Kto się trochę interesuje skokami na nartach, dla tego dwie rzeczy są bezsporne. Pierwsza to ta, że skoki to jest sport w którym nie zawsze zwycięża najlepszy. I druga. Jeszcze bardziej oczywista. Największy w historii farciarz w tej dyscyplinie to Szwajcar Ammann. Inaczej zresztą nie da się interpretować tego, że facet który nie dorasta sportowo do pięt takiemu, na przykład, Ahonenowi (o Małyszu i Nykaenenie przez szacunek nie wspominam) ma aż 4 indywidualne olimpijskie złota. Czyli więcej niż ktokolwiek inny w historii tej dyscypliny.
Simon Ammann rozpoczął obecny sezon naprawdę przyzwoicie. Nie błyszczał tak jak w poprzednim, ale rzucał się w oczy i kilka razy znalazł się w czołówce. Mniejsza o to z jakich przyczyn. Ostatnie trzy konkursy w Szwajcarii pokazały jednak wyraźnie, że ubiegłoroczna forma zdaje się odpływać. W siną dal.
Potwierdziły to dzisiejsze treningi, w których Helwet skakał jak… Małysz. Czyli bardzo słabiutko. Różnica jest tylko taka, że Adam najprawdopodobniej (wskazuje na to wynik kwalifikacji) z lekka ściemniał albo dopasowywał się do skoczni. Szwajcar nie miał tu ani jednego dobrego skoku i, na dodatek, do kwalifikacji nie przystąpił.
W sumie, jak mówi regulamin konkursów PŚ, miał do tego prawo i niby nic nikomu do tego. A jednak. Ammann zasadniczo wypaczył układ par w jutrzejszym, inaugurującym Turniej 4 Skoczni, konkursie, który długoletnim już zwyczajem będzie rozgrywany systemem KO. System ten, wyjaśniam niezorientowanym, polega na tym, ze w I serii skoczkowie rywalizują w parach i przegrywający odpada. Nie każdy. Pięciu najlepszych z przegrywających uzupełnia stawkę 25-ciu zwycięzców i ta trzydziestka, z zaliczeniem rezultatów I serii, walczy o końcową wygraną w konkursie. System jest, moim zdaniem, totalnie bezsensowny, ale tym trudniej się więc dziwić że (skoro FIS jest typową europejską, ponadnarodową instytucją) to on dziś w T4S obowiązuje i ma się dobrze. Nie o tym traktuje zresztą ten tekst.
Wracając do tematu. Oprócz Ammana z rywalizacji w kwalifikacjach zrezygnowali również dwaj najmocniejsi chyba w tej chwili w skokowym peletonie zawodnicy, tj. Morgenstern i Kohler. Regulamin stanowi, że jeśli skoczek z czołowej 10-tki PŚ nie przystąpi do kwalifikacji rozgrywanych systemem KO to wtedy uznaje się go za ostatniego ze skoczków, którzy przez te kwalifikacje przeszli. Czyli umieszcza się go na 50-tym miejscu drabinki. Siłą rzeczy skacze on w konkursie w parze z zawodnikiem, który kwalifikacje wygrał. Jeśli w kwalifikacjach nie startuje więcej niż jeden skoczek z czołowej 10-tki to wtedy przy rozstawieniu wyższy numer otrzymuje ten z nich, który zajmuje wyższe miejsce w klasyfikacji PŚ. Żeby nie przedłużać. W klasyfikacji PŚ prowadzi Morgenstern, drugi jest Kofler, Ammann zajmuje (na razie) piąte miejsce. Dlatego w jutrzejszym konkursie to Morgenstern ma numer 48 i trafia na trzeciego zawodnika dzisiejszych kwalifikacji, Kofler ma nr 49 i zmierzy się z drugim skoczkiem dzisiejszych zmagań, a skaczący z nr 50 Ammann będzie jutro rywalizował z dzisiejszym zwycięzcą. Tak się pechowo złożyło, że 3-ci w kwalifikacjach był Adam Małysz. I zamiast spokojnie skakać w parze z jakimś Marcinem Bachledą, Primożem Piklem albo będącym zupełnie bez formy Noriakim Kasaim przyjdzie mu się zmierzyć z największym faworytem i konkursu, i turnieju.
Jak się tak zastanowić to Ammann zrobił Małyszowi przysługę. I to, wbrew pozorom, nie niedźwiedzią. Bo jak Polak z Morgensternem przegra to i tak najprawdopodobniej, po bardzo dobrym skoku, jako „lucky looser”, znajdzie się w czołówce (najpierw serii, potem konkursu). Ale jak wygra to może zupełnie zachwiać nie tylko Austriakiem, ale i całą kupą Austriaków.
Natomiast sobie strzelił Ammann prosto w stopę. A może nawet i w te… no… wiecie…. Bo z Larinto przegra na mur. Więc wypada mu tylko liczyć na „lucky loosera”. Ale żeby takim zostać to trzeba będzie dobrze skoczyć. A dobrze i bez pomocy wiatru to Ammann ostatnio skoczył … w marcu.
Jednakże, znając wspomniane na wstępie, niesamowite i niespotykane szczęście Szwajcara (podobno własna matka mówi do niego „Dyzma”) jego awansu do serii finałowej jutrzejszego konkursu tak całkowicie wykluczyć nie można. Dlatego w tytule pytajnik.
Inne tematy w dziale Rozmaitości