podium, a sześć razy lądował w trzeciej 10-tce. I to wcale nie w jej czołowej części. Przy czym Austriak spokojnie może robić za jedno z odkryć tego sezonu. Może nie pierwszego sortu, ale jednak.
14.    Powody do zadowolenia miał w niedzielę Daniel Huber. Po raz 15-ty ukończył konkurs wśród najlepszych 10-ciu najlepszych skoczków dnia.
15.    Nie jest pewnie specjalnie zadowolony po tym weekendzie Philipp Aschenwald. Też bym na jego miejscu nie był. Za to statystycznie całkiem, całkiem. Najpierw 20-ta obecność w drugiej 10-tce zmagań, a dzień później 55-te punktowanie w karierze.
16.    Ustabilizował formę, na poziomie przełomu pierwszej i drugiej 10-tki, Michael Hayboeck. A w niedzielę kolorowo zaznaczył się w statystykach. Ukończył I-ligowe zawody w czołowej 20-tce po raz 145-ty.
17.    Dwie statystyczne okrągłości Stefana Krafta. Pierwsza, już nieaktualna, to to, że w sobotę, zameldował się w czołowej 10-tce po raz 135-ty w karierze. Druga, i ta będzie aktualna przynajmniej do zawodów w Lahti, że dokładnie 195-krotnie w I-ligowych zawodach punktował.
18.    W Kuusamo, przez chwilę, wydawało się, że Giovanni Bresadola przełamie żałosne pasmo występów włoskich skoczków w Pucharze Świata przez ostatnie dobre parę lat. Ale nie przełamał. Bardziej dryfuje w tej chwili w stronę obecnego Insama niż  nawiązuje do najlepszych czasów Sabestiana Coloredo lub choćby swojego starszego brata. Bo o Ceconie Starszym, z szacunku dla jego dokonań, to w tych okolicznościach przyrody nawet nie wspominam. W Neustadt dobił do 10-ciu bezpunktowych konkursów w karierze. Na 11, w których startował.
19.    Robert Johansson tez się w Neustadt jakoś tam zapisał. W pierwszym dniu po raz szósty w karierze był szósty (w sezonie po raz trzeci). Natomiast w niedzielne popołudnie po raz 40-ty wylądował w drugiej 10-tce zawodów.
20.    Halvorovi Granerudowi, biorąc pod uwagę stricte statystyczny punkt widzenia, więcej korzyści przyniosła sobota niż niedziela. W tym dniu bowiem, po raz 10-ty w sezonie i 20-ty w karierze, wylądował w czołowej 10-tce zawodów. W niedzielę, mimo wspaniałego sukcesu, nic nie zakończyło się dla niego na okrągło. Ok, niech będzie. W pierwszej piątce znalazł się po raz 15-ty.
21.    Po raz 130-ty, w 150-tym kontakcie z cyrkiem, wywalczył punkty w sobotę Johann Andre Forfang. W niedzielę nic nie wywalczył i niczego nie wniósł do statystycznych protokołów.
22.    Pierwsze tegoroczne podium Daniela Andre Tande  zbiegło się w czasie z jego 140-tym udziałem w pucharowym I-ligowym konkursie.
23.    Najstarszy z Prevców, Peter, po zawodach w Neustadt ma już za sobą 265 pucharowych konkursów. Na miejscu 13-tym wylądował w niedzielę po raz 10-ty w karierze i trzeci w sezonie. Ponadto jest w trakcie ustanawiania rekordu. Własnego tylko, ale jednak. Od momentu kiedy 9 lat temu wparzył (jak dzik zresztą) do ścisłej światowej czołówki, nie miał jeszcze tak długiej serii, kiedy brakowałoby go w czołowej 10-tce konkursu. Niedzielne zawody w Neustadt to był 13-ty taki konkurs.
24.    Zupełnie innej natury problemami żyją ostatnio obaj młodsi bracia Petera. Przestali zdobywać pucharowe punkty. Dla Domena, który w niedzielę wystąpił w Neustadt po raz piąty, to były pierwsze konkursy w tej miejscowości, kiedy nie punktował. I tak schodzi, z konkursu na konkurs, na te psy. Pierwszy start – czwarty. Dwa następne – 20-ty i 27. A teraz najpierw 40-ty, a potem jeszcze dwie lokaty niżej. Aż się boję pomyśleć co to będzie za pięć lat. A Cene? Wyrównał stan swoich bezpunktowych i punktowanych pucharowych podejść w tym sezonie. Na 4:4. A było już 4:1 dla niego.
25.    Ziga Jelar wziął do tej pory udział w 40-tu pucharowych konkursach. 60% z nich zakończył, tak jak w niedzielę, zdobyciem punktów. Pozostałe 40%, tak jak w sobotę, podziwianiem uczestników serii finałowej z trybun.
