HareM HareM
85
BLOG

Skoczkowie narciarscy inaugurują sezon

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 3
Ostatnia zima Kamila Stocha w PŚ. Skoków chyba jeszcze nie

Kiedy 14 lat temu kończył karierę Adam Małysz, wydawało się, że powstaje luka, której nie zapełni nic i nikt. Tym bardziej, że wiślak wszystkich zaskoczył, ogłaszając rozbrat ze skokami z dnia na dzień, zaraz po sezonie albo nawet w jego trakcie. Ten ostatni sezon zakończył z dużymi sukcesami. Zdobył medal na MŚ w Oslo, zajął trzecie miejsce w wyścigu o Kryształową Kulę, wygrał konkurs w Zakopanem i jeszcze osiem razy stanął na niższych pucharowych podiach. Jednym słowem zakończył jak prawdziwy mistrz. Z przytupem.

Zostawił nas z rozdziawionymi ze zdziwienia i zmartwienia ustami, pełnych obaw co to teraz, po tym jego odejściu, będzie.

Tymczasem okazało się, że luka szybko się wypełniła. Kamil Stoch, kiedy tylko zwiedział się o powieszeniu przez Małysza nart na kołku, od razu stał się prawdziwym liderem kadry. Symboliczne były szczególnie cztery konkursy sezonu 2010/11. Pierwszy w Zakopanem, gdzie Adam zwyciężył po raz ostatni w karierze, drugi w Zakopanem, gdzie Małysz, na skutek upadku, wycofał się z konkursu i, na jakiś czas, z PŚ, trzeci w Zakopanem, kiedy to Stoch odniósł swoje pierwsze pucharowe zwycięstwo i finałowy konkurs tamtej zimy w Planicy. Wyjątkowo symboliczny, bo obaj stanęli na konkursowym podium. Stary król na stopniu najniższym (przy okazji wchodząc też na podium klasyfikacji generalnej PŚ i spychając z niego Koflera), a nowy, przejmujący rządy, na najwyższym. Przy wchodzeniu na podium Nowy Mistrz złożył hołd Staremu Mistrzowi i w ogóle wyglądało to bosko. Jak pamiętam, ta zmiana warty w polskich skokach zdecydowanie przyćmiła i skradła show zwycięskiemu w generalce Morgensternowi, o co zresztą Austriacy mieli, nie wiadomo do kogo w sumie, pretensje.

Z Kamilem Stochem jest zupełnie inaczej niż z Małyszem. Raz, że jest dużo, bo pięć lat, starszy niż wtedy Adam. Nie odchodzi w glorii i chwale. Od kilku lat jest przeciętniakiem który, przynajmniej wg mnie, niepotrzebnie rozmienia na drobne swoje niebywałe, przewyższające nawet sukcesy Małysza, triumfy. Trzy tytuły indywidualnego mistrza olimpijskiego, mistrzostwo świata, wicemistrzostwo świata, wicemistrzostwo świata w lotach, trzy wygrane Turniej 4 Skoczni, dwie Kryształowe Kule, 39 wygranych konkursów PŚ i 80 podiów tego cyklu. O kilku czwartych miejscach na najważniejszych imprezach sezonu nie wspominam, bo mnie od razu szlag mnie trafia, bo mi się zaraz przypomina Pekin 2021 i medal ukradziony Kamilowi przez, skaczącego ze spadochronem, Geigera.

Jeszcze o tej luce, która miała niby być po Małyszu. No nie było jej zwyczajnie. Przeciwnie. Dzięki jego sukcesom nagle zrobił się u nas skokowy boom. Oprócz Stocha wielkie wyniki w skokach osiągnęła przecież też dwójka innych naszych reprezentantów, Kubacki i Żyła. Pierwszy został mistrzem świata, wywalczył brąz na igrzyskach i wygrał 11 konkursów PŚ, stając łącznie na pucharowym podium 38 razy. Drugi dwukrotnie, i to z rzędu, zdobył mistrzostwo świata, a na pucharowym podium stał 23-krotnie.

