Przyznam, że po dzisiejszym konkursie w Oberstdorfie jestem w szoku. Sporym. Z kilku powodów.
Pierwszy to ten, że już po pierwszych zawodach Turniej się praktycznie rozstrzygnął. Mimo wszystko wydawało mi się, że Kofler i Małysz będą w stanie do końca dotrzymać kroku Morgensternowi. Tymczasem żadnego z nich nie dość, że nie było na podium to jeszcze obaj stracili praktycznie zupełnie szanse na końcowe zwycięstwo.
Drugi powód to dzisiejsza postawa Ammana. Poświęciłem wczoraj cały post na to, by wywróżyć mu totalny krach jego niecnych praktyk polegających na odpuszczaniu kwalifikacji, co w konsekwencji miało doprowadzić go do upadku w dzisiejszym konkursie, a ten bezczelnie się na mnie wypiął i zanotował świetny występ. Oczywiście miał przy tym, jak zwykle, kupę szczęścia, ale fakt jest faktem. Niby wczoraj, na sam koniec swojego wywodu, znając niesamowitego farta Ammanna, zastrzegłem że może być tak jak właśnie było, ale nie zmienia to w żaden sposób tego, że moje niedowierzanie, w którym znajduję się z tego tytułu od zakończenia konkursu, nie mija.
Zasadniczo jednak mój szok spowodowany jest innym zgoła czynnikiem. Nie mogę wyjść z podziwu jak związek, który jest powołany do tego by raczej budować niż niszczyć forme podlegających mu sportowców, w tak krótkim czasie zdołał doprowadzić do totalnego rozregulowania wszystkich naszych reprezentantów na T4S. Bez wyjątku. Kilka dni temu pisałem o tym jakim bezsensem jest upychanie Mistrzostw Polski w tak niedogodnym dla zawodników terminie jak okres świąteczny. Teraz okazuje się, że był to strzał w kolano nie tylko z powodu czasu, ale i miejsca rozgrywania MP. Już wczoraj podczas treningów było zastanawiające jak słabo skaczą znajdujący się przedtem w bardzo dobrej formie Małysz i Stoch. W kwalifikacjach niby się poprawiło, ale jak widać nie do końca. Już wczoraj mówił o tym Małysz. Wielka Krokiew to zupełnie inny obiekt od Schattenbergschanze. Żeby się przestawić trzeba sporej ilości skoków. Polacy mieli na to zaledwie cztery, wliczając w to już kwalifikacje. No i skończyło się jak się skończyło. O Miętusie nie wspominam, bo to w tej chwili po prostu inna parafia. Kubacki, Bachleda i Hula wypadli jak przez okno. Małysz wszedł do II serii kuchennymi drzwiami, a Stoch przez okno od piwnicy. Oczywiście mieli pecha do warunków. Oczywiście w serii finałowej Małysz i Stoch pokazali, że są lepsi niż ich miejsca w konkursie. Ale, do jasnej cholery! Małysz miał walczyć w Turnieju o wygraną, a Stoch o czołową szóstkę!
Tymczasem z powodu, żeby paru zakompleksionych i niedowartościowanych palantów poczuło się lepiej, polscy skoczkowie przyjeżdżają na Turniej (po raz chyba szósty z rzędu) CAŁKOWICIE ROZREGULOWANI. W wypadku Małysza koszt jest tak duży, że można to spokojnie uznać za sabotaż. Panowie z PZN pozbawili Polaków emocji związanych z walką naszego mistrza o najwyższe laury w Turnieju. Od 9 lat wiślak nie był w Engelbergu w tak wysokiej formie. W Engelbergu, który był zawsze wyznacznikiem formy Polaka w całym sezonie. I zamiast dmuchać i chuchać na zimne w najlepsze go rozregulowano. A wraz z nim całą resztę. Jeśli w ogóle można mówić o czymś takim jak rozregulowywanie Bachledy czy Kubackiego, którzy od początku sezonu byli totalnie bez formy. Ale podobno, przynajmniej wg Kruczka, można.
Amatorszczyzna, jaka zionie ze strony PZN-u, to jest zjawisko unikatowe na skale światową. Zero profesjonalizmu. ZE-RO.
No i sukcesów w T4S w postaci miejsca na podium jak od 8 lat nie było, tak i w tym roku nie będzie. A jak nie w tym roku to chyba nieprędko.
Inne tematy w dziale Rozmaitości