26.    Nie może wciąż nawiązać do formy sprzed trzech lat Tilen Bartol. W Neustadt, podobnie jak w większości zawodów w ostatnich trzech sezonach, nie zdobył żadnych punktów. Ale przynajmniej zaokrąglił się statystycznie. W 55-tym pucharowym podejściu po raz 45-ty wziął w niedzielę udział w konkursie. Po raz 25-ty, niestety, nieudanym.
27.    Constantin Schmid zdobył w sobotę punkty, ale dla krągłości jego statystyk skutkowało to tylko tym, że zaliczył 65-ty konkurs w karierze. Natomiast odpadnięcie w pierwszej serii zawodów niedzielnych miało zaokrągliło liczbę jego konkursowych wpadek do 20-tu.
28.    Niemiec Paschke, którego rodzice z góry ochrzcili „Pius”, zaliczył był właśnie 80-ty kontakt z Pucharem. Z takich pijusów z krwi i kości to więcej tych kontaktów miał chyba tylko Nykaenen. W sobotę paschke po raz 20-ty ukończył konkurs w drugiej 10-tce.
29.    Matin Hamann, mimo że, w stosunku do tego co pokazywał w latach poprzednich, skacze w tym sezonie (z pewnymi wyjątkami) jak w transie, to dalej ma niekorzystny bilans konkursów. 5/9 z nich zakończył bowiem (stan na dzisiaj) odpadnięciem w pierwszej serii zawodów. Te niedzielne w Neustadt właśnie do takich należały. Był to 15-ty bezpunktowy konkurs Niemca w karierze.
30.    Markus Eisenbichler, oprócz tego, że po raz czwarty w sezonie był w niedzielę czwarty, to: w sobotę zaliczył 165-te pucharowe podejście i 155-ty konkurs w karierze, a w niedzielę po raz 50-ty ukończył w zawody w czołowej 10-tce, ale poza podium, a w czołowej szóstce znalazł się po raz 10-ty w sezonie i 40-ty w karierze. Uff… Trochę tego było. Nie lubię go jak diabli, ale swoje chłop, mimo wszystko, wyskakuje.
31.    Niedziela była tez trochę okrągła dla Severina Freunda. Skakał w zawodach głównych po raz 220-ty. Po raz 30-ty wylądował w trzeciej 10-tce konkursu.
32.    Paweł Wąsek punktował w Neustadt lichutko, ale dwukrotnie. I to przeważyło na jego korzyść przy ustalaniu składu na następne zawody. Sobotni konkurs to było jego piąte punktowanie w karierze, a niedzielny to z kolei 25-te pucharowe podejście, 5-te punktowanie w sezonie i 5-ta bytność w trzeciej 10-tce. Przy czym za każdym razem kończył konkurs na innym miejscu.
33.    Dla odmiany o Andrzeju Stękale, bo dawno nie było. W niedzielę po raz jubileuszowy, 10-ty, w sezonie zapunktował. Po raz pierwszy tej zimy kończąc konkurs w trzeciej 10-tce. Pewnie w ramach odreagowania na sobotnią życiówkę.
34.    Jakub Wolny osiągnął w niedzielę trzeci najlepszy rezultat w karierze jednocześnie po raz trzeci lądując w czołowej 10-tce zawodów. Uczcił w ten sposób swoje 45-te pucharowe punktowanie. Muszę przyznać, że tak jak byłem do jego ewentualnych postępów, i to od dobrego roku, nastawiony bardzo sceptycznie, tak zrobił na mnie w Neustadt wrażenie. I to kolosalne. Chapeau bas!
35.    Piotr Żyła, oprócz tego, że w sobotę po raz 10-ty w karierze, o czym już wyżej wspomniałem, stanął na najniższym stopniu podium, to jeszcze po raz 30-ty znalazł się w czołowej piątce, a po raz 80-ty w najlepszej konkursowej 10-tce.
36.    Jak chodzi o Kamila Stocha, to szkoda, ze zamiast w sobotę nie wygrał w niedzielę. Uświetniłby tym swoje trzysetne punktowanie w karierze. A tak w ogóle to zacieram ręce i czekam na Zakopane…
37.    Polak przystępuje po Neustadt do zawodów w Zakopanem z zaokrąglonym do 240-tu stanem pucharowych startów. I chyba, podobnie jak Murańka, w niebiańskiej formie psychicznej. Wręcz się nie mogę doczekać występu tej dwójki na Krokwi. Powinni obaj przeskoczyć skocznię. Tylko czy to pozwoli im w niedzielę pokonać Stocha? Może się nie udać.
     
Koniec. Kropka.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport