Zacznę od cytatu z „Mitów” bo jest, uważam, na miejscu. Na początku był chaos. Od 15-tej minuty zaczął zanikać i niemal do końca pierwszej połowy go już nie było. Przynajmniej w przerośniętej formie. Ale chyba pan selekcjoner uznał, że nie po to gramy pierwszy mecz z Grekami, żeby tego chaosu całą drugą połowę nie trenować. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie wrażenie. No bo przecież beznadziejni w pierwszej połowie Słowacy chyba na nas tej paniki nie wymogli, prawda?
Myślę tak. W obronie naprawdę jest bardzo kiepsko. Wasilewski to jest facet, który gwarantuje nam tylko to, że niekoniecznie musimy kończyć mecz w pełnym składzie. Jako obrońca nie stanowi dla dobrego napastnika żadnej poważnej przeszkody. Boenisch pokazał półtora roku temu, że jest najlepszym obywatelem Polski na lewej obronie. Ale obecnie wystawianie go to skazywanie się na wielkie niebezpieczeństwo. Piszczek nie jest typowym prawym obrońcą, a w reprezentacji nie ma Subotica, któryby likwidował wszystkie gafy Polaka w obronie. Defensywni pomocnicy zupełnie nie nadążali w obronie. Po przerwie, mimo wymiany rzeczonych pomocników, sytuacja przedstawiała się pod tym względem jeszcze gorzej. Mam zresztą nadzieję, że Matuszczyk definitywnie jedzie do domu.
Lewandowski nic nie grał, ale jak zszedł to atak przestał istnieć. Kiedy był na boisku na tyle absorbował Słowaków, że Rybus, Obraniak i Błaszczykowski mogli coś zagrać.
Słowacy, jak już pisałem, zagrali cieniutko. Cóż więc myślec o naszych, którzy w drugiej części biegali jak w tym kawale z epoki Gierka, kiedy kontrolujący przebieg prac na budowie towarzysz sekretarz, zatrzymując przypadkowego robotnika z pustymi taczkami, dowiedział się, że są puste, bo „taki zapierdol, że nie ma czasu załadować”.
Życzę Polakom jak najlepiej i będę im oczywiście z całego serca kibicował. Ale, bez względu na wynik, proszę PZPN o jedno. Nie przedłużajcie umowy z selekcjonerem. To naprawdę będzie dobry ruch.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
