HareM HareM
199
BLOG

Wimbledon’25. Świątek i Majchrzak dalej w grze.

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 12
Pewne wygrane obojga naszych reprezentantów w trzeciej rundzie

Trwa miodowy tydzień Kamila Majchrzaka z tenisem. Tydzień to na razie, bo kto wie, czy ten okres nie zostanie, tak jak dwa i pół roku temu w przypadku Linette, nieco wydłużony. W piątek Polak odprawił z kwitkiem plasującego się przed Wimbledonem w rankingu 37 pozycji wyżej (72:109) Francuza Rinderknecha i jest wśród 16-tu najlepszych zawodników londyńskiego turnieju. Spojrzałem do Live Rank-u i tam pisze, że nasz zawodnik jest aktualnie 79. graczem świata. Co oznacza, że już w trakcie Wimbledonu awansował, na ten moment oczywiście, o równe 30 pozycji.

W niedzielę ma zagrać z rozstawionym w turnieju z 17-tką Karenem Chaczanowem. Notabene przez tę idiotyczną, wprowadzoną w Polsce na zasadzie nie wiem czego, manierę pisania wszystkiego na brytolską modłę (co jak co, ale nazwiska ludzi z krajów, gdzie pisze się cyrylicą, należy pisać fonetycznie po polsku, a nie małpować po Anglosasach, co często potem skutkuje narodzinami jakichś połamańców językowych, a w konsekwencji bólem uszu; podobnie, uważam, z nazwiskami z kręgu, nazwijmy to, koreańsko-japońsko-chińskiego, choć tu już oficjalne reguły nie są chyba po mojej stronie), to same kłopoty z prawidłowym wymawianiem różnych nazwisk są. Ale to tylko na marginesie.

Pozycja Rosjanina w stadzie oraz bilans dotychczasowych spotkań obu panów sugerują rychły koniec przygody Polaka z tegorocznym Wimbledonem. Ale to samo, choć na mniejszą skalę, sugerowały pozycje jego poprzednich rywali w tych zawodach. Ponadto wszystkie trzy spotkania z Rosjaninem miały miejsce kilka dobrych lat temu. Ostatnie ponad trzy lata. Majchrzak jeszcze bardziej nie musi, a jeszcze bardziej może. Ćwierćfinał, wziąwszy pod uwagę sytuację naszego tenisisty powiedzmy rok czy nawet pół roku temu, byłby w każdym razie czymś niesamowitym i, z tamtej perspektywy, niewyobrażalnym. Ale myślę, że jestem sobie, w każdym razie w tej chwili, w stanie wyobrazić. Trzymam kciuki.

Janusz Rewiński już, niestety, nie żyje. To napiszę w jego zastępstwie: JAK TY MI DZISIAJ, IGA, ZAIMPONOWAŁAŚ! Oczywiście. Znów były fragmenty, że można było się zżymać. Ale to były pojedyncze, czasem dwa z rzędu, niech będzie trzy, zagrania. A nie całe serie gemów. Owszem, Collins trochę pomogła. Ale był też bardzo dobry serwis, dodatni bilans winnerów w porównaniu z niewymuszonymi. Była też, i to od początku do końca, wola zwycięstwa, a nie było fochów ani dąsów. Ani jednego. Nawet w sytuacji, kiedy z 40:0 zrobił się przegrany gem. Była konsekwencja w grze i pewność siebie, która zresztą z każdym gemem rosła.

Przypomnę, że poprzednie ich spotkanie to były niezłe wciry, że to tak oględnie nazwę. To też trzeba było umieć przetrawić. I, jak widać, przetrawiła.

W międzyczasie kolejne znane nazwiska opuszczają po dzisiejszym dniu Londyn. Dzisiaj padło przede wszystkim na jedną z faworytek turnieju, Rybakinę. Odpadły też rozstawione Kasatkina i Krejcikova. Również Jastremska, która wyeliminowała wcześniej Coco.

Zostało po 16 pań i panów. Nie siląc się na analizy wszystkich par 1/8 finału i pozostając jedynie przy dwóch najbardziej nas interesujących, trzeba stwierdzić to, co z reguły. Rybakina odpadła, a Idze wcale łatwiej być nie musi. Tauson jest bardzo niewygodną rywalką i w tym roku prezentuje się najlepiej w karierze. Iga grała z nią tylko raz. Ponad trzy lata temu w Kalifornii, kiedy rozpoczynała pochód po przejęcie pałeczki od Barty. Mimo to przegrała wówczas z półtora roku młodszą i kilka centymetrów wyższą Skandynawką pierwszego seta w tie-breaku. Potem już było z górki. Tak jak w ostatni czwartek z Mc Nally mniej więcej. Trudno, żeby Igi nie uznawać za faworytkę tego spotkania, ale rękę na pulsie trzeba cały czas trzymać. Koncentracja non stop. Tak jak z Collins. Bez spiny, ale też bez nonszalancji.

O szansach na coś większego po kolejnej rundzie.

BTW

Djokovic już tylko o cztery mecze od 25. WS-a. Przy czym stopień trudności w jego przypadku nieco wzrasta. Jak patrzę na jego potencjalnych rywali w ćwierćfinale, to wychodzi, że chwilowo.

Do zobaczenia po rundzie nr IV.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Sport