HareM HareM
442
BLOG

Raw Air: Wreszcie pogoda dla Polaków!

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Stało się! Nadszedł taki dzień w sezonie, kiedy wodzirej skokowego peletonu, pan „puszczalski”, imć Borek Sedlak, przez cały konkurs wytrzymał bez wpuszczania polskich skoczków narciarskich w maliny tudzież w kanał. Więcej! Nadszedł wreszcie taki dzień, kiedy ten sam osobnik wpuścił w nie Stefana Krafta.
Efekt tych wydarzeń jest taki, że Dawid Kubacki (po raz szósty w sezonie, ale po trzech miesiącach przerwy prawie) wygrał pucharowy konkurs, wszyscy startujący w zawodach Polacy zmieścili się w czołowej 20-tce, a rzeczony Kraft stracił szanse na wyjechanie z Norwegii z Rowerem.
Informacja dla niezorientowanych. Tak na wszelki wypadek. Skokowy Rower nie ma z tenisowym rowerem nic wspólnego. Ponieważ jednak ten tekst jest kierowany do fanów skoków, to dalsze wyjaśnienia w tej mierze sobie daruję.
Tak czy inaczej. Po kilku konkursach, w których odgrywaliśmy bardziej rolę statystów niż tych, dla których rozpisano główne role, wreszcie główny snop światła padł na nas. Przede wszystkim na Kubackiego, który rzeczywiście oddał dwa świetne skoki, z tego ten drugi niemal idealny. Ale fantastyczny drugi skok oddał również Stoch. Bardzo dobra była także druga próba Żyły. Niewiele gorsza ta Zniszczoła. Dwa bardzo przyzwoite skoki oddał Wąsek.
Mieliśmy dziś, tego ukryć się nie da, farta do warunków. Ale dlaczego mieliśmy raz wreszcie nie mieć? Kubacki ze Stochem z reguły mieli do nich wielkiego, żeby nie napisać zasranego, pecha. Żyła, od MŚ w Planicy ma do nich, tych warunków znaczy, cały czas szczęście, ale w jego przypadku to dotąd nie miało znaczenia, bo od momentu zdobycia mistrzostwa świata był (do dzisiaj) totalnie bez formy. Wąsek i Zniszczoł na dwoje babka wróżyła. A dzisiaj wszyscy, jak jeden, trafili korzystnie.
Odnoszę wrażenie, że wpuszczenie Krafta w maliny przez Sedlaka to był czysty, żywy przypadek. Czasem w najlepszych rodzinach się takie rzeczy zdarzają. Kiedy Sedlak zapalał zielone światło wydawało się, że wiatr jest dla krafta wyjątkowo sprzyjający. Tymczasem zmieniło się o 180 stopni w ciągu dwóch, trzech sekund. I to tak nagle, że było nie do przewidzenia. Błachut z Rudzińskim sugerowali w Oslo, że te wszystkie będące na wyposażeniu Sedlaka urządzenia doskonale wskazują jak będzie za 10-20 sekund i jego tłumaczenie się z wielbłądów jakie wielokrotnie, w tym sporo celowo, popełnia, to jedna wielka ściema. I to jest oczywiście prawda. Ale dzisiaj, przynajmniej puszczając Krafta, nie chciał go skrzywdzić. Po prostu. Tak gwałtownej sytuacji zmiany pogodowej nie przewidziała nawet FIS-owska aparatura. I to jest całe wyjaśnienie dzisiejszego fenomenu z Kraftem.
Alternatywnej teorii o tym, że było to niby zrobione pod Graneruda, poważnie brać, moim zdaniem, nie można. Kraft już wczoraj stracił do Norwega tyle, że wygrana Wikinga w całym cyklu była niemal przesądzona. Dzisiejsze skoki Golasa, a oddał je przecież przed feralną próbą Austriaka, tylko to potwierdziły.
Te dzisiejsze wysokie miejsca i dobre skoki Polaków dadzą im pewnie mocnego kopa przed przystąpieniem do lotów w Vikersund. Na jakiś spektakularny sukces w całym Rowerze, nawet ze strony Dawida, bym specjalnie nie liczył. Bardziej na jakiś dobry wynik poszczególnych zawodników w poszczególnych konkursach. Dobrze, że Wolny jedzie do domu i zastępuje go Stękała. Co prawda zupełnie nie wiadomo co pokaże, ale wiadomo co pokazałby Wolny. Dlatego dobrze, że ich zamieniono.
Przed nami, miejmy nadzieję, piękny weekend z lotami narciarskimi. Chciałbym być po nim w takim samym nastroju jak przed nim. I nie tylko z powodu skoczków.
PS
Rybakina właśnie przegrała seta. A mogło już być w ogóle po meczu…

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport