HareM HareM
360
BLOG

Nie będzie półfinału Świątek contra Wiktorowski. Mimo, że Osaka ćwierćfinał wygrała

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 10
Udany rewanż Anisimowej za Wimbledon

Nie myślałem, że będzie łatwo, ale byłem przekonany, że będzie zwycięsko. A, niestety, nie było.

Anisimowa wygrała ten ćwierćfinał ze wszech miar zasłużenie. Była w tym meczu tenisistką po prostu lepszą. Znacznie lepiej serwowała i nieporównywalnie lepiej returnowała. Więcej w zasadzie nie musiała robić, bo po jej returnach Iga wyrzucała piłki poza kort albo pakowała je w siatkę. A jak nie, to amerykańskiej Rosjance sprzyjało szczęście. Jest faktem, że w kilku kluczowych momentach było zdecydowanie po jej stronie. No, ale szczęście sprzyja podobno lepszym. I tak też, jak się wydaje, było tym razem.

Oba sety, mimo że bardzo obiecująco rozpoczęte, kończyły się tak samo. Iga od razu przełamywała rywalkę, po czym w krótkim czasie następował rewanż, po którym Anisimowa z każdą kolejną piłką była coraz bardziej niebezpieczna i umacniała pozycję, a Iga coraz bardziej bezradna. Tak wobec zagrań rywalki, jak i wobec przeciwności losu.

Momentem przełomowym pierwszego seta był gem piąty, kiedy to Polka, prowadząc przy serwisie przeciwniczki 40:15 zagrała „prawie winnera”, piłka naprawdę jakimś cudem, w postaci bardzo dziwacznego loba, wróciła, uderzyła w linię, a Świątek, zupełnie zaskoczona tym, że piłka zmieściła się w korcie, posłała ją w najwyższe partie trybun. Potem już tylko trzy szybkie punkty rywalki, 3:2 dla niej i od tego momentu jeszcze lepsza jej gra. A Igi, niestety, nie. No i na koniec, przy 5:4 dla Amerykanki, przełamanie skutkujące przegranym setem.

W secie drugim, w przeciwieństwie do pierwszego, Iga po przełamaniu rywalki swoje podanie utrzymała. Wydawało się, że się powoli odbudowuje. Ale tylko przez chwilę. W gemie czwartym odłamanie i od tego momentu znów dużo lepsze wrażenie sprawiała rywalka. Znów przełożyło się to na przełamanie w decydujących momentach seta. Anisimowa wyszła na 5:3, po czym, bez kłopotów, doprowadziła do 40:0. Dopiero wtedy Iga zdobyła się na dwa bardzo dobre returny. 40:30 i trzeci meczbol. Tutaj rywalce zdecydowanie pomógł los, który parę razy wcześniej też już przy ważnych piłkach rozstrzygał na jej korzyść. Anisimowa uderzyła w siatkę, a piłka przeturlała się na stronę Polki, która nie miała szans do niej dobiec.

Ale to nie dlatego Iga przegrała mecz. Przegrała, bo była znacząco słabsza. Gorzej czytała grę, gorzej ja realizowała, nie poprawiała błędów z uporem godnym lepszej sprawy brnąc wciąż w te same, utarte, a nieskuteczne i przegrane wcześniej, rozwiązania. A sztab? Albo nie potrafił jej nic podpowiedzieć, albo go nie słuchała. No i się skończyło jak z Tauson w Montrealu.

Gdyby Polka wygrała, byłby półfinał z Wiktorowskim, przepraszam, z Osaką. Japonka ograła bowiem trzy godziny później Muchovą i uzupełniła listę półfinalistek. Wymarzonego, i jakże frapująco zapowiadającego się, półfinału niestety nie będzie. Pojedynek z Wiktorowskim został odłożony w czasie.

Reasumując. Ćwierćfinał Wielkiego Szlema to nie jest, broń Boże, zły wynik. Tyle, że w miarę jedzenia rośnie apetyt. Jak się przed chwilą wygrało Wimbledon, a w styczniu i czerwcu było w półfinale, to taki ćwierćfinał wrażenia dużego, siłą rzeczy, robić nie musi. No to zwrócę uwagę na to, co musi.

Chciałem dyskretnie/delikatnie zauważyć, że w roku obecnym, który wielu jeszcze bardzo niedawno uważało (a niektórzy dalej tak myślą) za „regresowy” w karierze NDN-u, Iga Światek zdobyła w Wielkich Szlemach znacznie więcej punktów niż rok (o równe 1300) i dwa lata wcześniej (o 1080). Tylko w pamiętnym sezonie 2022 tych punktów było jeszcze o 790 więcej niż teraz. Więc jeśli ktoś czuje, szczególnie w kontekście bardzo pewnej wygranej z Aleksandrową, po przegranym ćwierćfinale z Anisimową pewien niedosyt, to niech czuje. Ale niech nie marudzi i nie narzeka. Czwarty rok z rzędu NDN wygrywa w roku przynajmniej jeden turniej Wielkiego Szlema, czwarty rok z rzędu jest w ścisłej szpicy tenisowego cyrku, czwarty rok z rzędu jest najbardziej rozpoznawalnym polskim sportowcem na świecie. Do tego w grze są cały czas: 1.okrągły, jubileuszowy, już 25., turniejowy tytuł w karierze oraz 2.drugie w karierze mistrzostwo świata. A być może nawet 3.pierwsze miejsce w rankingu WTA na koniec roku 2025, choć to się wczoraj mocno oddaliło.

Słyszę, ze na konferencji jakiś dziennikarz (notabene ciekawe który i czy z Polski?) proponował Swiątek, by dłużej odpoczęła. Odpowiedź Igi – bomba. Polecam. Ja myślę, że do końca roku Polka zaliczy jeszcze przynajmniej ze trzy turnieje i że po którymś z nich przynajmniej raz wzniesie ręce do góry.

W geście zwycięstwa, rzecz jasna.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Sport