No i idzie na noże. Ja się cieszę. Może te “swary w rodzinie” spowodują, ze ktoś słówko za dużo powie i otworzy tę puszkę Pandory. Bo, moim zdaniem, gnój jest w tym sporcie już dawno, tylko na razie pod dywanem. A w zasadzie w szczelnie zamkniętym, nie wietrzonym pomieszczeniu. Jak ktoś w końcu lufcik uchyli to ten cały ukrywany smród ujrzy światło dzienne. I może się wtedy prawdy dowiemy. Z jednej strony o tych wszystkich złotach w Salt Lake City, a z drugiej o “cudownych dzieciach Austrii” w liczbie 30-tu prawie naraz. To jest po prostu niesamowite, żeby mieć taką przewagę jak Austriacy w skokach. FIZYCZNIE NIEMOZLIWE. I tacy goście są na tyle butni, żeby szarpać innych za przekręty.
Ja oczywiście Ammanna nie bronię. Ani mi się śni. Nie lubię go. Nigdy nie lubiłem. A teraz się okazuje, że ukradł Małyszowi nie dwa, ale trzy złote medale. Ale to, że jego “sztuczki” kontestują akurat głównie Austriacy świadczy o dwóch rzeczach. Nieprawdopodobnej ich bezczelności (raz) i o tym jak pewnie osadzeni są we władzach tej dyscypliny sportu (dwa).
Strasznie martwi mnie stanowisko FIS, które zresztą jak najgorzej świadczy o tej organizacji. Bo FIS, przyzwalając na złoto Ammanna, sankcjonuje tym samym z góry, inne “nowinki”, które mogą mieć przygotowane na taką sytuację Austriacy. Jeśli Ammann zastosował sprzęt niezgodny z przepisami powinien być BEZWZGLĘDNIE ZDYSKWALIFIKOWANY. Bo jaka jest różnica między nieprzepisowym sprzętem a anabolikiem? Żadna! Ponadto taka decyzja sędziów pozwoliłaby zabezpieczyć się przed “numerami” innych.
Jak słyszę, wyniki sobotniego konkursu zostaną utrzymane w mocy. Tylko czekać aż jutro czterech Austriaków pokaże najnowsze, nie homologowane rozwiązania austriackiej myśli technicznej w zakresie sprzętu używanego w tym sporcie. I nikt nie podskoczy. Bo skoro Ammannowi było wolno?
A my? Dalej chcemy siedzieć z łapą w nocniku?
Inne tematy w dziale Rozmaitości