Luka, wręcz wyrwa, zrobi się niewątpliwie teraz. W zasadzie już się dawno zrobiła, bo naszych trzech muszkieterów jest już za starych na sukcesy (najmłodszy z nich, Kubacki, w marcu skończy 36 lat), a następcy do nich jeszcze nie dorośli. To znaczy zdarzało im się, np. Zniszczołowi dwa lata temu albo Wąskowi zeszłej zimy, należeć do szeroko rozumianej czołówki, ale raz, że nie była to czołówka ścisła, a dwa że, jak wskazują ich aktualne występy, nie było to zjawisko trwałe. Podobno pojawił się wielki talent. Nazywa się Kacper Tomasiak. Na razie zajął ósme miejsce w finałowym konkursie LGP w Klingenthal. Wczoraj, wraz ze Stochem, skakali w treningach w Lillehammer, jako najlepsi z Polaków, na poziomie końca drugiej 10-tki stawki. Cała reszta, czyli desygnowani przez PZN na zawody Kubacki, Żyła, Wąsek i Zniszczoł, dużo gorzej. Zapowiada się, że trzeci rok z rzędu polscy skoczkowie będą się przyglądać walce najlepszych z mocno oddalonej od czoła peletonu perspektywy.

Kamil Stoch zapowiedział, że to ostatni rok jego startów. Mówi jednocześnie, że w nadchodzącym sezonie spodziewa się po sobie wyników lepszych niż w kilku ostatnich. To dobrze, bo od trzech lat Polak jest cieniem Stocha – Wielkiego Mistrza. Tylko czy będzie tak, jak zapowiada? Oby.

Dzisiaj, o 16-tej, pierwszy konkurs sezonu. Po zeszłorocznej aferze z Norwegami, są w peletonie, jak się słyszy, duże napięcia. Jest niesłychanym skandalem, wg mnie, że przyłapani na gorącym uczynku reprezentanci Norwegii są dopuszczeni do startów tak, jakby nic się nigdy nie stało. Jest równie dużym, a może i jeszcze większym skandalem, że Austriacy i Niemcy, którzy grali równie nie fair (vide wspomniany Geiger, ale to tylko wisienka na torcie), a których nie można było zweryfikować, bo głównym kontrolerem był Austriak (notabene pod naciskiem opinii publicznej profilaktycznie wywalony ze stanowiska, tylko co z tego?), który do momentu kiedy się te wszystkie szwindle dało tuszować, zamiast wykrywać, to zacierał ślady, więc że akurat ci Austriacy najgłośniej na ten temat krzyczą. Przecież gdyby nie to, że Austria i Niemcy całkowicie opanowały stery w FIS-ie (niech nikogo nie zmyli narodowość jedzących im z ręki Pertile czy Sedlaka), to reprezentanci tych dwóch krajów byliby dyskwalifikowani praktycznie na każdych zawodach. Tak kombinują.

My pewnie święci też nie jesteśmy. Tylko, że nasze możliwości i środki w tym zakresie są znacznie mniejsze i wręcz śmieszne w porównaniu z potentatami. A przepisy są dla maluczkich. Stąd liczne dyskwalifikacje Zograwskiego, Włochów, Kazachów, czasem Polaków i innych, mniej znaczących obecnie nacji. Zresztą, jak wymyśliliśmy swego czasu novum w postaci butów, to Horngacher od razu zrobił takie larmo, że FIS czym prędzej zabronił Polakom występów w tym sprzęcie. Po czym zezwolił, np. Niemcom, na starty w strojach ze spadochronem. Germańska sprawiedliwość tak zwana.

Czego się spodziewam po tym sezonie? Niczego. To znaczy nastąpi kolejny krok w stronę odwrócenia się publiki od tego sportu. Sandro Pertile i jego otoczenie od kilku lat robią dużo, żeby tak było i myślę, że na wiosnę będą mogli ogłosić dalszy postęp w tej kwestii.

Gdyby było odwrotnie – bardzo chętnie odszczekam. Skoki bowiem to naprawdę bardzo piękny sport jest, proszę Państwa. Przepraszam. Był.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Sport