Tytułowe określenie, moim skromnym zdaniem, pasuje jak ulał do sytuacji jaka wytworzyła się wczorajszego popołudnia wskutek rozegrania (we w miarę równych warunkach) trzeciego konkursu 59 edycji Turnieju 4 Skoczni.
We współczesnych skokach zdarzają się, sporadycznie co prawda, ale jednak, konkursy takie jak ten wczorajszy w Innsbrucku. Czyli w miarę normalne. To znaczy takie, gdzie ani wiatr ani sędziowie nie wypaczają końcowych rezultatów rywalizacji. Jest to, jak wspomniałem, zjawisko coraz rzadsze, niemniej jeszcze spotykane. BTW. Trwają ponoć zakłady, kiedy o takich konkursach będzie można mówić już tylko w czasie przeszłym. Zdania są ponoć podzielone. Jeśli dobrze ucho przyłożyć to trwają prace nad tym, żeby okres ten znacznie skrócić. Więc nie wiadomo czy nie mamy dzisiaj jednej z ostatnich okazji, żeby się cieszyć z efektów w miarę sprawiedliwych zawodów.
A efekt jest taki, że Simon Ammann nie wygra 59 –go T4S. Wygra go ten, który w dotychczasowych trzech konkursach był w sumie zdecydowanie najlepszy. Thomas Morgenstern. Wczoraj to potwierdził. Jego przewaga nad Ammannem sięga ponad 27 punktów i trzeba by było tornada albo upadku Austriaka w pierwszej serii, żeby kolejność miała się zmienić.
Adam Małysz wczoraj pokazał przynajmniej trzy rzeczy. Pierwsza, że jest w coraz wyższej formie i że zaczyna być powtarzalny. Druga, że tylko idiotycznej decyzji PZN nakazującej rozegranie MP na skoczni, która jak zwykle rozregulowała całą naszą kadrę, należy zawdzięczać to, że zamiast bic się z Morgensternem o pierwszeństwo w Turnieju musi oglądać (i to z piętnastopunktowej perspektywy) plecy Ammanna. Trzecia, że jeśli sędziowie traktują go na poziomie zbliżonym (bo nie mówię, że takim samym, co to to nie) do Szwajcara, to z nim po prostu wygrywa. Niemniej te 15-cie punktów straty do Helweta to też, na dziś, wydaje się bariera nie do pokonania. Tym bardziej, że Bischofshofen nie leży Małyszowi jak rzadko która skocznia, a spodziewać się po sędziach, że w drugim konkursie pod rząd nie zrobią żadnego numeru pod Ammanna to chyba cokolwiek za dużo. Więc, jeśli nie będzie trzęsienia ziemi, Szwajcar zakończy Turniej na pozycji drugiej.
Wydaje mi się, że również na kolejnych pozycjach, przynajmniej tych od 3 do 6, zachowane zostanie status quo. Mimo, że różnice nie są aż tak duże, a w jednym przypadku praktycznie ich nie ma. Oczywiście, pod wpływem świetnej postawy naszego mistrza, komentatorzy telewizyjni TVP już położyli krzyż na Hautamaekim, ale on będzie do końca bardzo groźny. Małysz wyprzedza go zaledwie o 0,4 punktu. Przypomnę, że Fin już trzykrotnie stał w tym sezonie na podium, w tym raz w Turnieju. A wczoraj, mimo że stracił swoją trzecią pozycję po dwóch konkursach na rzecz Polaka, to skończył zawody na miejscu piątym, a w serii finałowej miał drugi najdłuższy skok po Morgensternie. Więc łatwo nie będzie. Bedzie trudno, ale mimo wszystko powinno być zwycięsko.
Strata Fettnera do polsko-fińskiego tandemu pozwala przypuszczać, że podobnie jak oni do Ammanna, tak Austriak nie będzie w stanie odrobić dystansu do nich. Siedem punktów przewagi jakie ma z kolei Fettner nad Hilde i Kochem tez powinno sprawić, że raczej utrzyma pozycję. W końcu skacze u siebie i jest w niezłym gazie. Czego o Kochu raczej powiedzieć w tej chwili nie można. Ale z nim nigdy nic nie wiadomo. Chimeryczny jak dojrzewająca panienka. Natomiast widać, że Hilde jest blisko, by powrócić do swojej najwyższej formy z okresu zwycięstw w Predazzo. Gdyby nie pech w Ga-Pa to nie wiadomo gdzie by się teraz w klasyfikacji znajdował. I jeśli koniecznie miałbym już typować jakieś zmiany w stosunku do aktualnej kolejności w Turnieju to postawiłbym na Norwega. Jest w stanie odrobić 6 punktów straty do Fettnera. Ale łatwo nie będzie.
Oczywiście to wszystko co wyżej pod jednym warunkiem. Że podobnie jak w Innsbrucku, będą w miarę równe warunki. Jeśli nie, zdecydowanie stawiam na Ammanna. W końcu nie takie zwycięstwa mu grono sędziowskie organizowało.
PS
Mam nadzieję, ze Kamil Stoch w czwartek udowodni, że wczorajszy konkurs to jednak wypadek przy pracy, a nie kolejne świadectwo totalnej niekompetencji trenerskiego sztabu. Chociaż na tą niekompetencję i bez tego dowodów bez liku. Więc niech już przynajmniej Stoch ich nie dostarcza.
Inne tematy w dziale Rozmaitości