HareM HareM
214
BLOG

Średnio na jeża

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Przyznam, że nie tak wyobrażałem sobie zarówno wczorajszy konkurs skoków w Bischofshofen jak i narciarski bieg na 15 km techniką dowolną pań w Val di Fiemme. Efekty tych zawodów są oczywiście diametralnie różne, ale moje odczucia i w jednym, i w drugim przypadku są dość zbliżone.

Niedosyt. Tak bym to ujął jednym słowem. Z czego innego w każdym z tych przypadków oczywiście wynikający.

Nie jestem fachowcem, ale wydaje mi się oczywistym, że nasza mistrzyni przechodzi w tej chwili coś na kształt lekkiego kryzysu formy. Chciałbym się mylić, ale obawiam się, ze Kowalczyk zgubiła gdzieś świeżość. Świeżość i dynamikę, które cechowały ją, na przykład, przez cały ubiegły sezon. I wcześniejszy też. W kilku ostatnich zawodach rzucało się w oczy, że wysiłek przychodzi jej znacznie trudniej niż przeciwniczkom. Wczoraj niby wygrała, dziś prowadzi w Tour de Ski, ale najgroźniejsze rywalki były na trasie ostatniego etapu znacznie szybsze i zwycięstwo wynikało z wcześniejszych przewag, a nie z wczorajszej dyspozycji. A nie zapominajmy, że głównej pretendentki do zgarnięcia najważniejszych trofeów tego sezonu w TdS nie oglądamy!

Narzekanie w momencie, gdy ktoś akurat ma ogromne szanse na wygraną w wielkiej, światowej imprezie i właśnie objął przodownictwo w najważniejszej klasyfikacji sezonu może powodować pytania o poczytalność tego, który pyta. Więc już czym prędzej wsadzam buzię w kubeł. Natomiast w kontekście zadań, jakie postawiła sobie w tym sezonie Justyna Kowalczyk chciałbym wierzyć, że ten kryzys nie jest niczym nadzwyczajnym i, z punktu widzenia jej sztabu szkoleniowego, nieprzewidzianym. Miejmy nadzieję, że to, widoczne nawet dla laików, zmęczenie to kwestia “do uleczenia” w ciągu kilku dni. Zupełnie inaczej w końcu biegnie się ciągnąc przez ileś tam etapów całą resztę za sobą, a inaczej jeśli się wyskakuje z tego peletonu na 300m przed metą po kilkudniowym wożeniu się na kole. Takie rzeczy muszą być jednak przez tych ciągnących wóz kalkulowane przed rozgrywką. I, w zależności od tego, co nam z tych kalkulacji wychodzi, przyjmuje się taką lub inną taktykę. Kowalczyk i Wieretielny to jest niesamowicie poważny, w sensie profesjonalności, tandem. Z szacunku do tej profesjonalności ufam, że obrali jednak dobrą taktykę. A wątpliwości mam, bo podobno tylko krowa talowych nie posiadywa.

Nieco inna sytuacja jest z Małyszem. Małysz, i tu wierzę tym, którzy to artykułują między wierszami (a niektórzy i w wierszach), jest w doskonałej dyspozycji fizycznej. Ale w skokach bardzo ważna jest również odporność psychiczna. A Polak, oprócz tego że jest coraz starszy musi sobie radzić z:

  1. ewidentną niechęcią Tepfera (wraz z konsekwencjami, o których wielokrotnie pisałem)
  2. obiektywnym w tym sezonie pechem
  3. słabościami własnego trenera, który dość kiepsko zna regulamin w zakresie machania chorągiewką, co zasadniczo, zdaje się, zwiększa ostatnio nerwowość Małysza, oraz nie za bardzo ogarnia różne rzeczy taktycznie

 

Jak dla mnie powodów jest aż nadto, by skutecznie blokować Polaka w jego dążeniu do bycia w tej chwili najlepszym skoczkiem świata. Bo przygotowany do tego w tym sezonie chyba jest, ale o zwycięstwach decydują szczegóły. A nawet szczególiki. I nie może tak być, że Polak ma przeciw sobie cokolwiek poza obiektywnym pechem i Tepferem. Bo to wtedy, nawet dla niego, za dużo by stanąć na jakimkolwiek podium. Co było widać wczoraj.

Jeszcze słowo o Kamilu Stochu. Zastanawiam, kiedy przestanie zachowywać się jak 50-letnia dziewica. 24-letni chłopak z jego potencjałem powinien dawno mieć zaliczonych parę podiów. A ten się uparł i jest jak.... Bachleda. Ani jednego! Coraz większe cieniasy trafiają do galerii “tych co na podium PŚ”. A w naszej polskiej galeryjce ciągle ino Małysz. I obawiam się, że trudno to będzie zmienić póki Stocha trenował będzie Łukasz Kruczek. Albo chcemy mieć reprezentację na odpowiednim poziomie, albo chcemy mieć za selekcjonera ludzi pokroju Łukasza Kruczka. Na coś prezes Tajner musi się zdecydować. A nie codziennie opowiadać w kółko bajki do kamery. Ze śniegiem i całą redakcją sportową TVP w tle. Bo go wtedy ze snowmanem ludzie mogą zacząć mylić.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości