HareM HareM
206
BLOG

Kolejne trofeum Grbica z kadrą Polski. Przy czym pierwszy raz jest niedosyt

HareM HareM Siatkówka Obserwuj temat Obserwuj notkę 5
Rzekłbym nawet, że duży

Zawsze są dwie strony, nomen-omen, medalu. Wszystko ma swoje plusy (w nowomowie „plusy dodatnie”) i minusy („plusy ujemne”).

Przechodząc z powrotem i całkowicie na polski. Niewątpliwym osiągnięciem siatkarzy prowadzonych przez Serba jest to że, po raz ósmy z rzędu, przywożą z imprezy najwyższej rangi medal. Osiągnięciem ich i, oczywiście, szkoleniowca.

Żaden z dotychczasowych trenerów polskiej reprezentacji siatkarskiej takiej passy nie miał. Słownie: ŻADEN. I pewnie długo, a może jeszcze dłużej, trzeba będzie czekać na kogoś kto taki wyczyn powtórzy. A wyczyn może być jeszcze znacznie trudniejszy do powtórzenia, bo przecież passy nikt nie przerwał i nic nie wskazuje, żeby Grbic nie mógł tej passy w kolejnych latach kontynuować. Tak więc znów wielkie brawa. Tak dla trenera, jak i drużyny.

Wspomniałem o dwóch stronach? Zanim przejdę do rewersu, to jeszcze o jednej ważnej, bardzo pozytywnej rzeczy chciałem napisać. A może nawet o dwóch. Po pierwsze. Zauważmy, że z drużyny, która w zeszłym roku zdobyła wicemistrzostwo olimpijskie, w obecnym składzie było tylko sześciu zawodników. Grbic wymienił ponad połowę składu, a mimo to siatkarze wracają z medalem. Po drugie. Już w decydującej fazie przygotowań i na samej mistrzowskiej imprezie nie oszczędzały nas choroby i kontuzje, a mimo to wracamy z tarczą.

I teraz rewers. Najpierw to, że na skutek słabszej gry paru innych faworytów, do półfinału nie mieliśmy rywala z prawdziwego zdarzenia. Pierwsze dwa spotkania, czyli mecze z Rumunią i z Katarem, to były wręcz treningi. Potem dwa sparingi z Holandią i Kanadą. I dopiero w półfinale trafiliśmy na silnego przeciwnika. A jak trafiliśmy, to przegraliśmy ten półfinał z kretesem.

Sprawa druga. Nie byliśmy na tych mistrzostwach w optymalnej formie. Co było, jak na dłoni, widać w meczach z Włochami i wczoraj, w meczu o brąz, z Czechami. W niedzielę, gdyby nie niezawodny w ważnych meczach Leon oraz (wprowadzony tylko dlatego, że Huber grał niby Janko Muzykant) Szymon Jakubiszak, to brązu też by pewnie nie było.

Nie wiem dlaczego na mistrzostwa pojechał atakujący Sasak. Wydaje mi się, że jest w Polsce paru zawodników, którzy na pewno spisali by się lepiej. Kurek jest stary i już mało kiedy naprawdę jary, ale odnosiłem wrażenie, że Grbic zabrał Sasaka tylko po to, żeby na jego tle pokazać, jak przydatny dla reprezentacji jest jeszcze jej leciwy wiekiem kapitan.

Fornal. Czy on już któryś raz z rzędu nie jedzie na czempionat, podobnie jak Kurek zresztą, ze starannie skrywaną kontuzją, która cudownie daje o sobie znać w trakcie mistrzostw? Zdrowy Bednorz zawsze będzie lepszy od kontuzjowanego Fornala. Kto nie wierzy niech zobaczy jak Fornal grał dzisiaj z Czechami. I jaki był przydatny w ataku. A ponadto. Na ławce i pod ręką był cały czas zdrowy mistrz świata z roku 2018 - Szalpuk. Czemu z niego nie skorzystano? Szczególnie, że Semeniuk w dwóch najważniejszych meczach najwyraźniej nie błyszczał (taki skromny eufemizm, a co?).

A tak ogólnie i dorzucając do pieca. Komenda chyba jednak nigdy nie będzie drugim Januszem. Semeniuk już się nie rozwija i też już lepszy nie będzie.

Poza tym nie ma co narzekać. Pojechaliśmy na te mistrzostwa przerzedzeni kadrowo jak (swego czasu, bo teraz jej w ogóle nie ma) czupryna Szpakowskiego, w takiej sobie formie, a jednak przywozimy medal. Żeby tak w każdej, albo przynajmniej co trzeciej, dyscyplinie sportu bywało, to na igrzyskach w tabelach końcowych bylibyśmy w czołowej trójce. Ponieważ jednak jest tak tylko w siatkówce, to nasz sport jest w czarnej zupie. Dlatego tym większa chwała siatkarzom.

Grbicowi oczywiście też, choć ten jego, dla jednych upór, dla drugich konsekwencja, tym razem nam chyba nie pomogły. Przynajmniej w meczu z Włochami.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Sport