HareM HareM
127
BLOG

Smutne pożegnanie Świątek z WTA Finals

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 9
Rekordowa, od czterech lat, liczba porażek Polki w sezonie

Wszystko się kiedyś musi skończyć.

Wczoraj zdałem sobie sprawę z tego, że moje opowiadanie o tym, że Iga wciąż jest najlepsza (czytelnik pozwoli, że będę wobec siebie delikatny), mija się z prawdą. I, przynajmniej na razie, czas z tym skończyć. Więc chwilowo kończę.

Gorzki był ten turniej dla Polki. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, a już na pewno od momentu kiedy została światową jedynką, przegrała dwa mecze z rzędu. I to, w obu przypadkach, wygrywając pierwszego seta!

Nie powiedziałbym, że Iga zagrała w tych przegranych spotkaniach słabo. Oceniając pierwszego seta meczu z Rybakiną pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że zagrała w nim bardzo dobrze. Więc nie wiem czy można mówić, że grała słabo. Natomiast niewątpliwie prawdą jest, że zarówno w meczu z Kazaszką, jak i wczoraj, Polka była zawodniczką słabszą. I obie te porażki były w pełni zasłużone.

Powtórzyła się sytuacja z wiosny. W konfrontacji z najsilniejszymi Polka nie dała rady. Przy czym tu było to jeszcze bardziej widoczne, bo (abstrahując od specyfiki turnieju) raz, że to była dopiero faza grupowa, a dwa, że dwa razy z rzędu.

Wimbledon i Cincinnati nie tylko poprawiły humory, ale dały też nadzieję na trwałą poprawę gry i pozycji w stadzie.

Chińskie tysięczniki i turniej w Rijadzie te nadzieje znacząco hamują.

Kiedy dochodzi do konfrontacji z najlepszymi, Iga, muszę być niestety brutalny, zwyczajnie wymięka. Nie wytrzymuje głowa, ale nie wytrzymuje też ciało. 0:6 w trzecim secie z Sabalenką w Paryżu, wcześniej pogrom, i to w obu setach, z Gauff w Kalifornii, a teraz baty w deciderze z Rybakiną i niewiele lepiej w tym samym fragmencie spotkania z Anisimową. No nie ma się z czego cieszyć.

Tak, niestety. Świątek przestała być w tym roku najlepsza na świecie. Rywalki raz, że ją dużo lepiej czytają, dwa, że dobiły poziomem, a trzy, że mają dużo mniejszą presję. Oprócz Sabalenki, ale ta to inna bajka. Taki tenisowy King-Kong. Za mocne? Dobra. Niech będzie lżej. Młodszy Williams. Zresztą. Zobaczymy jak będzie grała za rok czy dwa. Bo jak za trzy, to myślę, że wiem na pewno.

Iga mówi, że będzie mniej grała, a więcej trenowała. Byłbym zdecydowanie za tym. Zawsze pisałem o tym, że to pierwsze miejsce w rankingu to WTA może sobie wsadzić. I niech jej zabierają te swoje punkty za to, że nie chce grać w sześciu pięćsetkach i iluś tam tysięcznikach. Za to będzie miała handicap w postaci dłuższego wypoczynku i lepszego zdrowia od zmęczonych rywalek. W każdym z ostatnich czterech sezonów NDN rozegrał prawie 80 meczów! W tym roku może to być nawet więcej, bo przecież Iga zagra jeszcze w BJK Cup. Konia by zmogło. A te wuje z WTA jeszcze jej kary lepią. To niech się bujają!

Należę do tych, którzy cały czas mówią, że miejsce w rankingu jest niczym w porównaniu z wygranym turniejem. I na tym, jeszcze raz podkreślę, Polka powinna się skupić. Tylko i wyłącznie. Na wygrywaniu turniejów. Próbować grać znacznie mniej, za to cały czas skutecznie. Latają, jak głupie, z turnieju na turniej. Bez chwili wytchnienia. Kosztem zdrowia, rodziny, życia prywatnego. W imię czego? Żeby oficjele WTA i ATP mogli się chwalić i robić deale?

A wracając do obecnej sytuacji. Nie wiem kiedy Iga znów będzie przewodzić całemu stadu. Patrząc na to jak to wszystko ostatnio wygląda, można się nawet zastanawiać czy w ogóle jeszcze kiedykolwiek będzie. Nie myślę o miejscu w rankingu, tylko rzeczywistej wartości zawodniczki. Jakby jednak nie było, tego czego dokonała, nikt jej nie odbierze. Żaden wykrzykujący pod jej adresem żałosny troll na trybunach, żaden wypisujący pod jej adresem kalumnia żałosny troll na jakimś portalu, żaden „ekspert”, który jak sam grał w tenisa, to nie umiał wejść do rankingu ATP albo grał tam same ogony czy też żaden przemądrzały dziennikarz (czy to w jakiejś gazecie, czy to w jakiejś telewizji). Jednym słowem NIKT.

Przez ostatnie cztery lata Iga Świątek była najlepsza na świecie. Była najlepsza, bo ma najlepszy bilans. W bezpośrednich starciach prawie z całą czołówką, ale przede wszystkim jak chodzi o wymierne sukcesy w postaci wygranych turniejów, w tym Wielkich Szlemów. To są fakty, a z faktami się nie dyskutuje.

Chyba, że jest się trollem.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Sport