Przewidziałem!

 Dziś rano, w umieszczonej na moim blogu o skokach notce pod tytułem „Hat-tricka nie będzie” (kto nie wierzy niech zajrzy, jest w „polecanych”) napisałem o tym, ze Kamil Stoch może dzisiaj stanąć na podium. Co prawda widziałem go tam w nieco lepszym towarzystwie, ale jak wiemy nasz mistrz miał dzisiaj, jak zwykle w tym sezonie, pecha.

Ale nie o towarzystwie chciałem. Chciałem po prostu o Stochu. Wygrał dzisiaj we wspaniałym stylu. Nie mając o ciut lepszych warunków od innych, może nawet gorsze. Był, po prostu, NAJ-LEP-SZY. Jedynym, który miałby jakieś prawo to kwestionować może być Adam Małysz, bo jego jedynego de facto Stoch nie pokonał. Ale nasz najwybitniejszy skoczek, a i sportowiec chyba również, ma w tej chwili inne problemy związane z groźnym upadkiem, którego doznał w pierwszym skoku (gdyby ustał skok byłby najprawdopodobniej w ścisłej czołówce tej serii). Wyglądało to naprawdę niebywale groźnie i nie wiadomo jak to się skończy. Miesiąc temu, po upadku w podobnej sytuacji, Larinto doznał urazu, który wykluczył go z rywalizacji do końca sezonu. Miejmy nadzieję, ze w przypadku naszego mistrza będzie diametralnie inaczej. Jest w formie bardzo wysokiej i szkoda by było tych zwycięstw i podiów PŚ, które straciłby przez swoją absencję.

Ale wróćmy do Stocha. To jest, być może, w jego życiu dzień przełomowy. Zawsze w niego wierzyłem i pisałem, że ma ogromny talent. I w końcu to pokazał. Nie w jakichś letnich zawodach o pietruszkę, ale w jednym z  najważniejszych konkursów w sezonie. Sezonie właściwym, czyli zimowym. Teraz, mam nadzieję, będzie miał już z górki. I niedługo dogoni drugiego najlepszego w historii występów w PŚ Polaka. Tym Polakiem jest Piotr Fijas. Stał 10 razy na podium PŚ. Trzy razy wygrał, raz był drugi i sześć razy trzeci. Kamil Stoch dziś dopiero rozpoczął swoją przygodę z podiami PŚ. Od razu z wysokiego „c”. Życzmy mu, żeby trwała bardzo długo.