HareM HareM
885
BLOG

Samobójstwo Ammana?

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 16

 

Kto się trochę interesuje skokami na nartach, dla tego dwie rzeczy są bezsporne. Pierwsza to ta, że skoki to jest sport w którym nie zawsze zwycięża najlepszy. I druga. Jeszcze bardziej oczywista. Największy w historii farciarz w tej dyscyplinie to Szwajcar Ammann. Inaczej zresztą nie da się interpretować tego, że facet który nie dorasta sportowo do pięt takiemu, na przykład, Ahonenowi (o Małyszu i Nykaenenie przez szacunek nie wspominam) ma aż 4 indywidualne olimpijskie złota. Czyli więcej niż ktokolwiek inny w historii tej dyscypliny.

Simon Ammann rozpoczął obecny sezon naprawdę przyzwoicie. Nie błyszczał tak jak w poprzednim, ale rzucał się w oczy i kilka razy znalazł się w czołówce.  Mniejsza o to z jakich przyczyn. Ostatnie trzy konkursy w Szwajcarii pokazały jednak wyraźnie, że ubiegłoroczna forma zdaje się odpływać. W siną dal.

Potwierdziły to dzisiejsze treningi, w których Helwet skakał jak… Małysz. Czyli bardzo słabiutko. Różnica jest tylko taka, że Adam najprawdopodobniej (wskazuje na to wynik kwalifikacji) z lekka ściemniał albo dopasowywał się do skoczni. Szwajcar nie miał tu ani jednego dobrego skoku i, na dodatek, do kwalifikacji nie przystąpił.

W sumie, jak mówi regulamin konkursów PŚ, miał do tego prawo i niby nic nikomu do tego. A jednak. Ammann zasadniczo wypaczył układ par w jutrzejszym, inaugurującym Turniej 4 Skoczni, konkursie, który długoletnim już zwyczajem będzie rozgrywany systemem KO. System ten, wyjaśniam niezorientowanym, polega na tym, ze w I serii skoczkowie rywalizują w parach i przegrywający odpada. Nie każdy. Pięciu najlepszych z przegrywających uzupełnia stawkę 25-ciu zwycięzców i ta trzydziestka, z zaliczeniem rezultatów I serii, walczy o końcową wygraną w konkursie. System jest, moim zdaniem, totalnie bezsensowny, ale tym trudniej się więc dziwić że (skoro FIS jest typową europejską, ponadnarodową instytucją) to on dziś w T4S obowiązuje i ma się dobrze. Nie o tym traktuje zresztą ten tekst.

Wracając do tematu. Oprócz Ammana z rywalizacji w kwalifikacjach zrezygnowali również dwaj najmocniejsi chyba w tej chwili w skokowym peletonie zawodnicy, tj. Morgenstern i Kohler. Regulamin stanowi, że jeśli skoczek z czołowej 10-tki PŚ nie przystąpi do kwalifikacji rozgrywanych systemem KO to wtedy uznaje się go za ostatniego ze skoczków, którzy przez te kwalifikacje przeszli. Czyli umieszcza się go na 50-tym miejscu drabinki. Siłą rzeczy skacze on w konkursie w parze z zawodnikiem, który kwalifikacje wygrał. Jeśli w kwalifikacjach nie startuje więcej niż jeden skoczek z czołowej 10-tki to wtedy przy rozstawieniu wyższy numer otrzymuje ten z nich, który zajmuje wyższe miejsce w klasyfikacji PŚ. Żeby nie przedłużać. W klasyfikacji PŚ prowadzi Morgenstern, drugi jest Kofler, Ammann zajmuje (na razie) piąte miejsce. Dlatego w jutrzejszym konkursie to Morgenstern ma numer 48 i trafia na trzeciego zawodnika dzisiejszych kwalifikacji, Kofler ma nr 49 i zmierzy się z drugim skoczkiem dzisiejszych zmagań, a skaczący z nr 50 Ammann będzie jutro rywalizował z dzisiejszym zwycięzcą. Tak się pechowo złożyło, że 3-ci w kwalifikacjach był Adam Małysz. I zamiast spokojnie skakać w parze z jakimś Marcinem Bachledą, Primożem Piklem albo będącym zupełnie bez formy Noriakim Kasaim przyjdzie mu się zmierzyć z największym faworytem i konkursu, i turnieju.

Jak się tak zastanowić to Ammann zrobił Małyszowi przysługę. I to, wbrew pozorom, nie niedźwiedzią. Bo jak Polak z Morgensternem przegra to i tak najprawdopodobniej, po bardzo dobrym skoku, jako „lucky looser”, znajdzie się w czołówce (najpierw serii, potem konkursu). Ale jak wygra to może zupełnie zachwiać nie tylko Austriakiem, ale i całą kupą Austriaków.

Natomiast sobie strzelił Ammann prosto w stopę. A może nawet i w te… no… wiecie…. Bo z Larinto przegra na mur. Więc wypada mu tylko liczyć na „lucky loosera”. Ale żeby takim zostać to trzeba będzie dobrze skoczyć. A dobrze i bez pomocy wiatru to Ammann ostatnio skoczył … w marcu.

Jednakże, znając wspomniane na wstępie, niesamowite i niespotykane szczęście Szwajcara (podobno własna matka mówi do niego „Dyzma”) jego awansu do serii finałowej jutrzejszego konkursu tak całkowicie wykluczyć nie można. Dlatego w tytule pytajnik.

 

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Rozmaitości